[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mam ich już całą kupę.Tylko że ja pana zle oceniłem.Raz się panu przyjrzałem i powiedziałem sobie:  Psiakość, ten stary jestnieszkodliwy.Wydało mi się, że pan, taki skopany, powinien wiedzieć,że Bóg nie zamierzał uczynić pana bogatym.Myślałem, że pan nigdynie popróbuje żadnych numerów.Psiakrew, myślałem, że pan ma tyleinicjatywy co mokra ścierka rzucona na podłogę w łazience przytułkudla starych panien.Muszę przyznać, że się pomyliłem.Pięćdziesiąt lat i przez cały ten czas czekał pan na swoją wielką szansę.Na to, żeby pańskistatek zawinął do portu.Oszczędzał pan resztkę sił na ten swój numerekw noc poślubną.Czekał pan na wielką szansę i to właśnie było to, iodtąd wszystko miało się zmienić.Ale  tu znowu pogroził palcem panuWhite owi  ale pan się pomylił, Byram.To nie była ta pańska szansa.Inigdy jej nie będzie.Nie dla takich jak pan.A teraz idz pan sobie!Pan White wyszedł.W jednej sekundzie był, a w następnej go niebyło i zniknął prawie bez szmeru.Zostało tylko puste miejsce, które przedchwilą zajmowała pustka nosząca nazwisko Byram B.White. No  powiedziałem do Szefa. Ale sobie użyłeś!  Cholera odparł. Czasem coś w czyichś oczach zmusza człowieka do tego.Tengość chętnie by cudzą ślinę zlizywał, i to widać, i właśnie dlatego tak siępostępuje. Aha  rzekłem. Rzeczywiście wygląda na glistę. Dałem mu wszelkie szansę  ciągnął Szef ponuro. Wszelkie szansę.Nie musiał powiedzieć tego, co mu kazałem.Nie musiał mnie słuchać.Mógł po prostu wyjść z pokoju i iść przed siebie.Mógł wstawić datę natej dymisji i wręczyć mi ją.Mógł zrobić dziesięć rzeczy.Ale czy zrobił?Nie, psiakrew.Nie on.Tylko tu stał i mrugał prędko oczami jak pies, coci się ociera o nogę, zanim go uderzysz, i jak Boga kocham, człowiek mauczucie, że jeżeli tego nie zrobi, nie wypełni woli boskiej.I robi to, bo wten sposób pomaga Byramowi postąpić zgodnie z jego naturą. Wiem, że to nie moja sprawa  powiedziałem  ale o co ta całachryja? Nie czytałeś gazet? Nie.Byłem na urlopie. A Sadie ci nie powiedziała? Dopiero co przyjechałem  odrzekłem. No więc Byram wykombinował sobie śliczniutki plan, żeby się wzbogacić.Zwąchał się z jednymi gośćmi od nieruchomości i załatwiłim sprawę z Hamillem z urzędu podatkowego.Bardzo ładnie, tylko że onichcieli wszystko dla siebie, ktoś tam się wściekł, że go nie uwzględnili,i wyśpiewał całą rzecz ludziom MacMurfee ego z legislatury.I jeżelidostanę tego kogoś w swoje ręce& Ale kogo? Tego, co wyśpiewał gościom MacMurfee ego.Powinien był tozałatwić z Duffym.Każdy wie, że Duffy jest od załatwiania skarg.No iteraz mamy tę historię z oskarżeniem. Kogo? Byrama. A co z Hamillem? Wyniósł się na Kubę.Wiesz, lepszy klimat.I sądząc z relacji, nieczekał długo.Duffy tam poszedł dziś rano, ale Hamill już zdążył napociąg.I mamy teraz na głowie tę sprawę oskarżenia. Nie sądzę, żeby to zdołali przeprowadzić. Nawet nie popróbują.Jak raz się pozwoli rozkręcić taką rzecz, tonie można przewidzieć, co się stanie.Teraz jest chwila, żeby ich usadzić.Już wysłałem ludzi, żeby pozbierali niezadowolonych i związkowców isprowadzili ich do miasta.Sadie przez cały dzień sterczy przy telefonie iprzyjmuje wiadomości.Niektóre ptaszki się pochowały, bo to już musiałosię rozejść, ale ich wyłapią.Trzech ściągnęli dziś po południu i daliśmyim, co się należało.Ale bo też mieliśmy na nich wszystkich coś gotowego.Trzeba ci było widzieć minę Jeffa Hopkinsa, kiedy się przekonał, że wiem,jak jego papa sprzedaje wódę w tym swoim marnym drugstorze tam wTalmadge, a potem fałszuje recepty do sprawozdań.Albo minę Marttena,kiedy się dowiedział, że wiem, że bank w Okaloosie ma na jego domuhipotekę, której płatność przypada za jakieś pięć tygodni.Ano  poruszyłz zadowoleniem palcami w skarpetkach. Uspokoiłem im nerwy.To stare lekarstwo, ale zawsze działa uspokajająco. A co ja mam robić? Jedz jutro do Harmonville i zobacz, czy potrafisz wbić trochęrozumu do głowy Simowi Harmonowi. To wszystko?Zanim zdążył odpowiedzieć, Sadie wetknęła głowę przez drzwi ioznajmiła, że sprowadzono Witherspoona, który był przedstawicielempółnocnego krańca stanu. Wsadz go do tamtego pokoju  odparł Szef. Niech skruszeje. Apotem, kiedy Sadie się wycofała, obrócił się do mnie i odpowiedział namoje pytanie:  Tak, wszystko; tylko jeszcze zanim pojedziesz, zbierz mico tylko się da na Ala Coyle a.Chłopcy próbują go dopaść, a ja chcę byćprzygotowany, kiedy go dostarczą. Okej  rzekłem i wstałem.Spojrzał na mnie tak, jakby chciał coś powiedzieć.Przez sekundęwydawało mi się, że się do tego szykuje, i czekałem, stojąc przed moimkrzesłem.Ale Sadie znowu wetknęła głowę do pokoju. Pan Miller chce się z tobą zobaczyć  powiedziała do Szefa tak, żeto nie sprawiło wrażenia dobrej wiadomości. Daj go tu  rozkazał Szef, a ja wyczułem, że bez względu na to,co chciał mi powiedzieć przed chwilą, teraz zaprzątnęło go coś innego,a mianowicie Hugh Miller ze szkoły prawnej w Harvardzie, eskadraLafayette a, Croix de Guerre, czyste ręce, złote serce, prokuratorgeneralny. Nie będzie zachwycony  powiedziałem. A nie  odrzekł. Nie będzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl