[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A w dole…– A w dole…?– W dole przed chatą siedziała kobieta, coś trzymała na kolanach, coś robiła… Obok niej siedziało dziecko, a kilka metrów dalej stał wózek… – Urwał w połowie zdania.Przez minutę lub dwie panowała cisza.Mecenas Lorka, Zenek Jaszczuk i młodykomendant patrzyli na pisarza, czekając na ciąg dalszy, ale on skulił się, objął ramionami i siedział tak bez słowa.Stary komendant wyciągnął rękę po książkę, przysunął ją do siebie, wbił wzrokw okładkę i powiedział:– A więc jeszcze wtedy żyła…&&&W dziwnym świecie dziwne sprawy stają się ważne.Czesia Gawlińska w sprawachogólnych rzadko się wymądrzała, ale gdy Marlena usiadła przy swoim stoliku i zaczęła pić kawę, oglądając co pięć minut swoje paznokcie, a co dziesięć zerkając w okna, coś ją naszło.Widziała po jej minie, po oczach, że w konkretnej sprawie Marlenę naszły wątpliwości.Nie mogło chodzić o nic innego jak o Olafa Wilczewskiego i coś z tym szybko trzeba było zrobić.– Musisz zadać sobie pytanie, co jest w twoim życiu ważne… – zaczęła Czesia po bardzo ogólnym wstępie i chwili milczenia.– I nie wyskakuj mi tu zaraz, że córka, bo że córka, to wiadomo, ale ona jest dorosła i ma już własne życie.A ty masz swoje.Córka Marleny zresztą miała bardzo rozsądne podejście do matki.Rodzice rozstali siędostatecznie dawno, żeby to, jeśli nawet nie do końca zaakceptować, to przynajmniej przywyknąć, więc o czym tu, na Boga, mówić i na co czekać.Na kolejny rok życia?Olaf Wilczewski dawno powiedział, że jeśli ma być jakaś kobieta, to tylko Marlena.Dla niej oderwał się od komputera, bo przedtem to całe dnie przesiadywał przy monitorze i nic więcej mogło nie istnieć.Dla niej zaczął całkiem poważnie traktować projektowanie okładeki ilustrowanie książek science fiction, bo wcześniej była to tylko zabawa.Jest jego ideałem, z cyckami czy bez.Jeszcze żeby się taka druga dla Borysa trafiła.Niech więc Marlena teraz poważnie się zastanowi, co jest dla niej ważne, bo przyszła na to odpowiednia chwila.Może chce wrócić do jednego z wielu zawodów wykonywanych przed przyjazdem na to zadupie…– A nie mam najmniejszego zamiaru – oświadczyła tamta zdecydowanie, sięgając popapierosa, którego Czesia natychmiast jej odebrała.– Więc co zamierzasz robić? – spytała bez ogródek.– Kiedy się okaże, że jednak będziesz żyć?– To jeszcze nie wiadomo.– Ale jeśli.– Znajdę sobie jakieś sensowne zajęcie.Pieniądze z wynajmu warszawskiego mieszkania spokojnie mi tu na wszystko wystarczają.– A potem? – dopytywała się Czesia.– Kiedy potem?– Za dwadzieścia, trzydzieści lat.Marlena łypnęła na nią zirytowana, otworzyła leżącą na stoliku książkę i zaczęłaprzewracać kartki.– Nie wiem.Daj mi święty spokój.– Ale ja ci powiem.– Czesia wyjęła z jej rąk książkę, rzuciła na ławę obok.– Będziesz chodziła po wsi w rozwleczonych swetrach, jak Józefina w tych swoich kieckach, i opowiadała każdemu o dawnym życiu, koloryzując to, co zostawiłaś i od czego uciekłaś, jak Józefina opowiada o swoich kochankach z Paryża czy Barcelony.Kto ją tam wie, gdzie ona w sumie była, ilu miała tych kochanków i czy w ogóle miała…– A ty? – przerwała jej ze złością Marlena.– Co ty będziesz robić za dwadzieścia,trzydzieści lat?– Ja jestem stąd.– Mówiłaś kiedyś, że nie stąd.– Z tej okolicy.Z tego świata.– Co z tego?– Nie mam innych wspomnień.– Co nie znaczy, że na starość nie zdziwaczejesz.– Marlena parsknęła śmiechem.– Może nawet bardziej od ciebie.Nie o to chodzi.– Ale też masz szansę czegoś uniknąć.– Niby czego?– Kiedy umarł twój mąż? – spytała Marlena, nie odpowiadając na pytanie przyjaciółki.– Chłopcy byli jeszcze mali.– A teraz są na studiach.Byłaś jeszcze bardzo młoda…– Jeszcze raz ci powtarzam, że ja się w tym świecie odnajduję! – przerwała jej ostrym tonem Czesia.Po chwili dodała łagodniej: – A ciebie wcześniej czy później coś dopadnie.Ale już nawet nie o to chodzi… Tylko o to, że masz takiego Olafa.Marlena zatrzepotała rzęsami, wyjęła nowego papierosa, odpaliła i tym razem niepozwoliła go sobie odebrać.– Dowiem się w końcu, do czego tak naprawdę zmierzasz? – spytała słodko.– Bo jak tak ględzisz… Jak się tak rozkręcisz, to zaczynasz gadać jak nie Cześka Gawlińska, a mnie to okropnie wkurza.– Podniosła głos: – O co ci, kuźwa, chodzi?!– O to, że masz czterdzieści jeden lat, jakieś doświadczenie, finansowy spokój i jest to dobry moment, żeby skończyć z samotnością.– Jedno zdanie, kilkanaście słów… Po co było tyle tego przedtem?Czesia, niezrażona ironią, dokończyła:– I nad czym się tu zastanawiać? W końcu Wilczewski to miłość twego życia.– Dobrze powiedziane – przytaknęła Marlena.– Wilczewski.– No! Przynajmniej pod tym względem… – zaczęła Czesia i nagle urwała.Opadłana ławę, na którą wcześniej rzuciła książkę, przyłożyła dłonie do policzków i wlepiając w tamtą oniemiały wzrok, wykrztusiła: – A więc o to chodzi… O Borysa! Ja chyba śnię! No to ty jesteś zwyczajnie rozwiązła!– Jaka?– Rozwiązła!– Słyszysz sama siebie?– I nawet, wyobraź sobie, rozumiem to, co mówię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl