[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pastor myślał chwilę, zanim zauważył, że mój talerz jest już pusty.- Przepraszam! - prawie podskoczył na krześle i pochylając się nad stołem, chwyciłtalerz.- Jest pan na pewno wciąż głodny, a ja wypytuję, zamiast podać drugie danie!Po chwili rozkoszowałem się wspaniałymi gołąbkami z młodej kapusty, a pastormilczał, rozmyślając, czemu towarzyszyło nerwowe szarpanie brody.Bojąc się, że duchownypozbawi się w bolesny sposób zarostu, rozpocząłem niezobowiązującą dyskusję, która cochwila jednak zbaczała na temat kradzieży.Moje zapewnienia, że przy odrobinie szczęściauda się złapać złodzieja, a Biblię odzyskać, uspokoiły trochę księdza i kiedy usiedliśmy przyszklanym stoliku w salonie, wydawał się przynajmniej trochę bardziej rozluzniony.Z pięknejkarafki rozlał do niewielkich kryształowych kieliszków nieco wiśniowej nalewki, po czymwzniósł toast:- Za pomyślne zakończenie śledztwa!Upił niewielki łyk napoju.Przez chwilę delektował się ciężką słodyczą a potemodstawił prawie pełny kieliszek i zrobił taką minę, jakby o czymś zapomniał.W milczeniupodniósł się z fotela i podszedł do komódki.Wrócił z podłużną kopertą, którą wręczył mi ztajemniczym uśmiechem.Zachęcany jego gestami otworzyłem niezaklejoną kopertę.W środku było zaproszeniena koncert ozdobione ryciną, przedstawiającą Kościół Pokoju.Zauważyłem też słowa: Bach , i  Kronos Quartet. - Wspaniały zespół! - rzekłem z zachwytem, już ciesząc się na niezwykły koncertzespołu złożonego z dwóch skrzypków, altowiolisty i wiolonczelisty znanych na całymświecie ze swych świetnych wykonań tak jazzu, jak i klasyki.Pastor był wyraznie zadowolony z mego entuzjazmu.- To taka rozgrzewka przed naszym Festiwalem Bachowskim w lipcu i WratislaviaCantans po wakacjach. Kronos Quartet będzie grał na tym ostatnim, ale postanowiliprzyjechać na Zląsk już teraz, by podczas urlopu nasiąknąć tutejszą atmosferą i zapoznać sięze śląską tradycją muzyczną.A ta jest bogata.Wezmy na przykład Christopha Weckera, któryzostał organistą i kantorem w naszym Kościele Pokoju 31 grudnia 1729 roku.Proszę sobiewyobrazić, że był uczniem samego wielkiego Jana Sebastiana Bacha! - pastor odzyskał jużdawny wigor.Jak zawsze, gdy opowiadał o dziejach oddanego mu pod opiekę kościoła,błyszczały mu oczy.- Co do samego koncertu - mówił dalej z zapałem - to już zasługa mojej nieocenionejmałżonki.Zdołała dotrzeć do impresaria  Kronos Quartet i namówiła zespół na krótkirecital.Biletów oczywiście już nie ma.Zwidnica nie jest zbyt dużym miastem, alemelomanów u nas nie brakuje.- Bardzo się cieszę - rzekłem wkładając zaproszenie do koperty, a kopertę do kieszeni.- I będę na pewno.- Tylko proszę się nie spóznić, koncert razem z bisami będzie trwał najwyżej trzykwadranse.Jeszcze raz zapewniłem pastora, że na pewno się nie spóznię, potem dopiliśmynalewkę, gawędząc o muzyce.Okazało się, że pastor, podobnie jak ja, jest zagorzałym fanem Boba Dylana.Kupiłsobie nawet koszulkę podczas ostatniego koncertu artysty w Polsce, ale ze względu na swąfunkcję rzadko mógł ją nosić.Potem wróciliśmy do swych zajęć.Duchowny pochylił się znowu nad rachunkami, jazaś wróciłem do biblioteki, by dokończyć kwerendę.Nie mogłem spać.Chłód majowej nocy wpadał przez okno i przyjemnie odświeżał wypełnione kurzempowietrze w pokoju, ale mózg ciągle jeszcze pracował bez wytchnienia według dziennegorytmu, nie mogąc dostosować się do odpoczywającego od kilkunastu minut ciała.Za każdym razem, gdy przymykałem powieki, przed oczami przesuwał mi się, niczymw czytniku mikrofilmów, nieskończony strumień stron zadrukowanych zdjęciami iartykułami. Popołudniowa kwerenda w bibliotece nie przyniosła rezultatu.Przejrzałem gazety zpięciu lat wstecz, aż do momentu, gdy w podpisach pod tekstami i zdjęciami przestałpojawiać się pseudonim  Leski , ale nie zdołałem odkryć prawdziwego nazwiska jegoposiadacza.Sprawa Funkego również utknęła w martwym punkcie.Wieczorem zadzwonił domnie komisarz Jachimowicz i poinformował, że antykwariusz po obiedzie wrócił do hotelu inie wychodził już stamtąd.Oczywiście obserwacja trwała nadal.Zapaliłem lampę na nocnym stoliku i w jej świetle jeszcze raz obejrzałem zaproszeniena koncert  Kronos Quartet.Recital miał się odbyć za cztery dni, w poniedziałek, osiedemnastej.Byłem pewien, że fenomenalna gra mistrzów smyczka i barokowe wnętrzestworzą mieszankę wybuchową.Podzielałem nadzieje pastora, że do tego czasu zdołamporadzić sobie z zagadką.O wiele przyjemniej byłoby słuchać muzyki z wolną od zmartwień głową.Zdawałemsobie jednak sprawę, że będę musiał od rana ostro wziąć się do wiązania na nowo wątłychnitek tropów. Chyba, że nastąpi jakiś cudowny przełom - pomyślałem, gasząc lampkę iprzewracając się na bok.Nie spodziewałem się nawet, jak prorocza była to myśl.Przyszło ich sześcioro.Mieli po szesnaście lat.Czterech chłopców i dwie dziewczyny.Przyprowadzeni na plebanię przez starego Sieraka i niemal siłą wrzuceni przez niegodo gabinetu proboszcza, ustawili się teraz w rzędzie, którego ramiona kierowały się do tyłu ipatrzyli na nas śmiało, ale z życzliwością.Najwyższy z nich, stojący pośrodku długowłosy szatyn w spodenkach z dżinsu,trampkach oraz koszulce ze zdjęciem wytatuowanej twarzy brazylijskiego Indianina inapisem  Sepultura , trzymał w dłoni ubłoconą zieloną reklamówkę.Napięta od ciężaru foliaopinała w dolnej części torby kształt przypominający sporą skrzynkę.Po prawej stronie miłośnika ostrej muzyki stał prawie równy mu wzrostem brunet obladej twarzy i wesołych oczach, ubrany w białą koszulkę, buty do koszykówki i spodenki zakolano.Czarne, lśniące włosy zaczesał do tyłu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl