[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakiś czas temu wybiła szósta, co przynajmniejchwilowo wyrwało go z ponurych rozmyślań.Mimo pocieszających słów w rzeczywistości nie był w stanie ochronićcórki.Nie potrafił nawet należycie nią pokierować.Gdyby żyła jejmatka.Nie było jednak sensu tego rozpamiętywać.Przeszłości nie możnazmienić.Nie da się przenieść choroby na Menwyna, chociaż taka myślczęsto przychodziła Carralowi do głowy, kiedy jego żona leżałaumierająca.Dotarł do zamkniętych drzwi i chociaż nie liczył schodów, wiedział,kiedy znalazł się na miejscu.To tak jak w muzyce liczenie taktów: nierobisz tego świadomie, ale po prostu wchodzisz w odpowiednimmomencie.Czujesz to.Otworzył drzwi i natychmiast wyczuł, że na kominku pali się ogień.Słyszał syk płomieni i trzask drewna, czuł ciepło i zapach dymu.Poczułtakże aromat jedzenia.Zapewne już wystygło, ale to nie miało żadnegoznaczenia.Wypełniał uświęcony przez czas zwyczaj.Ktoś musiał zjeśćprzynajmniej część pożywienia, pozostawianego w ofierze duchomzamku.Nigdy nie rozmawiano o tym, kto to robi; w rzeczy samej,większość mieszkańców zamku nie miała o tym pojęcia.Carral byłprzekonany, że niektórzy z nich wierzyli, iż pożywienie naprawdę zjadająduchy.Odnalazł drogę przez komnatę, postukując laską na wypadek, gdybypoprzestawiano meble - co jest dziwacznym nawykiem ludzi, którzywidzą.Bijące z kominka ciepło było miłe po wędrówce po wilgotnychschodach.Carral usiadł w fotelu i poszukał na stoliczku butelki z winem ikielicha.Zawsze uważał, że powinni składać duchom w ofierze lepszewino, i zastanawiał się, czy nie zostawić liściku ze skargą - lecz gdybypoprosił kogoś o napisanie takiej notatki, zdradziłby swój sekret, a tegonie chciał.- Mam nadzieję, że nie zamierzasz wypić wszystkiego sam.Carraldrgnął, przestraszony.- Kto to? Głos zdawał się dobiegać z drugiego końca pokoju, spod okna.- Czyżbyś nie wierzył w duchy? Najwyrazniej nie, inaczej nie piłbyśtego wina.Carral nie mógł rozpoznać gościa, chociaż miał niezrównaną pamięćdo głosów.Ten był modulowany i należał do wykształconego człowieka,świadomego efektu, jaki wywiera ton i dobór słów.- Chyba cię nie znam, panie - rzekł Carral.-Nie.nie znasz - padła odpowiedz.- Jednak nie jestem przyjacielemtwego brata, mogę cię o tym zapewnić.- Wielu mogłoby tak powiedzieć.- Tak, tylko czyby się odważyli? To rozbawiło Carrala.- Dobrze powiedziane, kimkolwiek jesteś.Jeśli istotnie duchem, to, coskłania cię do nawiedzania tych korytarzy, zakładając, że tym powodemnie jest tylko twój brak sympatii dla mojego brata?- Mam wiele powodów.- Duch zamilkł.Carralowi wydawało się, żesłyszy odgłos towarzyszący przełykaniu wina.- Wędrując wśród żywych,wiele słyszę.I wiele widzę.Ludzkie ambicje nie są dla mnie tajemnicą.Wezmy na przykład twojego brata: chce sprzymierzyć się z domem Innes.- Książę Innes od dawna był przyjacielem Willsów - rzekł Carral.- To prawda, lecz obecny książę nie jest takim człowiekiem jak jegoojciec.Spogląda na swoje włości i widzi, że są dochodowe i rozległe.Nierozumie, że są takimi dlatego, że jego ojciec starał się żyć w pokoju.Niepojmuje kosztów wojny i nie chce przyjąć ich do wiadomości.Nie, tennowy książę ma większe ambicje niż jego ojciec, a te podsycają jegodoradcy, szczególnie rycerz zwany Eremonem.Niegdyś znany jakoHafydd.- Hafydd? Przecież nie ten Hafydd.Byłby zgrzybiałym starcem,gdyby jeszcze żył.- Nie jest aż tak stary, przynajmniej nie z wyglądu.Znasz go?- Hafydda? Tak, przynajmniej ze słyszenia.- (Czy to możliwe? -zastanawiał się Carral).- Był wśród Renne, gdy mój ojciec walczył z nimiw bitwie o Stojące Kamienie.Był wielkim rycerzem i nienawidził nas.- Tak, ale teraz nienawidzi wszystkich.Głównie Renne, którzywykorzystali go, a nawet - jak sądzi - zdradzili.Przez wiele lat żywił tylko urazę, bo, jak powiadasz, jest stary.Jednak z wiekiemstał się sprytniejszy i złośliwszy.Wykorzysta księcia Innes przeciwkoRenne, a w tym celu zechce posłużyć się twoją córką.Nie wyobrażasobie, że ona mogłaby odmówić współpracy.Carral zamilkł, zaskoczony.Kim był ten człowiek i dlaczego mówiłmu to wszystko? I dlaczego brzmiało to tak przekonująco?- To nie wszystko - powiedział mężczyzna.- Eremon, niegdyś znanyjako Hafydd, wszedł w posiadanie wiedzy, niegdyś znanej rycerzomzakonu.Carral poczuł, że wywraca mu się w żołądku.- Jak to możliwe? Renne zniszczyli rycerzy całe wieki temu.- Nie aż tak dawno, a wiedza często potrafi przetrwać ludzi lub zostajeponownie odkryta.- Głos zmienił miejsce i dobiegał teraz sprzedkominka.- Tamta tragedia wydała przerażające owoce: zrodziłanienawiść trwającą przez pokolenia.- Zycie często bywa tragiczne - mruknął Carral.- Tak - zgodził się nieznajomy.- Tragedia zdaje się zawsze czekać zarogiem, gotowa wkroczyć na scenę.Ile wspaniałych wydarzeń kończy sięfatalnie: na przykład narodziny pięknej córki, a zaraz po nich strataukochanej żony? Być może jednak to jeszcze nie koniec dramatu.Strzeżsię twojego brata.Eremon i książę chcą, aby małżeństwo twojej córkipołączyło dawnych sprzymierzeńców Willsów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl