[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I, niestety, chyba się nie mylił, gdyż oddziałEspo przedzierał się przez kordon uwolnionych, spiesząc z odsieczą na szczyt wieży.Odgłosy eksplozji kanałów przyspieszyły decyzję Hana.Cichym głosem wydał rozkazwycofywania się. Musimy dotrzeć na poziom kabin zachowawczych i przyspieszyć ewakuację.Miał nadzieję, że zdążą na czas dotrzeć do śluzy i zablokować wejście, zanim doścignąich wrogowie.Oddał jeszcze kilka strzałów i podążył za towarzyszami.Zastanawiał się, ile czasu minęłood wystrzelenia wieży w przestrzeń.Dwadzieścia minut? Więcej? Liczył teraz już tylkona łut szczęścia.Po pokonaniu sporego odcinka drogi usłyszeli tumult na dolnym poziomie.Obydwie grupyuciekinierów zdążające z przeciwnych kierunków dotarły do wyjścia awaryjnego i teraz,przy akompaniamencie przekleństw i złorzeczeń, tłum przepychał się przez wąski otwór.Nadchodzący jako jeden z ostatnich Han odwrócił się, by podać rękę podążającemu tużza nim mężczyznie i ujrzał, że ten pada na ziemię bez życia.Odepchnął na bok blokujące przejście ciało i ostatni więzień znalazł się w środku.Prędkozablokowali drzwi, których dosięgały już promienie wystrzeliwanej energii i ładunkówrozrywających.Długo nie wytrzymają, zwłaszcza w przypadku użycia ciężkiego działa.Han spojrzał na uwolnionych. Ilu jeszcze pozostaje do załadowania? Już bardzo niewielu  ktoś odkrzyknął. Nie więcej niż stu. W takim razie, wszyscy nie uzbrojeni do tunelu, a reszta na pozycje strzeleckie!Jesteśmy już prawie w domu.Posuwali się wciąż wzdłuż korytarza, gdy drzwi awaryjne padły pod naporemzmasowanego ognia.Obejrzawszy się, Han ujrzał że espowcy ustawili ogromne działorozrywające ciężkiego kalibru dokładnie na wprost pierwszego bloku komór zastojowych.Han nie zawracał już sobie głowy strzelaniem do potężnej, osłoniętej tarczami lufy.Działo bluznęło ogniem, demolując pusty już w tej chwili poziom kabin.Uzbrojeniespowcy, pod osłoną ognia zdążali nieuchronnie w kierunku korytarza.Zastrzelili jednegozapóznionego więznia.W miejscu, gdzie korytarz skręcał, obrońcy zatrzymali się i znówotworzyli ogień.Artylerzyści, ukrywający się pod osłoną działa, mieli spore kłopoty zprzepchnięciem go przez drzwi awaryjne bez wystawiania się na cel uciekinierów.Han i trzej towarzyszący mu mężczyzni byli ostatnimi, którzy znajdowali się jeszczena terenie bazy  kilku innych dalej utworzyło nową linię obrony.Powietrze stawałosię coraz bardziej rozrzedzone, a na dodatek wszędzie unosiły się kłęby ciemnego,duszącego dymu.Han tracił świadomość.Był teraz naprzeciwko drzwi prowadzących nadrugi poziom kabin zastojowych.Susem pokonał dzielącą go od nich odległość i przypadłdo podłogi, składając się do strzału.Coś jednak przyciągnęło jego uwagę.Był to metaliczny, podłużny kształt oparty o jednąz komór zastojowych, mniej więcej w jej środkowej części. Bollux, cóż u diabła tutaj robisz?!Robot najprawdopodobniej zdołał dotrzeć aż tutaj w wędrówce do śluzy, pózniej ktośgo przewrócił i pozostawił już na miejscu, niezdolnego do dalszej wędrówki.Han niebył specjalnie zdumiony faktem, że walczący o życie więzniowie nie wykazali żadnegozainteresowania starym robotem.Podskoczył do przyjaciela i przyklęknął przy nim. Wstawaj i ruszamy! Mamy bardzo niewiele czasu! Postawienie robota na nogikosztowało go sporo wysiłku.110 Han Solo na krańcu gwiazd Dziękuję, kapitanie Solo  wyszeptał Bollux. Nawet z pomocą Maxa nie byłem wstanie się pozbierać.Kapitanie, uważaj!Równocześnie z ostrzeżeniem robota Han poczuł, jak zniszczony, metalowy korpusrzuca się na niego i przygniata do podłoża.W tej samej chwili potężna wiązka promieniprzeznaczona dla niego uderzyła w głowę robota i rozbiła ją na części.Mimo zaskoczenia i oszołomienia Han zareagował natychmiast.W ułamku sekundydostrzegł stojącego w drzwiach Uul-Rha-Shana.Pozostali trzej obrońcy leżeli bez życiau jego stóp.Gad trzymał broń wymierzoną prosto w ofiarę, składając się do ponownego, tym razemcelniejszego strzału.Han, nie mając czasu ani możliwości dokładnego wycelowania,posłał serię z biodra.Wydawało mu się, że czas się zatrzymał  parę sekund, któreminęły, było drugie jak cała wieczność.Promienie dosięgły zielonej piersi Uul-Rha-Shana  jego ciało zwinęło się boleśnie, aposłana przez niego wiązka energii trafiła w sufit.Han i Bollux leżeli bez ruchu.Fotoreceptory robota zamarły i nie okazywał onnajmniejszych oznak życia.Han, uwolniwszy się spod przytłaczającego go ciężaru, wstał,zacisnął palce lewej dłoni na ramieniu Bolluxa i ciągnąc go, powlókł się w kierunkuśluzy.Był tak zmęczony, że nie dostrzegł ani podążających w ślad za gadem espowców, anibohaterskiego ataku osłaniających jego odwrót więzniów.Widział przed sobą tylkociemny tunel prowadzący do  Sokoła i drogę, która mu pozostała, drogę, którą musiałpokonać wraz z bezwładnym Bolluxem [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl