[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.przecież to fantazja.wyśmieją głupiego Lemona za takie pomysły.no, towyśmieją.a głupi Lemon to sprawdzi.bo jest głupi.aleskoro nie ma innego wyjaśnienia.cholera zaklął nagle.Czy mnie muszą przychodzić do głowy takie idiotycznepomysły? Ale gdyby się okazało, że nie są idiotyczne.Spojrzał na zegarek dochodziła dziewiętnasta.Wcisnąłgłębiej w kąt puszki po piwie, nabazgrał szybko kartkę doPameli i wyszedł z mieszkania.Chwilę po jego wyjściuzadzwonił telefon.Drażniący ciszę, przenikliwy dzwięk długorozlegał się w pustym pokoju.Pamela Jones wyszła z biura wcześniej niż zwykle.Udało jejsię załatwić tego dnia kilka spraw pozornie nie do załatwienia iszef w przypływie łaskawości zwolnił ją godzinę wcześniej.Postanowiła przygotować z tej okazji ucztę dla Lemona.Musiała jeszcze tylko zrobić zakupy.Miała wyrzuty sumieniawobec Jacka.Wciągnęła go w sprawę, o której sama niewiedziała już, co myśleć, a on zaangażował się po uszy.Mówił imyślał już niemal wyłącznie o tym.Będzie miał nauczkę, żeby nie przejmować się moimgadaniem przewidywała smętnie kiedy okaże się, że towszystko bzdury.Zamyślona wchodziła do domu towarowego.Było dosyć tłoczno.Pamela automatycznie przepuściła jakąśstarszą damę z wnuczką i już chciała ruszyć w kierunku stoiskna parterze, kiedy ktoś dotknął lekko jej pleców.Chciała sięodwrócić, lecz w tej samej chwili poczuła dziwne drżenie i zarazpotem przerazliwy chłód w okolicy serca.Chłód niemalnatychmiast przerodził się w przenikliwy, narastający ból wklatce piersiowej.Poczuła, że brak jej powietrza. Boże. zdołała tylko wykrztusić i mgła zaczęłaprzesłaniać jej oczy.Szarpnęła gwałtownie kołnierzyk bluzki.Za plecami usłyszała czyjś cichutki, przerażająco okrutnyśmiech.Straciła przytomność.Przy drzwiach supermarketu zrobił się ruch.Jakaś kobietakrzyknęła widząc upadającą bezwładnie Pamelę, nad którąnatychmiast zebrała się grupka osób.W kilka chwil pózniejjedna z ekspedientek telefonowała po karetkę, ktoś innypróbował cucić Pamelę klepiąc ją po policzkach.Bez rezultatu.Leżała bezwładnie, a z rozciętego przy upadku czoła powolisączyła się krew.Rozdział VIIJack Lemon był już porządnie zmęczony.Przeszło godzinęzajęło mu tropienie śladów swojego starego znajomego TomaRandalla.Lemon stracił z nim kontakt kilka lat temu, kiedyRandall, po rozwodzie z żoną, która nie mogła znieść jegozainteresowań i powodowanych przez nie konsekwencji,zmienił adres.Odszukanie obecnego wymagało od Lemonadwóch wizyt i kilku telefonów.Teraz siedział w jednym z dwóchobszernych pokoi zajmowanych przez Toma i rozglądał się niebez zdziwienia.Parę wieków temu spalono by go na stosie pomyślał patrząc na wypełniające olbrzymią, oszkloną szafęprzedmioty, których zastosowania nie umiał nawetprzewidzieć.Stosy kijów dziwnych kształtów, różnego rodzajuniewielkie walce i stożki, pałeczki, spirale, kule różnychkolorów.Na szafie w specjalnej gablotce wykonanej zpleksiglasu stało sporych rozmiarów skomplikowaneurządzenie, które jak na to wskazywały zainstalowane w nimliczniki przypominające woltomierze miało chyba cośwspólnego z elektrycznością, ale co i w jakim stopniu, tegoLemon nie próbował nawet zgadnąć.Nad nim, na przestrzenicałego sufitu rozpościerała się olbrzymia mapa nieba, zdyskretnie zaznaczonymi liniami, świadczącymi, że niezupełnieo astronomię tu chodziło.Reszty dopełniały ciężkie wygodnemeble z czarnego drzewa i zajmująca całą ścianę biblioteka.Widoczne na grzbietach książek tytuły dość wyraznie różniły jąod przeciętnych, domowych księgozbiorów.Naprzeciw Lemona siedział ostrzyżony na jeża,trzydziestokilkuletni mężczyzna i z rozbawieniem,niepozbawionym zadowolenia, obserwował reakcje malującesię na twarzy Jacka.Tom Randall był najogólniej mówiąc jednym zpasjonatów, o których myślał niedawno Lemon.Zajmował sięwieloma tajemniczymi i niezbadanymi zjawiskami, jednakgłówną domeną jego działalności było różdżkarstwo.Miał jużza sobą dość znaczne sukcesy na tym polu, ustaloną pozycję idobrą opinię w swoim środowisku oraz jedną pracę naukowąpoświęconą specyfice i oddziaływaniu żył wodnych.Finansowoprosperował także co najmniej niezle, klientów bowiem,gotowych dobrze zapłacić za jego fachowe usługi, niebrakowało. Podoba ci się? zapytał częstując Lemona papierosem. Dla mnie bomba mruknął Lemon. Przerabiasz tupiasek na złoto? Jeszcze nie, to będę robił na emeryturze.Lemon miał trudności z przedstawieniem swojej sprawy.Coprawda jego pomysły w tym otoczeniu wydawały się niecomniej absurdalne, jednakże z drugiej strony miał przed sobąniewątpliwie fachowca w swojej dziedzinie, więckompromitacja mogła okazać się tym większa. Tom. zaczął niepewnie. Jest pewna sprawa, w którejchciałem się ciebie poradzić.Mam w związku z nią pewienpomysł i.chciałbym, żebyś pomógł mi go zweryfikować.Niemam pojęcia, czy to coś jest w ogóle możliwe. Lubię tak zaczynające się rozmowy przerwał muRandall. Mów śmiało, sprawisz mi prawdziwą przyjemność.Nie cierpię tych banalnych rozmów zawsze toczących się wokółpieniędzy, kariery albo kobiet.W najlepszym razie ludziespotykają się i opowiadają sobie, co robili w czasie weekendu.Ile razy mam pecha i trafiam na takie dyskusje, jestem potemotępiały, jak w poranek po nocnym pijaństwie.A propospijaństwa, przepraszam, ale nie mam nic mocniejszego,nauczyłem się nie potrzebować używek, poza tą jedną wskazał na papierosa. Ta też przeszkadza mi w pracy, ale jestjeszcze gorzej, kiedy zamiast pracować myślę o tym, żechciałbym zapalić. Dobrze mi robi woda mineralna uspokoił go Lemon. Zwietnie Randall wyszedł z pokoju i wrócił po chwiliniosąc dwie szklanki napełnione wodą mineralną.Dorzucił donich po dwie kostki lodu, postawił na stole i usiadł wygodnie. Słucham powiedział zaplatając dłonie i opierając na nichbrodę. Boję się, że mogę cię nieco rozczarować.Ta sprawapośrednio dotyczy pieniędzy uśmiechnął się pośrednio teżkobiety.Mimo to spróbuję.Nie bardzo widzę inne wyjście.Powoli, starając się nie pominąć żadnego istotnegoszczegółu, opowiedział Randallowi całą historię.Tom słuchałcały czas uważnie, z lekko pochyloną i wspartą na dłoniachgłową.Kiedy Lemon skończył, spojrzał na niego lekkozdziwiony
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec, Biedny Ojciec
- I. Robert Kiyosaki Bogaty ojciec biedny ojciec
- Roberts Nora Więzy krwi (Prawo krwi)
- Maddox Roberts John Conan 44 Conan i amazonka
- Roberts Nora Trzy Siostry [Siostry z klanu MacGregor]
- Roberts Nora Na wagę złota (Serce pełne złota)
- Black Americans of Achievement Robert E. Jakoubek Jesse Jackson, Civil Rights Leader and politician (2005)
- 008. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz2 Ten, Który Przychodzi Ze Œwitem
- 10. Robert Jordan Koło Czasu t5 cz2 Spustoszone Ziemie
- Marjorie M. Liu Pocałunek łowcy 01 Pocałunek łowcy
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- conclusum.xlx.pl