[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ucie szyłam się, że coś z daw nych czasów jeszcze zo stało.Na wet, jeżeli w moim wy pad ku była to na gro da po cie sze nia.Rozdał kar ty i zaczęliśmy grać, ale obo je ro biliśmy to jakoś tak ma chinalnie.Na sze myśli były gdzie in dziej.Doszłam już do wnio sku, że Je re mi nie chce rozma wiać, a może na wet nie wie, co się stało, ale właśnie wte dy na gle się ode zwał. Nie po trzeb nie ją tu taj spro wa dziłaś.  Je stem tego sa me go zda nia. Le piej, kie dy je steśmy we własnym gro nie  dodał, wykładając ko lejną kartę. Tak  zgo dziłam się z nim.A po tem Tay lor wy je chała.Kie dy wróciłam do szkoły, wszyst ko między mną a Tay lor ułożyło się niby tak samo, ale jed nak zupełnie in a czej.Przyjazniłyśmy się, ale ona już nie była moją najlepszą przyjaciółką, w każdym razie nie w taki sam sposób, jak kiedyś.Jednakprzy jazniłyśmy się nadal.W końcu znałyśmy się od dzie ciństwa.Trud no wy rzu cić na śmiet nik kawał własne go życia, bo to tak, jak by się wy rzu cało kawałek sie bie.Steven nadal olewał Taylor i kochał się w Claire Cho.Wszyscy udawaliśmy, że nic się nie wydarzyło.No tak, ale przecież jednak sięwy da rzyło. roz dział dwu dzie sty dzie wiątySłyszałam, jak wrócił do domu.Zresztą chyba wszyscy musieli to słyszeć, może poza Jeremim, który przespałby nawet tsunami.Conradwgramolił się po schodach, potykając się przy tym i przeklinając pod nosem, aż wreszcie zamknął za sobą drzwi pokoju i odpalił muzykęna cały re gu la tor.Była trze cia nad ra nem.Leżałam w łóżku jeszcze przez jakieś trzy sekundy, a potem wyskoczyłam i pobiegłam przez korytarz.Zapukałam do jego drzwi, nawetdwa razy, ale mu zy ka była tak głośna, że pew nie nic nie słyszał.Otwo rzyłam drzwi.Sie dział na brze gu łóżka, zdej mo wał buty.Spoj rzał w moją stronę. Ma mu sia cię nie na uczyła, że należy pukać do drzwi?  spy tał.Wstał i wyłączył mu zykę. Pukałam, ale był taki hałas, że pew nie nie słyszałeś.W ogóle obu dziłeś ra czej wszyst kich w tym domu.Weszłam do środka i zamknęłam za sobą drzwi.Uświadomiłam sobie, jak dawno nie byłam w tym pokoju.Co prawda niewiele sięzmie nił.Pa no wał w nim wzo ro wy porządek.No właśnie, pokój Jeremiego wyglądał jak po przejściu huraganu, ale pokój Conrada to co innego.Tam każda rzecz miała swojemiejsce i każda rzecz znajdowała się na swoim miejscu.Jego rysunki wykonane ołówkiem były starannie przyszpilone do tablicy.Modelesa mo chodów usta wio ne równo na półce. Faj nie, że cho ciaż to się nie zmie niło , pomyślałam.Był po tar ga ny, jak by ktoś bawił się jego włosa mi.Pew nie pan na Red Sox. Na skarżysz na mnie, Belly? Da lej je steś skarżypytą?Zigno ro wałam głupie py ta nie.Podeszłam do jego biurka.Tuż nad nim wisiało oprawione w ramkę zdjęcie przedstawiające Conrada w stroju futbolowym, z piłką podpachą. A właściwie, dla cze go prze stałeś grać? Prze stało mnie to bawić. Myślałam, że uwielbiasz fut bol. Nie, to mój tata uwielbiał fut bol  spro sto wał. Myślałam, że ty też.Na tym zdjęciu uda wał choj ra ka, ale jed no cześnie widać było, że z tru dem po wstrzy mu je uśmiech. A dla cze go ty rzu ciłaś ta niec?Odwróciłam się, żeby na niego popatrzeć.Rozpinał właśnie białą wykrochmaloną koszulę, którą nosił do pracy.Pod spodem miał T-shirt. Pamiętasz, że kie dyś cho dziłam na ta niec? Pew nie.Tańczyłaś po całym domu jak jakiś zwa rio wa ny kra sno lu dek.Spoj rzałam na nie go z uko sa. Coś ci się po my liło.Kra sno lud ki ra czej nie tańczą.A ja mogłam zo stać ba let nicą, żebyś wie dział.Uśmiechnął się kpiąco. No to dla cze go nie zo stałaś?To było akurat wtedy, gdy moi rodzice się rozwodzili.Mama nie mogła dwa razy w tygodniu wozić mnie na zajęcia, a potem mnie z nichodbierać.Musiała siedzieć w pracy.A mnie też się odechciało.Te zajęcia były w gruncie rzeczy nudne, w dodatku Taylor także przestałana nie chodzić.Przede wszystkim jednak nie mogłam znieść własnego wyglądu w tym trykocie, bo miałam większe cycki niż którakolwiekz dziew czyn i w ogóle wyglądałam ra czej jak na sza na uczy cielka.Okrop nie głupio się z tym czułam.Oczy wiście nie po wie działam mu o tym wszyst kim, a za miast tego stwier dziłam: Byłam na prawdę niezła! Te raz może bym już tańczyła w ba le cie!Bzdu ra.Wca le nie byłam taka do bra.Do ba le tu mogłam się do stać chy ba tylko w mo jej wy obrazni.  Ja sne  rzu cił i zaśmiał się szy der czo. Przy najm niej na uczyłam się tańczyć. E tam, ja też umiem tańczyć  stwier dził.Skrzyżowałam ra mio na. Udo wod nij. Nie muszę niczego udowadniać.Zresztą sam cię nauczyłem kilku kroków, nie pamiętasz? Jaką ty masz krótką pamięć. NagleCon rad ze rwał się z łóżka, chwy cił mnie za rękę i obrócił mną. Widzisz? Tańczy my.Drugą ręką obej mo wał mnie w ta lii.Roześmiał się i wypuścił mnie. Lep szy ze mnie tan cerz niż z cie bie tan cer ka, Belly  oświad czył i klapnął z po wro tem na łóżko.Gapiłam się na niego.Niesamowite, nie byłam w stanie go zrozumieć.W jednej chwili był przygnębiony i nieobecny, a zaraz potem śmiałsię i tańczył ze mną po po ko ju. To nie żaden taniec  odpowiedziałam.Cofnęłam się w stronę wyjścia. I nie puszczaj już tak głośno muzyki, dobrze? Zresztą i takobu dziłeś cały dom.Uśmiechnął się do mnie.Conrad potrafił patrzeć na mnie  i zresztą na każdego  w taki sposób, że wszystko stawało się proste i tylkoma rzyło się o tym, żeby paść mu do stóp. Spo ko  po wie dział. Do bra noc, Bells.Bells  tak mówili na mnie jakiś tysiąc lat wcześniej.Tak trudno było się w nim nie kochać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl