[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Machnął ręką, jakby opędzał się od muchy,uderzył w mój kieliszek, aż wino wylało mi się na kanapę, a on, nie odwracając głowy, powiedziałtylko  sorry.Rozumiesz?! Zwykłe sorry& Poleciałam do kuchni po sól, żeby na kanapie nie zostałaplama, a on dalej tkwił przed telewizorem, jakby go ktoś zahipnotyzował.I co ty na to?  Nie wiem, co ci powiedzieć.Może zły wieczór wybrałaś? Jasne, moja wina.Ewuni się zachciało, bo od dwunastu lat ma wolną chatę.No możeprzesadzam z tymi latami, ale wiesz, że taka okazja zdarza nam się rzadko& Ale nie, meczważniejszy i z niego nie można zrezygnować! Może to był bardzo ważny mecz? Jasne.Wszystkie są cholernie ważne. Masz rację, ale co poradzisz& Siłą? Nie.Poczekam, aż mu się zachce.Wtedy puszczę Przeminęło z wiatrem, wezmę pudłochusteczek, będę ryczeć jak wół i głośno wydmuchiwać nos, nie zwracając uwagi na jego& no wiesz. I co ci to da?  zapytałam, wstając, bo powinnam się już powoli ubierać.Nie odpowiedziała, tylko zapytała: To z kim ty idziesz? Nie znasz& Facet czy baba? Facet. No!  popatrzyła zaciekawiona. Znajomy tylko.Wolałabym z tobą, ale chciałaś tapetować. Nie przypominaj mi  burknęła. Jakiś ciekawy? Ewuniu, wyluzuj. %7łe też ty nie lubisz zdradzać swoich tajemnic&  westchnęła. Wszystko trzeba z ciebiewyciągać. Po pierwsze, to nie jest żadna tajemnica, a po drugie, to nic ważnego, po prostu znajomy. I dlatego tak dokładnie się malujesz?  uniosła brwi z kpiącym uśmieszkiem. Idz już do domu, bo mnie rozpraszasz  zaśmiałam się.Włożyła buty, wyprostowała się i wystawiła w moim kierunku wskazujący palec. Raport, jak wrócisz. Oczywiście!Wybiła dwunasta, gdy zjawiłam się na umówionym miejscu.Bena nie było.Postałam chwilkęi tak jak zapowiedziałam, ruszyłam w kierunku auta. Pani Magdo! Proszę poczekać!Odwróciłam się i go zobaczyłam.Faceta, który spełniał prawie wszystkie moje kryteria co dowyglądu, może tylko kolor nie mój, ale za to w ręce trzymał bukiecik kwiatków.Wiem, że na świeciesą kwiaciarnie, wiem, że w nich sprzedają kwiaty, ale zawsze myślałam, że ja na kwiaty nie zasługujęi dlatego ich nie dostaję, a tu proszę, bukiecik już był w moich rękach. Przeprosiny za moje wczorajsze teksty bez sensu& Nie musiałeś&Udał, że nie słyszy. Czym jedziemy i gdzie, bo tu to ja się w ogóle nie orientuję, jestem zdany na ciebie i jak mniegdzieś zostawisz, to nie będę w stanie sam wrócić. Jest to jakaś myśl& A jedziemy moim autem. Z tobą jako kierowcą?  udając przerażonego, cofnął się o krok. Masz coś przeciw? Absolutnie nie, tylko szkoda, że już nie masz tego szaliczka, bo ja bardzo nerwowy jestem. Dam ci szmatę do szyb  powiedziałam, otwierając drzwi. Idealna na zasłonięcie oczu, chybaże usiądziesz z tyłu.  Z tyłu to jeszcze gorzej  stwierdził, wsiadając. Masz prawo jazdy? Mam, tylko auta nie posiadam. Aha.Nie wiedziałam, czy żartuje, czy serio boi się jezdzić.Zapięłam pas, przekręciłam kluczyki spróbowałam się odprężyć, bo poczułam się, nie wiem dlaczego, jak na egzaminie, chyba dlatego,że koło mnie siedział mężczyzna, a wiadomo, jaka jest ich opinia o kobietach za kierownicą.Ja sięz nią nie zgadzam i oficjalnie z nią walczę, twierdząc, że jesteśmy ostrożniejsze i bardziejprzewidujące.Ewa jezdzi bardzo dobrze już od lat, a i tak Stasinek  gdy tylko siada koło niej marudzi, że żona jezdzi zle, i mam wtedy wielką ochotę dać mu w łeb, co zdarza mi się dosyć rzadko.Zerknęłam w lusterko i ruszyłam spokojnie.Mój pasażer rozsiadł się wygodnie i zasłonił dłoniąoczy.Nie odezwał się ani słowem aż do momentu zaparkowania przed marketem, ale zauważyłam, żeto zasłonięcie oczu jest tylko zabawą z jego strony, bo cały czas pilnował drogi.Albo drogi, albotego, jak ja jadę.Napięcie minęło i bardzo dobrze mi się prowadziło, nawet zaparkowałam idealnie,równiutko, co do centymetra.Zadowolona i wręcz dumna ze swoich zdolności zerknęłam na Bena,który nadal zakrywał oczy, choć po jego twarzy błądził delikatny uśmieszek. Jesteśmy.Możesz już odetchnąć i popatrzeć na świat  powiedziałam głośno, bo postanowiłamwłączyć się do zabawy i udawać, że wierzę w te jego lęki. Już się wcale nie dziwię, że nie wiesz,gdzie jesteś.Może nie zakrywaj oczu ręką, jak będziemy wracać? To jest odruch  stwierdził bardzo poważnie i zaczął się gramolić do wyjścia.Pod marketem było bardzo dużo aut, wiadomo, sobota i w dodatku po pierwszym.Przepchaliśmysię jakoś między wózkami wypełnionymi po brzegi jedzeniem i skręciliśmy w alejkę sklepówz ciuchami.Weszłam do pierwszego i zobaczyłam, że mój towarzysz jak każdy przedstawiciel swojegogatunku usiadł na ławce i zaczął oglądać przechodzące traktem spacerowym całe rodziny i coładniejsze dziewczyny.Pooglądałam sukienki, spodnie i biżuterię, a mój szalikowy doradca niezmienił pozycji na ławce i nawet nie sprawdził, czy nadal jestem w tym samym sklepie.Szaliczków takich, jak chciałam, nie było, tylko jakieś koronkowe kawałki nawet niczymniewykończone i za kosmiczne pieniądze.Obawiam się, że czekają mnie poszukiwania godneSherlocka Holmesa, ale to na razie nie problem, bo nie przeniosłam jeszcze wszystkich szpargałówdo nowej torebki i chodzę ze starą, tą, która miała ochotę udusić mnie przed domem.Postanowiłam,że będę tak długo szukać, aż znajdę to, czego chcę.Stworzę elegancki komplet i dopiero wtedypokażę go światu.Wyszłam ze sklepu bardzo spokojnie i nie patrząc na Bena, skręciłam w prawo.Ciekawe, czy zauważy moje wyjście. Chciałaś mnie zostawić, chciałaś, żebym się zgubił i nigdy nie dotarł do domu  powiedziałz wyrzutem trochę zasapany, łapiąc mnie powyżej łokcia. Przykro mi, przyjechałam tu w konkretnym celu i o ile pamiętam, z doradcą znającym się naszalikach jak nikt inny na świecie.Zaśmiał się, ale nie puścił mojego łokcia, tylko przychylił się tak, że znowu poczułam zapachjego wody po goleniu i szepnął: Poprawię się.Miałam ochotę wyzwolić się z tego niezbyt mocnego uchwytu, ale nie wiedziałam jak.Właściwienie dotyk mnie denerwował, tylko miejsce, w jakim go czułam.Pomyślałam, że może z tejniezręcznej sytuacji wybawi mnie następny sklep, do którego właśnie się zbliżaliśmy, i miałam rację.Wychodząca akurat rodzina skutecznie nas rozdzieliła.Ja przemknęłam prawą stroną, bo była wolna, ale Ben musiał ich przepuścić i przez chwilę pozostał przed drzwiami.Weszłam międzystojaki pełne wszystkiego, tylko nie szalików.Widziałam, że ze zdziwioną miną szuka mnie dookołastoiska z dodatkami i nie przychodzi mu do głowy, że akurat jestem w kąciku pomiędzy sweterkami.W napięciu, intensywnie kręcąc głową, systematycznie przeszukiwał sklep.Wreszcie mnie dojrzałi wyraznie poczuł ulgę.Uśmiechnął się i już spokojny ruszył w moim kierunku. Chyba przywiążę się do ciebie sznurkiem, bo znikasz jak fatamorgana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl