[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Amyślałem o Chriście Bohlmann.Lata minęły odkąd wspomnienie Christy przeszło mi przez myśl, lecz relacja Grace zezmarszczonym czołem na temat Jacka czającego się tam, gdzie nie należał, w całości je przywróciło.Pamiętam ostatni dzień, w którym ją zobaczyłem, gdy Christa i Beck kłócili się w kuchni,pokoju gościnnym, korytarzu, potem znów w kuchni, warcząc i wrzeszcząc na siebie nawzajem jakokrążające się wilki.Byłem młody, miałem około ośmiu lat, więc Beck wydawał mi się wtedy niczymgigant - nieznaczny, gniewny bóg ledwie trzymającego swoje nerwy na wodzy.Krążył z Christą pocałym domu, przysadzistą młodą kobietą z twarzą pomarszczoną od nerwów.- Zabiłaś dwoje ludzi, Christo.Kiedy się z tym pogodzisz?- Zabiłam? Zabiłam?  jej głos był piskliwy dla moich uszu, niczym pazury na szkle. A co zemną? Spójrz na mnie.Moje życie jest skończone.- Nie jest skończone  wyrwał się Beck. Wciąż oddychasz, czyż nie? Twoje serce wciąż bije?Tego nie mogę powiedzieć o twych dwóch ofiarach.Pamiętam, że aż skurczyłem się na dzwięk głosu Christy  gardłowego, ledwie zrozumiałegokrzyku.- To nie jest życie!Beck dał jej kazanie na temat samolubności i odpowiedzialności, a ona mu oddała z nutkąbluznierstwa, którą byłem wręcz zszokowany; nigdy wcześniej nie słyszałem słów.- A co z tym gościem w piwnicy?  urwał Beck.Z mojego punktu obserwacyjnego w korytarzumogłem dojrzeć plecy Becka. Ugryzłaś go, Christo.Zrujnowałaś mu teraz życie.I zabiłaś dwoje ludzi,tylko dlatego, że cię przezywali.Wciąż czekam na to by ujrzeć odrobinę żalu z twojej strony.Kurczę,wziąłbym nawet jedynie gwarancję, że to się więcej nie powtórzy.- Dlaczego miałabym ci cokolwiek gwarantować? Czy kiedykolwiek mi coś dałeś?  warknęłaChrista.Jej ramiona były przygarbione i drgały. I wy nazywacie siebie paczką? Jesteściezbiorowiskiem.Jesteście obrzydliwością, kultem.Będę robić, co chcę.Przebrnę przez to życie tak jakmi się to podoba.Głos Becka był strasznie, strasznie równy.Pamiętam, że nagle stało im się wtedy żal Christy,bo Beck przestawał brzmieć jakby był zły wtedy, gdy był w najgorszym ze stanów.- Obiecaj mi, że to się nigdy więcej nie powtórzy. Popatrzała wtedy prosto na mnie  nie, nie na mnie.Prześwidrowała mnie na wskroś.Jejmyśli wędrowały gdzieś daleko stąd, uciekając realności jej zmieniającego się ciała.Z dolnej części jejczoła wystawała żyła, a jej paznokcie były pazurami.- Nie jestem ci nic dłużna.Idz do diabła.Beck powiedział bardzo cicho:- Wynoś się z mojego domu.I zrobiła to.Trzasnęła szklanymi drzwiami tak mocno, że naczynia w szafkach kuchennychzastukotały.Kilka chwil pózniej, usłyszałem, że drzwi otwierają się i znów zamykają, gdy Beck podążyłza nią.Pamiętam że było wystarczająco zimno na zewnątrz że martwiłem się że Beck się przemieni izostawi mnie samego w domu.Ten lęk był wystarczającą pobudką do tego, bym wyślizgnął się zkorytarza do pokoju gościnnego, gdy usłyszałem wielki huk.Beck cicho wszedł do domu, drżąc z zimna i zagrożenia zmiany.Delikatnie położył broń naladzie, jakby była zrobiona ze szkła.Potem mnie zauważył, stojącego w pokoju, z rękomaskrzyżowanymi na piersi a palcami kurczowo trzymającymi się moich bicepsów.Wciąż pamiętam, jak brzmiał jego głos, gdy powiedział:  nie dotykaj tego, Sam.Pusty.Podarty.Poszedł do swojego biura i położył głowę na swoich ramionach na resztę dnia.O zmrokurazem z Ulrikiem wyszli na zewnątrz, ich głosy były niskie i uciszone; przez okno zobaczyłem, jak Ulrikbierze szuflę z garażu.A teraz - oto jestem, leżę w łóżku u Grace.A gdzieś tam kręcił się Jack.Wkurzeni ludzie niebyli dobrymi wilkołakami.Podczas gdy Grace była w szkole, podjechałem do domu Becka.Zajazd był pusty, a oknaciemne; nie miałem serca wejść do środka i zobaczyć, jak długo jest już niezamieszkany.Bez Becka,wymuszającego na paczce bezpieczeństwo, kto miałby trzymać Jacka w ryzach?Niepożądane poczucie obowiązku szczypało mnie w gardło.Beck miał komórkę, lecz niepamiętałem numeru, nieważne jak długo plądrowałem moje wspomnienia.Przycisnąłem moją twarzdo poduszki i modliłem się, by Jack nikogo nie ugryzł, bo gdyby zaczął stawać się problemem, niesądzę bym był na tyle silny by wykonać to, co byłoby w takiej sytuacji stosowne. Rozdział dwudziesty pierwszySamGdy budzik Grace zadzwonił do szkoły o 6:45, wykrzykując mi do uszu elektronicznenieprzyzwoitości, z miejsca wystrzeliłem w powietrze z walącym sercem, tak jak zrobiłem to dzieńprzedtem.Moja głowa wypchana była snami: wilkami i ludzmi i krwią rozmazaną na wargach.- Ummmm  wymamrotała Grace, niezaniepokojona, podciągając prześcieradła wokół swojejszyi. Wyłącz to, dobra? Wstaję już.Wstanę & za sekundkę. przewróciła się, jej blond głowa byłaledwie widoczna z krańca koca, i utopiła się w łóżku jakby wrosła w materac.I to by było na tyle.Ona spała, a ja nie.Pochyliłem się, opierając na oparciu na głowę przy jej łóżku i pozwoliłem jej leżeć przy moimboku, ciepłej i śniącej, jeszcze przez kilka minut.Pogłaskałem jej włosy ostrożnymi palcami, podążającza śladem linii od jej czoła, wokół jej uszu i na dół, aż na sam koniec jej długiej szyi, gdzie jej włosyprzestawały być właściwymi włosami, a miast tego stawały się małymi, dziecięcymi kłębuszkami,które były niezle poszadzone.Były fascynujące, te delikatne piórka które miały urosnąć by stać się jejwłosami.Niewiarygodnie mnie kusiło, by się nachylić i je ugryzć, tak delikatnie, by ją obudzić ipocałować i sprawić, że spózni się do szkoły, lecz nie mogłem przestać myśleć o Jacku i Chriście iludziach, z których byli zli wilkołacy.Gdybym poszedł do szkoły, czy wciąż byłbym w stanie podążyć zatropem Jacka z moim słabszym węchem?- Grace  wyszeptałem. Obudz się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl