[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Bardzo ją lubię,ale lubię tylko jej wygląd zewnętrzny, drobną i zgrabnąfigurkę, ładną i delikatną twarz, różowe policzki i miękkie,świeże usta, lubię patrzeć w jej oczy z puszystymiczarnymi rzęsami; gdy mówi, oczy się skrzą albo mrużąod śmiechu.Z przyjemnością ją obejmuję, głaszczę, czujęjej miękkie i ładnie zarysowane piersi.Ale więzi duchowejmiędzy nami nie ma i jako człowieka jej nie szanuję, ichyba nawet nie lubię.To taki lekkomyślny,niezastanawiający się nad niczym motylek.Ilekroć sięspotykamy, wita się i z radosnym uśmiechem mówi:  Mamci tyle do powiedzenia.Co za nowiny!".I płynąniekończące się historie o tym samym, o której przyszli doLali, kto gdzie siedział, o czym rozmawiali.Jej ględzenieczasem mnie drażni, takie jest puste, bezsensowne,nieciekawe.Ale Musia tym żyje i trzeba przyznać, opowiada tak żywo,że nieraz wbrew woli zaciekawia.Należy do tego typuludzi, którzy zawsze mają coś do powiedzenia, którymzawsze się coś przytrafia.Chyba dlatego, że z niczegopotrafią stworzyć całą historię, z igły robią widły.Z Musiąmogę się z przyjemnością widywać co trzy, cztery dni, aleprzebywać z nią codziennie, z miłym uśmiechemodpowiadać na jej czułości i być zawsze spokojna iuprzejma, ; Niekiedy nie wytrzymuję i mówię jej cośnieprzyjemnego, ona się obraża, a ja wściekam się nasiebie i przepraszam. Teraz Ksiusza.Jest głupia, tępa, lekkomyślna i wulgarna,ale jestem z nią bardzo zaprzyjazniona.Potrzebuję jej iniekiedy szukam, a z Musią nigdy nie było tak, żeby mipomogła w czymś konkretnym.Przecież to jasne, żeprzywiązanie ocenia się też po stopniu korzyści, jakieniesie obcowanie z drugim człowiekiem.Dziwne więzyłączą mnie z Ksiuszą -240ochota do wesołych wybryków oraz miłość do sportu.Niekiedy tak potrzebne jest urozmaicenie, zapomnieniesię, zresztą po prostu to lubię.Obie jesteśmy niepohamowane, aroganckie, częstowyklinamy władzę jjzaczepiamy przechodniów.Pierwiastek powściągliwości we mnie jest trochę silniejszy,więc czasami powstrzymuję jej przesadne wybryki, alenajczęściej uczestniczę we wszystkim.Wstyd sięprzyznać, ale mimo woli ulegam jej wpływowi, choćrozsądek podpowiada mi, bym była ostroż-niejsza ibardziej powściągliwa.Obie chciałybyśmy być chłopcami i zazdrościmy im jak ktogłupi, ona - ich fizycznej sprawności, ja - dodatkowoumysłowej, przez co jeszcze mi gorzej.Obie nie lubimymizdrzenia się do chłopaków i nie cierpimy tego u innychdziewczyn.Często mamy inne poglądy i kłócimy się, alewiele nas łączy: mam ochotę na łyżwy, idę z Ksiuszą,zechcę zrobić jakieś świństwo nauczycielowi lub uciec zlekcji, tylko ona się zgodzi i mnie poprze.W takichsytuacjach jesteśmy jedną duszą.Do tej pory nigdy się niezastanawiałam nad jej uczuciem do mnie, a jeśli nawetprzemknęło mi to przez myśl, to zawsze sądziłam, że lubimnie coraz mniej.I zdziwiłam się, gdy kiedyś powiedziała,że mnie kocha, a ja wolę inne.Teraz Ira.No tak, do Iry czuję coś więcej niż do tamtychdwóch.Ira to natura niezależna, nie lubi słuchać innych,lubi, żeby jej słuchano.To dziewczyna nieprzeciętna, interesująca, mądra i bardzo rozgarnięta, nieustępliwa,wręcz uparta i po kobiecemu samowolna i kapryśna, co wpołączeniu zachwyca mężczyzn i urzeka kobiety.Ira jest dowcipna i świetnie sobie radzi w towarzystwie,zręcznie prowadzi rozmowę i niemal zawsze jest wesoła.Ma tak dużo kobiecości, której mnie całkowicie brakuje,tak potrafi ją wykorzystywać, że często patrzę na nią zprzyjemnością, dostrzegając różne miłe cechy i.zazdroszcząc jej.To, co mnie od niej odpycha i przez cotrochę nią gardzę, to jej stosunek do chłopców, jejwyrachowanie i kokieteria.Nie osądzam jej za uczucia,jakie do nich żywi, ale za zachowanie.Ja patrzę na chłopaka, nawet wbrew woli, jak na chłopaka,ona natomiast specjalnie stara się nie widzieć w nichkolegów.Ona gorąco pragnie mieć chłopaka, stałego iprawdziwego, który by nie poprzestawał na wymianieliścików, ale kochał ją i to okazywał.To pragnienie sięspełni-241ło, zjawił się Lowka, kochający, naiwnie bezpośredni,ładny i uległy.15 jak ona szukała chłopaka? Do ilupisała? Tylko czy mogę ją potępiać za coś, co jest i wemnie, tyle że nie odważyłam się otwarcie do tego przyznaći lekceważąc opinię innych, dążyć do celu? Co prawda, Iraniezbyt przebierała w środkach.Ale to przecież kompletny przesąd, że to akurat chłopcypowinni pierwsi coś napisać, a nie dziewczyny.Zlekceważyła to, ale co osiągnęła? Stała się obiektempogardy i kpin.Podobno się pudruje, coś robi zpoliczkami, jej twarz to nie jest już twarz czternastoletniejdziewczyny, czasami gości na niej wystudiowany smutekalbo jest nienaturalnie ożywiona, oczy jej czasem dziwniebłyszczą, a usta uśmiechają się w sposób wyrafinowany ikuszący. Pociąg do chłopców zawsze budził we mnie pogardę iwstręt, ale ona tak ich lubi, potrafi się też ubrać.Dlaczegotak się chce wyróżnić? Po co te wysokie obcasy, te pięknebluzki? A jak dokładnie wszystko obmyśla i planuje wstosunku do chłopców, w jaki sposób się uśmiechnąć, jakpopatrzeć! Potrafi być przez cały wieczór smutna inieznośna w swoich kaprysach albo znów miła i dobra.Pamiętam, jak często rozmawiała i śmiała się z innymichłopakami tylko po to, żeby Lowka cierpiał, bo sprawiałojej przyjemność, gdy po raz kolejny się przekonywała, jakon ją kocha.8 kwietnia 1935Irina nie chodzi ostatnio do szkoły i Lowka prawiecodziennie po lekcjach ją odwiedza, a mnie śmieszy, gdypatrzę na niego, nienaturalnie milczącego, zmieszanego,zupełnie innego niż w szkole.Dziwi mnie to ichzachowanie: jak można tak jałowo spędzać czas? Gdyprzychodzę, oni milczą, jedynie czasami Lowka wtrącijakieś nieciekawe słówko.Dzisiaj wstąpiłam do niej po lekcjach, Lowka już tam był,siedzieli na kanapie w jej malutkim pokoju.Była z nimiAlonuszka z koleżanką Niną.Ira podkuliła nogi iuśmiechała się, oparta wygodnie.Trochę rozmawialiśmy,a potem zaczęliśmy się mocować.To jest zawsze miłe dlaobu stron.Zmiesznie to wyglądało, gdy Lowka ostrożnietrzymał Irę za ręce i udawał, że bije, przewracając ją pokanapie.242Przyjemnie mi było w jego towarzystwie, nie chciałamjeszcze wracać do domu, toteż włączyłam się do zabawy,stając po stronie Lowki.Z nim też się mocowałam,zabieraliśmy sobie rękawiczkę.Lowka mi się podoba,uświadomiłam to sobie i się uspokoiłam.Gdy go widzę,robi na mnie wrażenie i lubię na niego patrzeć, ale gdy gonie ma, od razu o nim zapominam i nie odczuwam jego nieobecności.To takie spokojne i prawie koleżeńskieprzywiązanie.Teraz z przyjemnością patrzyłam, jak on i Ira wygłupiająsię i szamoczą, Ira biła go rękawiczką po twarzy i chowałają.Wreszcie Lowka zabrał jej rękawiczkę i zaczął ją lekkouderzać w plecy.Drażniła mnie bezceremonialnakokieteria, pewność siebie Iry wobec Lowki, który był takinieśmiały i nieporadny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl