[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tu Tyzenhauz, który słyszał całą rozmowę, spytał nagle: Toś waść był w Kiejdanach u Radziwiłła? Kmicic zmieszał sięnieco i zaczął podrzucać swój obuszek. Byłem. Daj pokój obuszkowi  mówił dalej Tyzenhauz. A cóżeś to po-rabiał na książęcym dworze?NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG315 Gościem byłem  odrzekł niecierpliwie pan Kmicic  i książęcychleb jadłem, póki mi nie obrzydł po zdradzie. A czemuś to z innymi zacnymi żołnierzami do pana Sapiehy nieposzedł? Bom sobie ślub do Częstochowy uczynił, co tym łatwiejwaszmość zrozumiesz, gdy ci powiem, że nasza Ostra Brama byłaprzez Septentrionów zajęta.Pan Tyzenhauz począł głową kręcić i cmokać, aż to zwróciło uwa-gę króla, tak że i sam począł patrzeć badawczej na Kmicica.Ten zaś, zniecierpliwiony, zwrócił się do Tyzenhauza i rzekł: Mój mości panie! Czemu to ja się waćpana nie wypytuję, gdzieśprzebywał i coś robił? Wypytuj waść  odrzekł Tyzenhauz. Ja nie mam nic do ukry-wania. Ja też nie staję przed sądem, a jeśli stanę kiedy, to nie waść bę-dziesz moim sędzią.Zaniechaj mnie tedy, abym zaś cierpliwości niestracił.To rzekłszy wyrzucił obuch tak szparko, że aż zmalał na wysoko-ści, król oczy za nim podniósł i w tej chwili nie myślał już o niczyminnym jak tylko o tym, czy Babinicz uchwyci go w lot, czy nie uchwy-ci.Babinicz spiął konia, skoczył i uchwycił.Lecz tego samego wie-czora Tyzenhauz rzekł do króla: Miłościwy panie, coraz mniej mi się ten szlachcic podoba!. A mnie coraz więcej!  rzekł, wydymając usta, król. Słyszałem dziś, jak jeden z jego ludzi nazwał go pułkownikiem, aon tylko spojrzał groznie i zaraz tamtego skonfundował.W tym cośjest! I mnie się czasem widzi  rzekł król  że on nie chce wszystkiegogadać, ale to jego sprawa. Nie, miłościwy panie!  zawołał gwałtownie Tyzenhauz  to niejego sprawa, to sprawa nasza i całej Rzeczypospolitej.Bo jeśli to jakiprzedawczyk, który zgubę waszej królewskiej mości albo niewolęgotuje, to zginą razem z waszą królewską mością wszyscy ci, którzy wtej chwili oręż podnoszą, zginie cała Rzeczpospolita, którą ty jeden,miłościwy panie, ratować możesz. To go jutro sam wypytam.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG316 Bogdajbym był fałszywym prorokiem, ale jemu nic dobrego zoczu nie patrzy.Nadto on szparki, nadto śmiały, zbyt wielki rezolut, atacy ludzie na wszystko się ważą.Król zafrasował się.Nazajutrz dzień, gdy ruszono w drogę, kiwnął na Kmicica, by zbli-żył się ku niemu. Gdzieś ty był pułkownikiem?  spytał król nagle.Nastała chwila milczenia.Kmicic walczył sam ze sobą; paliła go chęć zeskoczyć z konia,upaść do nóg królewskich i raz zrzucić z siebie ten ciężar, który dzwi-gał, raz powiedzieć całą prawdę.Lecz ze zgrozą pomyślał znowu, jak straszne wrażenie musi uczy-nić to nazwisko: Kmicic, zwłaszcza po liście księcia Bogusława Ra-dziwiłła.Jakże on, niegdyś prawa ręka księcia wojewody wileńskiego, on,który przewagę jego utrzymał, do rozbicia nieposłusznych chorągwidopomógł, w zdradzie sekundował; jakże on, posądzony i oskarżony onajstraszniejszą zbrodnię zamachu na wolność królewską, zdoła terazprzekonać króla, biskupów i senatorów, że się poprawił, że się przero-dził i krwią za swe winy odpokutował?.Czym zdoła swych szczerychintencji dowieść, jakie dowody, prócz gołych słów, może złożyć?.Dawne winy ścigają go ciągle i nieubłaganie, jako psy zażarte ści-gają zwierza w kniei.Więc postanowił zamilczeć.Ale uczuł jednocześnie niewypowiedziany wstręt i obrzydzenie dowykrętów.Zali miałby temu panu, tak ze wszystkich sił duszy kocha-nemu, rzucać piasek w oczy i wymyślonymi historiami go zwodzić?Czuł, że do tego zabraknie mu sił.Więc po chwili tak mówić począł: Miłościwy królu! Przyjdzie czas, może niedługo, że będę mógłwaszej królewskiej mości całą duszę jako księdzu na spowiedzi otwo-rzyć.Ale chcę, żeby pierwej za mnie, za moją szczerą intencję, zawierność i za miłość do majestatu uczynki jakowe, nie gołe słowa, za-ręczały.Grzeszyłem, miłościwy panie, grzeszyłem przeciw tobie i oj-czyznie, a za mało mam jeszcze pokuty, więc takiej służby szukam, wktórej by poprawę łatwo znalezć.Kto wreszcie nie grzeszył? Kto niepotrzebuje bić się w piersi w całej tej Rzeczypospolitej? Być to może,żem ciężej zawinił od innych, alem się też i pierwej obejrzał.Nie py-taj, miłościwy panie, o nic, póki cię terazniejsza służba o mnie nieNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG317przekona; nie pytaj, bo nie mogę nic powiedzieć, aby sobie drogi izbawienia nie zamknąć, bo Bóg mi świadek i Najświętsza Panna, Kró-lowa nasza, żem tego nie zmyślił, iż ostatnią kroplę krwi gotowym zaciebie oddać.Tu oczy pana Andrzeja zwilgotniały, a taka szczerość i żal rozświe-ciły mu twarz, że oblicze silniej jeszcze od słów go broniło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl