[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczuł ruch między udami i za wszelką cenę starał sięmyśleć o czymś innym.Przeczytał napisy na ścianach, nie zastanawiając się nad ichtreścią.Zauważył, że żaden nie jest równoległy do brzegu kafelków.Prawie wszyst-kie tworzyły podobny kąt z krawędzią podłogi i Mattia ocenił, że był to kąt mniejszyod czterdziestu pięciu, a większy od trzydziestu stopni. Wez to  powiedziała Alice.Podała mu ostry jak sztylet kawałek szkła, które z jednej strony odbijało obra-zy, a z drugiej było czarne.Mattia nie rozumiał, o co jej chodzi.Dotknęła jego brodyi podniosła ją, tak jak chciała to zrobić przy ich pierwszym spotkaniu. Musisz to wyciąć.Ja sama nie dam rady  rzekła.Mattia spojrzał na odłamek lustra, a potem na prawą rękę Alice, która wskazy-wała tatuaż na brzuchu.Uprzedziła jego protest: Wiem, że potrafisz  powiedziała. Ja tego już nie chcę nigdy widzieć.Pro-szę, zrób to dla mnie.Mattia poruszył ostrym szkłem i dreszcz przebiegł jego ramię. Ale. zaczął. Zrób to dla mnie  przerwała mu Alice, kładąc mu rękę na ustach, żeby nicjuż nie mówił.Zrób to dla mnie, powtórzył w myślach Mattia.Te cztery słowa zaklinowałysię w jego głowie i sprawiły, że uklęknął przed dziewczyną.Obcasami dotykał ścianyza plecami.Nie wiedział, jak się ustawić.Dotknął niepewnie skóry przy tatuażu, żeby ją naciągnąć.Nigdy jeszcze nie zbliżył się tak bardzo twarzą do ciała żadnej dziew-czyny.Miał ochotę wciągnąć mocno powietrze, żeby poczuć, jak pachnie.Zbliżył kawałek szkła do skóry.Ręka mu nie zadrżała, gdy naciął ją trochę, niewięcej niż na szerokość palca.Alice zadygotała i nie zdołała powstrzymać krzyku.Mattia odsunął się gwałtownie.Ukrył ostrze za plecami, jakby chciał powie-dzieć, że to nie on. Nie mogę tego zrobić  powiedział.Spojrzał w górę.Alice płakała bezgłośnie.Oczy zacisnęła z bólu. Nie chcę już tego więcej widzieć  łkała.Mattia zrozumiał, że jej odwaga się wyczerpała, i odczuł ulgę.Wstał i pomy-ślał, że lepiej chyba wyjść z tej kabiny.Alice wytarła ręką kroplę krwi, spływającą jej po brzuchu.Zapięła dżinsy,podczas gdy Mattia szukał w myślach jakichś pocieszających słów. Przyzwyczaisz się.Niedługo przestaniesz go zauważać  rzekł. Jak to? Przecież będę go zawsze miała przed oczami. Właśnie dlatego  odparł Mattia. Właśnie dlatego nie będziesz go widzieć. Inny pokój1995 20Mattia miał rację.Dni spływały, jeden po drugim, zacierając stopniowo, jakdelikatny rozpuszczalnik, barwnik tatuażu Alice oraz wspomnienia obojga.Kontury,podobnie jak okoliczności, były wciąż dobrze widoczne, ciemne i wyrazne, ale kolo-ry zbladły, wymieszały się, aż przybrały nieokreślony, jednolity odcień, stały się neu-tralne i bez znaczenia.Lata liceum pozostały otwartą raną, która Mattii i Alice wydawała się tak głę-boka, że aż niemożliwa do zabliznienia.Przeszli przez nie w stanie bezdechu, on odcinając się od świata, ona  czując się przez świat odrzucona, aż do momentu, gdyuświadomili sobie, że właściwie jest im to już obojętne.Skonstruowali swoją przy-jazń, ułomną i asymetryczną, na którą składały się częste oddalenia i długie okresymilczenia; czystą, pustą przestrzeń, do której oboje mogli zawsze wrócić, w którejmogli oddychać, gdy mury szkoły stawały się nazbyt ciasne, by nie zauważać zadu-chu, jaki w nich panował.Pózniej, z biegiem czasu, rana dorastania zablizniała się.Jej krawędzie zbliży-ły się do siebie w wyniku niezauważalnego, ale nieustającego procesu.Przy każdymnowym zadraśnięciu, tworząca się krosta ulegała uszkodzeniu, ale potem uparcietworzyła się na nowo, jeszcze grubsza i ciemniejsza.Wreszcie nowa warstwa skóry,gładkiej i elastycznej, zastąpiła skórę rozdartą.Blizna, wpierw czerwona, zbladła i wkońcu nie można jej było odróżnić od innych.Teraz leżeli na łóżku Alice, z głowami po przeciwnych stronach, oboje trzyma-li nogi zgięte w nienaturalny sposób, tak by nie dotknąć się żadną częścią ciała.Alicepomyślała, że mogłaby się odwrócić i włożyć stopę pod plecy Mattii, udając, że tegonie zauważyła.Była jednak pewna, że natychmiast by się odsunął, i wolała zaoszczę-dzić sobie upokorzenia.%7ładne z dwojga nie zaproponowało, by włączyć jakąś muzykę.Nie mieli za-miaru nic robić, chcieli pozostać tak, jak byli i czekać, aż niedziela sama dotrze doswego końca i znowu przyjdzie czas na działanie  jedzenie kolacji, spanie, rozpo- częcie nowego tygodnia.Przez otwarte okno wpływało do pokoju żółte wrześnioweświatło, a wraz z nim niejednostajny szum ulicy.Alice stanęła nogami na łóżku, wprawiając w nieznaczne falowanie materacpod głową Mattii.Podparła się pięściami pod boki i przyglądała mu się z góry.Włosyzakrywały jej twarz, łagodząc jej surowy wyraz. Pozostań tam, gdzie jesteś!  rozkazała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl