[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stanęła przed otwartą na oścież bramą. Boranta: dopilnuj koni.Borek za mną.Wpadli do kuchni, chwycili gorejące polana, rozrzucili po całym domu.Pan na Aęgach, pachołkowie, chłopi znajdowali się w borze.Niewiastywszczęły przerazliwy lament, zagnała więc je do wypędzania żywego dobytkuw pola, a ledwie się z tym uporały, zapłonęły ze wszystkich końców słomianestrzechy. Możemy ruszać  Krysta dosiadła konia. Tamtym daliśmy wielki znaki wkrótce powinni go dostrzec.Powiedzcie panu na Aęgach  krzyknęła dokobiet  aby nie wpuszczał nigdy w swoje progi krzyżackich pachołków.Jeślinawet noszą biskupią mitrę!Wysunęła się znowu na czoło.Nie szukała już schronienia w lesie, pędziłaprosto jak strzelił w stronę Kodrąbia.Na widok zgliszcz westchnęła ciężko iwydawało się przez chwilę, że targa nią jakaś bezmierna żałość, usiłująca wy-płynąć ze łzami spod poruszających się szybko powiek.Zaraz jednak stężałyusta, w gniewnym odruchu dotknęła miecza.Spojrzała za siebie: Aęgi płonęłyjak olbrzymia pochodnia, ogień było widać chyba na całej wyspie.Zciągnęławodze, skręciła na północ.Gdzieś tam z boku, głęboko w puszczy, rozegrałysię nagle rogi i głosem nierównym i przenikliwym zaczęły roznosić dokołatrwogę.110  Co robisz?  wykrzyknął Borek. Pędzimy wprost na obławę! Nie przejmuj się  rzuciła przez ramię. Nasi tam szerzą popłoch, bodomyślili się, że chwila jest odpowiednia.Skręciła raz jeszcze i boczną drożyną popędziła na Duńską Górę.Rozbłysływ dali jeziora warnowskie, szeroko przed nimi rozłożył się bór.Zdawało się,że nie ma do niego dostępu, bo gdzie rzuciło się okiem, tam stali zbrojni. Borek do mnie!Pognał wierzchowca, przyskoczył. Pojedziesz teraz na czele  mówiła szybko. Gdy ujrzysz ludzi, krzyczile tchu w piersi, że biskup ginie, że trzeba go ratować, że ktoś podpala dwo-rzyszcza.Krzycz zresztą, co chcesz, aby tylko serca porazić strachem.Gdybyktoś próbował cię zatrzymać, bij i pędz naprzód, dopóki nie utkniesz w gąsz-czu. Rozumiem!Mocno wziął do serca ten rozkaz i na widok ludzi tak się rozhuczał, jakbycała wyspa miała wylecieć za chwilę w powietrze.Chłopi poruszyli się trwoż-nie, a Kagenowie, którzy tutaj trzymali straż, rąbnęli konie ostrogami i zamiastsię przyłączyć do tego dziwnego oddziałku złożonego z kilkunastu koni itrzech tylko ludzi, pognali w przeciwną stronę, aby ratować siebie i swojedworzyszcza. Ratujcie biskupa!  zawył Borek przerażająco. Zmierć wisi nad nim!.Jakby mu do wtóru, zagrały w różnych miejscach myśliwskie i wojenne ro-gi, z lasu zaczęły wypadać gromady chłopstwa.Pędziły na oślep w panicznejtrwodze, ze strasznym krzykiem, z jękiem tak przejmującym, jakby już ktośtam podrzynał gardła.Za nimi pozostały podobno liczne ofiary, rycerze prze-padali w mroku, wilki rozrywały pachołków, na wszystkich runęły nagle znieba jakieś nadludzkie moce.I one to pochwyciły w końcu nawet samegobiskupa!.Borek wciąż jechał naprzód.Zniknęli ludzie, dróżka zamieniła się w ścież-kę, przepadła ścieżka.Bór stawał się coraz gęstszy i wreszcie tak stwardniał,że trzeba było zatrzymać konie. Napracowałem się tak rzetelnie, że muszę wreszcie odpocząć  rzekłraznie. A przy sposobności popatrzeć na naszą zdobycz.Ciekaw jestem, czyudało się doprowadzić wszystkie wierzchowce.111 Zsunął się z siodła, zawiesił przyłbicę na łęku i przepychał się długo przezgąszcz, dopóki nie dotarł do czuwającego na końcu Boranty.Były wszystkie.Ucieszony niezmiernie, zabrał go z sobą i znalazł się znowu przy Kryście. Ależ z ciebie dziewczyna!. pokręcił głową. Tak nas poprowadzić!A ja, głupi, chciałem dawać ci dobre rady, jako że niewiasta, jak wiadomopowszechnie, do boju niezdatna.Widocznie ty jesteś inna.Zadumał się i przez pewien czas potrącał nogą wysoką trawę. Tak, musisz być inna  doszedł do wniosku. Jednego tylko jeszcze niemogę zrozumieć  popatrzył na nią uważnie. Dlaczego nie pozwoliłaś zabićbiskupa? Czyżbyś się zlękła mitry? Niepotrzebnie.Według naszych, dymiń-skich praw, kto przypasuje miecz do boku, ten przestaje być księdzem.Dlate-go od czasu do czasu puszczamy z ogniem nawet klasztory i ścinamy duchow-ne głowy.Trochę to pomaga, ale nie bardzo.Gdy człowieka złoży boleść,przychodzi jakiś nowy klecha, łasi się, przypomina o piekle, obiecuje modli-twy za duszę i podsuwa do podpisania cyrograf.Człowiek boi się tego, cobędzie po śmierci, więc podpisuje.Ale wtedy przepada zazwyczaj dla roducały majątek.Krysta słuchała w milczeniu.Dzwięczny, młodzieńczy głos zakradł sięznowu do uszu i wydało się jej, że widzi poprzez listowie pochyloną czujnie,dziwnie miłą sylwetkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl