[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy nareszcie dostał się do uniwersytetu prześladowano go porcjami, które niedawno podawał gościom.Odetchnął dopiero na Syberii.Tam mógł pracować, tam zdobyłuznanie i przyjazń Czerskich, Czekanowskich, Dybowskich.Wrócił dokraju prawie uczonym, lecz gdy w tym kierunku szukał zajęcia, za-krzyczano go i odesłano do handlu. To taki piękny kawałek chleba w tak ciężkich czasach!No i wrócił do handlu, a wtedy zawołano, że się sprzedał i żyje nałasce żony, z pracy Minclów.Traf zdarzył, iż po kilku latach żona umarła zostawiając mu dośćspory majątek.Pochowawszy ją Wokulski odsunął się nieco od sklepu,a znowu zbliżył się do książek.I może z galanteryjnego kupca zostałbyna dobre uczonym przyrodnikiem, gdyby znalazłszy się raz w teatrzenie zobaczył panny Izabeli.Siedziała w loży z ojcem i panną Florentyną, ubrana w białą suknię.Nie patrzyła na scenę, która w tej chwili skupiała uwagę wszystkich,ale gdzieś przed siebie, nie wiadomo gdzie i na co.Może myślała oApollinie?.Wokulski przypatrywał się jej cały czas.Zrobiła na nim szczególne wrażenie.Zdawało mu się, że już kiedyśją widział i że ją dobrze zna.Wpatrzył się lepiej w jej rozmarzone oczyi nie wiadomo skąd przypomniał sobie niezmierny spokój syberyjskichpustyń, gdzie bywa niekiedy tak cicho, że prawie słychać szelest du-chów wracających ku zachodowi.Dopiero pózniej przyszło mu namyśl, że on nigdzie i nigdy jej nie widział, ale  że jest tak coś  jakbyna nią od dawna czekał. Tyżeś to czy nie ty?.  pytał się w duchu, nie mogąc od niejoczu oderwać.Odtąd mało pamiętał o sklepie i o swoich książkach, lecz ciągleszukał okazji do widywania panny Izabeli w teatrze, na koncertach lubna odczytach.Uczuć swoich nie nazwałby miłością i w ogóle nie byłpewny, czy dla oznaczenia ich istnieje w ludzkim języku odpowiedniwyraz.Czuł tylko, że stała się ona jakimś mistycznym punktem, w któ-NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG82rym zbiegają się wszystkie jego wspomnienia, pragnienia i nadzieje,ogniskiem, bez którego życie nie miałoby stylu, a nawet sensu.Służbaw sklepie kolonialnym, uniwersytet, Syberia, ożenienie się z wdową poMinclu, a w końcu mimowolne pójście do teatru, gdy wcale nie miałchęci  wszystko to były ścieżki i etapy, którymi los prowadził go dozobaczenia panny Izabeli.Od tej pory czas miał dla niego dwie fazy.Kiedy patrzył na pannęIzabelę, czuł się absolutnie spokojnym i jakby większym; nie widząc myślał o niej i tęsknił.Niekiedy zdawało mu się, że w jego uczuciachtkwi jakaś omyłka i że panna Izabela nie jest żadnym środkiem jegoduszy, ale zwykłą, a może nawet bardzo pospolitą panną na wydaniu.Awówczas przychodził mu do głowy dziwaczny projekt: Zapoznam się z nią i wprost zapytam: czy ty jesteś tym, na coprzez całe życie czekałem?.Jeżeli nie jesteś, odejdę bez pretensji iżalu.W chwilę pózniej spostrzegał, że projekt ten zdradza umysłowezboczenie.Kwestię więc: czym jest, a czym nie jest, odłożył na bok, apostanowił, bądz co bądz, zapoznać się z panną Izabelą.Wtedy przekonał się, że między jego znajomymi nie ma człowieka,który mógłby go wprowadzić do domu Aęckich.Co gorsze: pan Aęcki ipanna byli klientami jego sklepu, lecz taki stosunek, zamiast ułatwić,utrudniał raczej znajomość.Stopniowo sformułował sobie warunki zapoznania się z panną Iza-belą.Ażeby mógł nic więcej, tylko szczerze rozmówić się z nią, należa-ło:Nie być kupcem albo być bardzo bogatym kupcem.Być co najmniej szlachcicem i posiadać stosunki w sferach arysto-kratycznych.Nade wszystko zaś mieć dużo pieniędzy.Wylegitymowanie się ze szlachectwa nie było rzeczą trudną.W maju roku zeszłego Wokulski wziął się do tej sprawy, którą jegowyjazd do Bułgarii o tyle przyspieszył, że już w grudniu miał dyplom.Z majątkiem było znacznie trudniej; w tym przecie dopomógł mu los.W początkach wojny wschodniej przejeżdżał przez Warszawę bo-gaty moskiewski kupiec, Suzin, przyjaciel Wokulskiego jeszcze z Sy-berii.Odwiedził Wokulskiego i gwałtem zachęcał go do przyjęciaudziału w dostawach dla wojska. Zbierz pieniędzy, Stanisławie Piotrowiczu, ile się da  mówił  auczciwe słowo, zrobisz okrągły milionik!.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG83Następnie półgłosem wyłożył mu swoje plany.Wokulski wysłuchał jego projektów.Do wykonania jednych niechciał należeć, inne przyjął, lecz wahał się.%7łal mu było opuścić mia-sto, w którym przynajmniej widywał pannę Izabelę.Ale gdy w czerwcuona wyjechała do ciotki, a Suzin począł naglić go depeszami, Wokulskizdecydował się i podniósł całą gotówkę po żonie w ilości rs trzydzieścitysięcy, którą nieboszczka trzymała nietykalną w banku.Na kilka dni przed wyjazdem zaszedł do znajomego lekarza Szu-mana, z którym pomimo obustronnej życzliwości widywali się nieczę-sto.Lekarz, %7łyd, stary kawaler, żółty, mały; z czarną brodą, miał repu-tację dziwaka.Posiadając majątek leczył darmo i o tyle tylko, o ile byłomu to potrzebnym do studiów etnograficznych; przyjaciołom zaś swo-im raz na zawsze dał jedną receptę: Używaj wszystkich środków, od najmniejszej dozy oleju do naj-większej dozy strychniny, a coś ci z tego pomoże, nawet na  nosaci-znę.Gdy Wokulski zadzwonił do mieszkania lekarza, ten właśnie byłzajęty gatunkowaniem włosów rozmaitych osobników rasy słowiań-skiej, germańskiej i semickiej i przy pomocy mikroskopu mierzył dłuż-sze i krótsze średnice ich przekrojów. A, jesteś?. rzekł do Wokulskiego odwracając głowę. Nałóżsobie fajkę, jeżeli chcesz, i kładz się na kanapie, jeżeli się zmieścisz.Gość zapalił fajkę i położył się, jak mu kazano, doktór robił swoje.Przez pewien czas obaj milczeli, wreszcie odezwał się Wokulski: Powiedz mi: czy medycyna zna taki stan umysłu, w którym czło-wiekowi wydaje się, że jego rozproszone dotychczas wiadomości i.uczucia złączyły się jakby w jeden organizm? Owszem.Przy ciągłej pracy umysłowej i dobrym odżywianiumogą wytworzyć się w mózgu nowe komórki albo  skojarzyć się mię-dzy sobą dawne.No i wówczas z rozmaitych departamentów mózgu i zrozmaitych dziedzin wiedzy tworzy się jedna całość. A co znaczy taki stan umysłu, w którym człowiek obojętnieje dlaśmierci, ale za to poczyna tęsknić do legend o życiu wiecznym?. Obojętność dla śmierci  odpowiedział doktór  jest cechą umy-słów dojrzałych, a pociąg do życia wiecznego  zapowiedzią nadcho-dzącej starości.Znowu umilkli.Gość palił fajkę, gospodarz kręcił się nad mikro-skopem.NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG84 Czy myślisz  spytał Wokulski  że można.kochać kobietę wsposób idealny, nie pożądając jej? Naturalnie.Jest to jedna z masek, w którą lubi przebierać się in-stynkt utrwalenia gatunku. Instynkt  gatunek  instynkt utrwalenia czegoś i  utrwalenia ga-tunku!. powtórzył Wokulski. Trzy wyrazy, a cztery głupstwa. Zrób szóste  odpowiedział doktór, nie odejmując oka od szkła i ożeń się. Szóste?. rzekł Wokulski podnosząc się na kanapie. A gdzieżpiąte? Piąte już zrobiłeś: zakochałeś się. Ja?.W moim wieku? [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl