[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A dla pana?- Czekoladowe - odpowiedział Jack.- W waflu czy w kubku? - zapytał chłopak za ladą.- W waflu.Jack był na kolacji u państwa Rizzo, a potem zaproponował Jenny lody.Córki Rizzochciały iść z nimi, ale Vince wygonił je do ich pokoju.Wiedział, że Jack chce spędzić z Jennytrochę czasu sam na sam.Wyszli z budki z lodami i spacerowali pod neonami reklamującymi pizzerie, bary,sklepy z kasetami pornograficznymi i wynajmowane na godziny motele.- Fajna ulica - zauważyła Jenny.- Daleko jej do Bel Air.- Tak naprawdę tu wcale nie jest jak w Kalifornii.Bardziej przypomina mi ze zdjęciaOklahomę.- Jak byłem mały, cała ta okolica była jednym wielkim gajem pomarańczowym.Zapach kwiatów czuć było już od wjazdu z kanionu Coldwater.- Musiało być cudownie - powiedziała - aż trudno to sobie wyobrazić.- Tu było jak w Rajskim Ogrodzie.No, ale zanim nastały bary szybkiej obsługi,szybka muzyka i szybki seks.- U nas w klasie chłopcy mają zdjęcia z gołymi paniami.- Oglądałaś?Spojrzała na niego, przyłożyła palec do ust i uśmiechnęła się tajemniczo.- Chyba nie muszę odpowiadać.- To tylko niewinne pytanie.- Tato, mam już czternaście lat.- No to należysz już prawie do seniorów.- Dlaczego dziewczyny pozują do takich zdjęć?- Dla pieniędzy.- A może to lubią. - A może zmienimy temat? - Uśmiechnął się.- Przyjdzie dzień, że będziemy musieli o tym porozmawiać.- O czym?- O seksie.- Jasne.Może się czegoś nauczę.- Oj tato, nie żartuj.- No dobrze.- Obiecujesz?- Słowo harcerza.Wzięła go za rękę i przypomniał sobie, że jak była mała, brała go za jeden palec i szlina ciastka z czekoladą do kawiarenki  Pupi.Teraz wydawało mu się, jakby miał już inneżycie.Doszli do rogu i skręcili w stronę oświetlonego parku.Kilku nastolatków biegało zapiłką, starsi panowie grali w szachy.Jenny zaciągnęła go na huśtawkę.Usiedli na krzesełkach i, lekko się kołysząc, zajadalilody.- Tato.- Słucham.- Pójdziemy w niedzielę na mecz hokeja w Santa Monica?Westchnął i skończył loda.- Pójdziemy? - nalegała.- Chyba nie.- Dlaczego?- Chodz, przejdziemy się.Spacerowali parkową aleją.- Muszę na jakiś czas wyjechać - powiedział.- Na długo? - Popatrzyła na niego.- Na kilka tygodni.- Ile to jest kilka?- Jakieś trzy, cztery.- To cały miesiąc.- Może trochę krócej.- Po co jedziesz?- Ten wyjazd jest związany ze śledztwem. - W sprawie śmierci mamy?- Tak.- Ale po co? - Zatrzymała się i odwróciła do niego.- Nie rozumiem.- Bo ktokolwiek mamę zamordował, musi zostać złapany i ukarany.- Mamie to i tak nic nie pomoże.- Wiem.- Objął ją ramieniem.- I wiem, że trudno ci to pojąć, ale nic na to nieporadzę, Jenny.Ja po prostu muszę, nie dla mamy, a dla siebie.- Dokąd wyjeżdżasz?- Najpierw do Nowego Jorku, a pózniej do Europy.Na chodnik wleciała piłka, Jenny wyrwała się i kopnęła ją do chłopców.- Niezły refleks.- Muszę mieć nowe trampki.- Dobra.Powiem Angeli.- Ona jest dla mnie bardzo, bardzo miła.Ale chyba nigdy w życiu nie jadłam tylespaghetti.- Dobrze ci to zrobi.- Kiedy wyjeżdżasz?- Jutro.- Nie jedz, tato.Położył jej dłonie na ramionach.- Będę dzwonił, kiedy tylko się da.A ty będziesz wiedziała, gdzie jestem, co robię ikiedy wracam.Okay?Pokiwała głową i w milczeniu ruszyli w stronę wyjścia, potem skierowali się do domuRizzo.- Wiesz co? - powiedział.- Co?- Jak wrócę, zaczniemy rozglądać się za domem.- Dla nas dwojga?- A kogo nam jeszcze trzeba?- No, możesz sobie kogoś znalezć.- Chyba tak, ale dom będzie nasz.- Będę mogła pomagać w urządzaniu?- To zależy, czy wykażesz się dobrym gustem.- Za niewielkie pieniądze można kupić naprawdę ładne rzeczy.Angela zabrała nas po nowe dżinsy do sklepu Roebucka i oglądałyśmy stoisko z meblami i były.- Nagle jej głoszaczął się łamać i wybuchnęła płaczem.- Nie jedz, tato.Nie jedz - szlochała.Przytulił ją do siebie.- Bądz grzeczna - szepnął jej do ucha.- Wrócę zanim się zorientujesz.- Pocałował jąw policzek.- Właściwie to już możesz zacząć wybierać meble.- Tato, proszę.- Muszę, serduszko, muszę. ROZDZIAA TRZYDZIESTY CZWARTYPogańskie bożki stały niczym milczący strażnicy, pilnujący pracowni Ettingera.Gabriella całą uwagę skupiła na inskrypcji pokrywającej złoty trójkąt.Długie włosy opadałyjej na ramiona, a zapach perfum łagodził wilgotne powietrze.Jack przyglądał się, jak podekscytowana przekłada pismo klinowe na biblijnyhebrajski, a potem słowa hebrajskie na angielskie zdania.Od czasu do czasu, z taką samązręcznością jak niewidomi czytający Braillem, przebiegała palcami po powierzchni trójkąta.Ettinger poznał ich ze sobą rano podczas przechadzki po muzeum.Jack, chcąc sięotrzezwić po podróży, poszedł po śniadaniu na długi spacer do Central Parku, a powróciwszydo pracowni powiedział Gabrielli, żeby na niego nie zwracała uwagi.Podziękowała mu zazrozumienie i natychmiast skupiła się na trójkącie.Działała na niego niemal kojąco - cudowna figura i blond włosy jakby z innej epoki.Czuł się wciągany w jej świat upadłych cywilizacji i legendarnych skarbów.Myślał, żeumiejętność rozszyfrowywania eblańskiego pisma zakrawa na cud.Zastanawiał się też, coona musi teraz przeżywać.Gabrielli zdawało się, że od trójkąta bije jakaś tajemnicza siła.%7łe po błyszczącejpowierzchni błąka się duch Itamara.Gdy słowa zaczynały układać się w logiczną całość, ztrudem tłumiła podekscytowanie.Początkowy tekst skierowany do bogini Isztar przyprawiałją o dreszczyk emocji.Nie tylko zawężał pole poszukiwań, ale niemal wskazywał miejsce.- Prawie gotowe.- Uśmiechnęła się i wykreśliła kilka hebrajskich liter, a pózniejporównała je z pismem klinowym.Zawahała się.Skoncentrowała.Skreśliła.Przepisała.Poprawiła.Przez następne dwadzieścia minut wykonywała te same czynności, aż wreszciewyłączyła lampkę i pokręciła głową dla rozluznienia karku.- Nie masz pojęcia jaka to różnica pracować z oryginałem.- Oryginał czy nie - Jack się uśmiechnął - trudno uwierzyć, że za tymi bazgrołamikryją się jakieś zdania.- To tylko z pozoru wydaje się skomplikowane.Jak się zna klucz, pozostaje tylkosprawa czasu i cierpliwości.Otworzyły się drzwi i do pracowni wszedł doktor Ettinger [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl