Strugaccy A. i B. Bajka o trojce

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wszyscy zamilkli.Licznik wystukał jeszcze siedem kilo-metrów, a wzgórze, jak poprzednio, nie zbli�yło si� naweto metr.Zaintrygowane szumem motoru krowy przez jakiS czaspatrzyły w nasz� stron�, potem zupełnie straciły zaintereso-wanie i znów zanurzyły mordy w trawie.Na tylnym siedze-niu wzrastało wzburzenie.Chlebowwodow i Farfurkis robilimi�dzy sob� ciche uwagi, rzeczowe i złowieszcze. Szkod-nictwo twierdził Chlebowwodow. Sabota� dodał Far-furkis. Ale złoSliwy.Potem przeszli na szept i doszło domnie tylko: & Na podkładkach& no tak, koła si� kr�c�, a sa-mochód stoi.Komendant?& A mo�e i p.o.& benzyna& nad-wer�enie ekonomiki& , potem spisz� z du�ym przebiegiem,a on całkiem nowy& .Nie zwracałem uwagi na te złowró�b-ne papugi, gdy nagle trzasn�ły drzwi i strasznym, oddalaj�-cym si� gwałtownie głosem wrzasn�ł Chlebowwodow.Z ca-łej siły wcisn�łem hamulec.�awr Fiedotowicz sił� inercji,nie zmieniaj�c postawy, r�bn�ł w szyb� z drewnianym stu-kiem.W oczach pociemniało mi od uderzenia, metalowe z�byFarfurkisa szcz�kn�ły nad moim uchem.Samochód zarzucił.Gdy kurz opadł, zobaczyłem daleko z tyłu towarzysza Chle-bowwodowa, który jeszcze toczył si� w Slad za nami, wyma-chuj�c ko�czynami. CoS nie tak? zapytał �awr Fiedotowicz normalnymgłosem.Chyba nawet nie zauwa�ył uderzenia. TowarzyszuChlebowwodow, usu�cie problem&111UsuwaliSmy problem doS� długo.Przyszło nam iS� poChlebowwodowa.Le�ał około trzydziestu metrów za nami,obszarpany, z p�kni�tymi spodniami i bardzo zdziwiony.Okazało si�, �e pos�dził mnie i komendanta o spisek, �e nibyniezauwa�alnie postawiliSmy samochód na podkładkachi maj�c na widoku korzySci materialne wyrabiamy fałszywykilometra�.Poruszony poczuciem obowi�zku postanowiłwyjS� z samochodu i wyprowadzi� nas w pole, zagl�daj�cpod samochód.Był wstrz�Sni�ty faktem, �e si� nie powio-dło.Wraz z komendantem przywlekliSmy go do samochodui poło�yliSmy tak, aby osobiScie przekonał si� o swojej po-myłce, a sami udaliSmy si� na pomoc Farfurkisowi, którynie mógł znalex� swoich okularów i górnej szcz�ki.Farfur-kis szukał w samochodzie, a komendant znalazł je dalekoz przodu.Nieporozumienie było w pełni wyjaSnione, protesty Chle-bowwodowa okazały si� doS� powierzchowne, a �awr Fie-dotowicz uznał, �e ciepłego mleka nie ma, nie b�dzie i niemo�e by�.Zgłosił wniosek, �eby nie traci� przynale�nej na-rodowi benzyny i przyst�pi� do wypełniania swoich obowi�z-ków. Towarzyszu Zubo powiedział. Przedstawcie spraw�.Sprawa numer dwadzieScia dziewi��, jak mo�na było przy-puszcza�, nazwiska, imienia i imienia ojca, nie posiadała.Po-siadała tylko umowne przezwisko Zaczarowaniec.Data uro-dzenia gubiła si� w mrokach stuleci, miejsce urodzeniaokreSlone było współrz�dnymi geograficznymi z dokładno-Sci� do jednej minuty.NarodowoS� Zaczarowaniec posiadałrosyjsk�, wykształcenia nie posiadał, obcych j�zyków nie znał,zawód miał wzgórze, a miejsce pracy w chwili obecnej okre-Slone było wy�ej wspomnianymi współrz�dnymi.JeSli zaSchodzi o krótk� charakterystyk� niewyjaSnionoSci, to Wybie-gałło, nie m�drkuj�c, okreSlił j� chytrze i maksymalnie krót-ko: Po pierwsze, nie przejecha�, po drugie, nie przejS�.Komendant promieniał.Sprawa bez w�tpienia szła ku ra-cjonalizacji.Chlebowwodow był z ankiety zadowolony.112Farfurkis zachwycał si� tak oczywist�, niczym nie zagra�aj�-c� narodowi niewyjaSnionoSci�.�awr Fiedotowicz tak�e si�nie sprzeciwiał.Na wszelki wypadek poinformował nas po-ufnie, �e wzgórza s� potrzebne narodowi tak samo jak równi-ny, w�wozy, parowy, elbrusy i kazbeki.W tym momencie drzwi chatki otworzyły si� i na ganekwyszedł wsparty na lasce stary człowiek w walonkach i dłu-giej po kolana podpasanej koszuli.Podreptał chwil� przy pro-gu, spojrzał spod dłoni na sło�ce, machn�ł kijem na koz�,�eby zlazła z dachu i usiadł na przyzbie. Rwiadek! powiedział Farfurkis. A mo�e by wezwa�Swiadka? Jak to Swiadek& odrzekł komendant zgn�bionymgłosem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

pdf @ pobieranie @ do ÂściÂągnięcia @ download @ ebook

Pokrewne