[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdyby się dowiedziałaprawdy, zanim dojrzała, by zrozumieć ogrom poświęcenia mamusi, bezmiar jej cierpienia, pewnieby się obróciła przeciw niej.W swojej napastliwej, młodzieńczej zaborczości szukałaby w niej iw Scotcie zbyt intensywnie oparcia emocjonalnego.Stawiałaby im niemożliwe wymagania,idealistyczne, nierealne żądania, które by zatruły ich wzajemne stosunki.Wtedy, przed laty, kiedyoskarżyła Daniela, że się cieszy, iż Scott ją rzucił, powiedział jej wprost i, jak wówczas uważała, zcałym okrucieństwem, że jest niedojrzała emocjonalnie i szuka w miłości do Scotta rekompensatyza wszystkie rzekome krzywdy dzieciństwa.%7łe żąda od niego, by pełnił w jej życiu zbyt wiele ról,a jej prawdziwą, utajoną potrzebą jest pragnienie pogodzenia się ze sobą, polubienie siebie.Wpadła wówczas w szał.Teraz rozumiała, jak prawdziwe i mądre były jego słowa.Uśmiechnęła się melancholijnie do siebie.Gdyby ktoś jej powiedział w owym czasie, gdy takwiele przebywała ze Scottem, jak jest naprawdę, gdyby ktoś jej wtedy powiedział, że za tymwszystkim kryje się zainteresowanie Danielem, ba, miłość do niego, uznałaby to za bzdurę.Jeszczejeden dowód, jak mało znała siebie i innych.Była teraz bardziej pogodzona ze sobą, niż uważała to kiedykolwiek za możliwe.Dla mamusipozostała jej tylko miłość i współczucie.Także szacunek.Jej uczucia w stosunku do nowopoznanego ojca były mniej pewne, mniej określone.Uwierzył, że mamusia go nigdy niekochała, skrzywdził ją dotkliwie.Rozumiała jednak, że i on się wiele nacierpiał.Nie jej rzecząjest osądzać jego postępowanie, potępiać błędy.Zobaczywszy jego twarz, kiedy skończył czytaćostatni pamiętnik, wiedziała, jak bardzo kochał i wciąż kocha mamusię.Tak, jest pogodzona ze sobą bardziej, niż była kiedykolwiek.Ale wciąż pragnie Daniela.Nie tylko fizycznie.Także psychicznie, emocjonalnie.Tęskni, rwie się do niego.Pożąda go,kocha.Dopiero teraz zrozumiała, co znaczy kochać.Zastanowiła się, czy na miejscu mamusiznalazłaby w sobie siłę na takie wyrzeczenie.Z drżeniem musiała przyznać, że chyba nie.- Nachodzą cię duchy? - zapytał półżartem Scott.Pokręciła głową. - Nie, myślałam o mamusi.Podziwiam siłę jej charakteru.Jest cudownym człowiekiem,Scotcie - powiedziała impulsywnie.- Kochała naszego.tatusia.do dziś go pewnie kocha, aleuważała, że Edward bardziej jej potrzebuje.- Wiem - odparł łagodnie.- Pamiętaj, że ja też czytałem pamiętnik.- Ta-ak.Kiedy będzie wreszcie ten telefon? Mama musiała już wyjść z sali operacyjnej.- Chyba jeszcze nie.Przewidywali, że operacja potrwa sześć godzin.Jeszcze godzina.Dobrze, że się dowiedziałaś prawdy, zanim.- Zanim będzie za pózno.- dokończyła Sage zdławionym głosem.- O Boże, Scott.Niemyślisz chyba, że umrze? Nie przeżyłabym tego.Teraz.teraz, kiedy mam jej tyle dopowiedzenia, kiedy chcę ją zapytać o tyle rzeczy.- Jeśli tatuś cię do niej dopuści.On też będzie chciał uzupełnić braki w swoichwiadomościach.Siedzieli przy stole udając, że jedzą obiad, który Jenny uparła im się podać, kiedy zadzwoniłtelefon.Pierwsza dopadła go Faye, podniosła słuchawkę.- Operacja skończona - poinformowała wszystkich śpiesznie.- Mamusia zniosła wszystkodobrze.Możemy ją zobaczyć, chociaż Alaric Ferguson mówi, że jest jeszcze pod działaniemnarkozy i pewno nas w ogóle nie pozna.W drodze do szpitala prowadził Scott.- Nie byłabym teraz w stanie skupić się na jezdzie - przyznała Sage - chociaż wszyscypamiętamy, jak to się skończyło, kiedy mnie wiozłeś ostatni raz.Uśmiech, jaki jej posłał, mówił, że dawno jej wybaczył tamtą potencjalnie tragicznąnieostrożność.Kiedy wchodzili do szpitala, Sage rzucił się w oczy tytuł na pierwszej stronie gazety. Prezes Towarzystwa Budowlanego Cavanagha podaje się do dymisji.Kontrowersja wokółnowej autostrady".Podbiegła do kiosku kupić gazetę.Scott czekał na nią niespokojnie.- To Daniel - poinformowała go załamującym się głosem.- Ma, zdaje się, kłopoty.Niemogę ci teraz wytłumaczyć.Daniel musiał się podać do dymisji.Przyjechał, żeby jej sam powiedzieć o zmianie trasy, aona nawet nie pomyślała, jakie to dla niego trudne, jakie upokarzające.Może także rujnujące.Przypomniał jej się dwór i majątek, które kupił, ryzyko, jakie podjął, i mimo ulgi, że Cottingdean nie jest już zagrożone, zrobiło jej się przykro, że nie odbyło się to bez uszczerbku dla Daniela.Po zgiełku ruchu ulicznego cisza szpitalna zdawała się pełna napięcia i niepokoju.Uzmysławiała, jak chwiejna jest równowaga między życiem a śmiercią.Mamusia leżała w separatce na końcu skrzydła pooperacyjnego.Był z nią Lewis.Twarz miałzapadłą, lecz malowało się na niej uniesienie, gdy wyszedł im na spotkanie do małego korytarzyka.- Obudziła się i poznała mnie - oznajmił głosem załamującym się z przejęcia.W oczachszkliły mu się łzy radości.- Zpi teraz, jest jeszcze oszołomiona po narkozie.Ale powinna sięniedługo znów obudzić.Rozmawiałem z chirurgiem.Mówi, że jest bardzo silna i teraz, kiedyskrzep został usunięty, powinna w pełni wrócić do zdrowia.Niebezpieczeństwo polegało na tym,że nie byli pewni, czy uda im się usunąć skrzep.Ale się udało i całkowite wyzdrowienie jest tylkosprawą czasu.- Możemy ją zobaczyć? - przerwała mu niecierpliwie Sage.Jakby rozumiejąc jej niedowierzanie, Lewis kiwnął głową.- Ale tylko na chwilkę, pamiętaj.Zaskoczyło i niemal ubawiło Sage, że przyjmuje decyzje tego człowieka z takimrozczuleniem i pobłażliwością.Ona, która się zawsze buntowała przeciwko wszelkim autorytetom.Mamusia leżała z zamkniętymi oczyma, jej nieruchoma postać wydawała się niewiarygodniemała pod sztywnym białym przykryciem.Sage przypomniała sobie natychmiast chwilę, gdy jąpierwszy raz zobaczyła w szpitalnym łóżku i uświadomiła sobie, że również mamusia jestśmiertelna.Tak jak wówczas zalała ją fala miłości i lęku, tyle że teraz te uczucia były dojrzalsze o nowopozyskaną wiedzę.Długiego czasu potrzebowała, żeby osiągnąć tę dojrzałość, pomyślałamelancholijnie.Zbyt długiego.Teraz, z perspektywy, nie mogła się nadziwić cierpliwości, jakąmamusia jej okazywała.No, cóż, prawdziwa miłość jest zdolna do wielkiej tolerancji i wielkich poświęceń.Sama nie zdając sobie sprawy, Sage wyciągnęła rękę i położyła ją na dłoni matki.- Kocham cię, ma - szepnęła z wahaniem, nieświadomie używając pieszczotliwej formy, jakąniegdyś posługiwał się tylko Dawid.Czy tylko jej się wydawało, czy też dłoń pod jej ręką rzeczywiście drgnęła? Spojrzała natwarz mamusi i zesztywniała widząc, że jej rzęsy zatrzepotały.Przymknięte powieki się uniosły iSage ujrzała ponownie znajome szare oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl