[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jedyna różnica polegała na tym, żeJanet mogła tę swoją jeszcze nasilić, mówiąc cokolwiek w czasie lunchu.BoJanet miała głos, który mógł podnieść stężenie tlenku azotu we krwi tak, że wżyłach robiły się bąble.Nie mówiła prawie nigdy mądrych ani interesującychrzeczy.Zresztą, to nie było istotne.Janet miała po prostu wprawiać w drganiaswoje struny głosowe i wzmacniać je ruchem języka i warg, a najlepiej, abyprzy tym jej wargi były pogryzione na skutek wydarzeń minionej nocy lubintensywnie czerwone od szminki; Janet dbała o to, aby choć jeden z tychwarunków był zawsze spełniony.Drgania nie musiały układać się w żadnesensowne słowa lub zdania.I chociaż Janet należała do tej grupy kobiet, któresilnik samochodowy z wtryskiem myliły z silnikiem z wytryskiem, on i takuwielbiał jej słuchać.Szczególnie gdy mówiła o wytrysku tym swoim wilgotnym głosem.Pamięta, że wtedy, po tej rozmowie z profesorem, jego erekcja osiągnęłataką intensywność, że odczuwał autentyczny fizyczny ból.Pamięta też, żezamknął swoje biuro na klucz od środka, zadzwonił do Janet pod bylepretekstem, aby tylko usłyszeć jej głos, i zaczął się onanizować.Janetopowiadała mu jakąś idiotyczną historię przez telefon, on lewą dłonią zakryłmikrofon słuchawki, aby nie mogła słyszeć, co się z nim dzieje, a prawą robił tosobie.Gdy skończył, Janet ciągle jeszcze mówiła, a on zdał sobie zprzerażeniem sprawę, że ejakulował, fantazjując o mapie genomu pewnejbakterii powodującej tyfus.Czasami zastanawiał się, czy i ta perwersja była uwarunkowana jakąśsekwencją genów w podwójnej spirali.Jeśli tak, to jego sekwencja i tak ułożyła się niezle.Znał znacznie gorszeperwersje z tejże tematyki.Kiedyś, zafascynowany powieścią Prousta, postanowił dowiedzieć sięczegoś więcej o nim samym.To, co przeczytał, było dość szokujące.Tendrobny, cherlawy, zawsze chory, kaszlący, egzaltowany, chorobliwie wrażliwy iwymagający zawsze kobiecej opieki syn arystokraty mimo niezwykłego 146 JANUSZ L.WIZNIEWSKIwrażenia, jakie wywierał na kobietach, sam wyznał, że onanizował się dośćregularnie.Głównie podpatrując młodych chłopców, rozbierających się przedpójściem do łóżka.Czasami gdy i to nie dostarczało mu satysfakcji, kazałsłużącemu wnosić do sypialni osłoniętą jedwabną czarną apaszką klatkę zdwoma szczurami.Jeden był ogromny i wygłodzony, drugi mały i leniwy zprzejedzenia.Proust, onanizując się, zdejmował apaszkę przykrywającą klatkę igdy duży głodny szczur pożerał małego.on ejakulował.W pierwszym odruchupoczuł obrzydzenie.Potem, po głębszym zastanowieniu, postanowił przeczytaćwszystko, co Proust napisał.Odraza zniknęła.Jeszcze inną sekwencję musiał nosić w sobie przystojny, kochany przezkobiety John Fitzgerald Kennedy, prezydent USA, który, umierając takspektakularnie w Dallas, stał się nieśmiertelny.Z publikowanych wspomnień onim wyłania się obraz seksoholika o wyrafinowanych preferencjachseksualnych.Kennedy szczególnie upodobał sobie akty miłosne w wannie,głównie ze względu na nieustanne bóle kręgosłupa.Kobiety, które kochały się znim, zazwyczaj stały nachylone poza wanną i całując go, pieściły jego ciało.Gdy zbliżał się finalny moment - dla Kennedy'ego oczywiście - do łazienkiwpadał ochroniarz i chwytając kobietę za kark, przytapiał ją w wannie.Wmomencie gdy ta resztkami sił, w konwulsjach, usiłowała się uwolnić, Kennedyrzekomo z rozkoszą ejakulował.Sekwencja genów odpowiedzialna za tę perwersję wydała mu sięzdecydowanie gorsza niż ta u Prousta.Wtedy jednak nie interesował go ani Proust, ani Kennedy, wtedy myślałtylko o tym, co się zdarzyło i co będzie dalej.Nagle stał się częścią  naszejgrupy i od tego dnia sekwencjonowanie genów pewnej bakterii stało sięnajważniejszą sprawą jego życia.Mając taką mapę, można by  przetłumaczyć ją na białka sterująceprocesami życiowymi, znając biochemię tych białek można by wiedzieć naprzykład, jaki gen odpowiedzialny jest za wytwarzanie przez organizm ludzkidopaminy, której niedomiar prowadzi do choroby Parkinsona, a jej nadmiar jestrejestrowany (zazwyczaj przez bardzo krótki okres) w przypadku stanupowszechnie opisywanego w literaturze nienaukowej jako stan zakochania.Niedość, że wyleczyliby tą wiedzą tysiące nieuleczalnie chorych i poniżanych przez S@MOTNOZ W SIECI 147tę chorobę ludzi, to na dodatek mogliby się genetycznie zakochiwać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl