[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wyobrażałamgo sobie w roli ojca.Szczególnie w momentach, gdy sama się gobałam. Bił cię?  Konrad uniósł się lekko w fotelu, ale na jegotwarzy nie było gniewu czy rozdrażnienia, lecz wyłączniekompletne zaskoczenie. Bił? Nie.Na to był zbyt mądry. Wzruszyłam ramionami. Szarpał, popychał, parę razy zdemolował coś w domu.Kilkarazy sprowokował mnie nawet do odwetu w jego stylu.Kiedyś, wakcie kompletnej bezsilności, kopnęłam go w goleń.Zaśmiałam się głośno, bo wspomnienie było slapstickowe iabsurdalne. Bywał zatrważający i niekiedy bałam się, że w końcu mniespierze, ale nigdy się do tego nie posunął.Raz czy dwa wprawiłmnie w prawdziwy popłoch, ale nigdy mnie nie uderzył.Kiedyśtak mnie nastraszył, że zabarykadowałam się przed nim w sypialni. Wspomnienie było silne, ale z perspektywy lat komiczne wswojej niedorzeczności. Wyważył drzwi.Po prostu wyrwał je ześciany razem z futryną.Ale gdy w końcu mnie dopadł i zobaczył,że ledwo żyję ze strachu, odpuścił.Moje przerażenie muwystarczyło.Może na ten widok sam się trochę przestraszył, amoże po prostu było lepsze niż złamany nos czy podbite oko.Niebyło śladu, więc nic się nie stało.Myślę, że wiedział również, żepierwszy cios byłby ostatnim i zakończyłby ostatecznie naszemałżeństwo w dość paskudnym stylu.A tego, mimo wszystko, niechciał.Byłam mu potrzebna.Dobrze zarabiałam, co było nie bez znaczenia, bo miał dzięki temu w miarę wygodne życie,przyzwoicie wyglądałam i nie byłam kompletną kretynką.Wsumie nie byłam też aż tak fatalną żoną, jak zwykł mi to wmawiać.Gotowałam, sprzątałam, prałam, układałam jego gacie i skarpetydo szuflad.Byłam lepszą wersją jego matki.Robiłam wszystko to,co ona, a przy okazji zapewniałam wyższy poziom kieszonkowegoi seks.Nie był idiotą, by z tego zrezygnować.Do samego końcaliczył, że zmienię zdanie. Daj spokój! Koleś był psychopatycznym dewiantem, a tymówisz o nim, jakbyś podziwiała jego inteligencję?!Chłodne zdziwienie Konrada zmieniało się powoli wwyrazne rozdrażnienie.Po raz pierwszy widziałam go w takimstanie.Jego nigdy nic nie oburzało i bardzo rzadko cokolwiekdziwiło.Na świat spoglądał zwykle z prawniczym dystansemprofesjonalisty, więc jego obecne wzburzenie było dla mniezaskakujące.Ale być może nie spodziewał się takiej historii.Możezaskoczył go fakt, że uczestniczyłam w czymś takim latami.Możejednak byłam dla niego kimś więcej niż tylko sympatycznąkoleżanką? Uśmiechnęłam się do tej ostatniej myśli, ale nieprzywiązałam się do niej specjalnie.Za każdym razem w naszejwieloletniej historii, gdy już zdawało mi się, że widzę w jegooczach coś więcej niż tylko podziw, zawsze w końcu odzierał mniez moich słodkich złudzeń jakimś cynicznym, choć niewątpliwiecelnym komentarzem.Nasze wspólne lata nauczyły mnie nieulegać zbyt łatwo naiwnej ekscytacji.Zresztą, może jego obecne zbulwersowanie nie wynikałowcale ze stosunku emocjonalnego do mnie, tylko z jego własnychwyobrażeń o nieudanym małżeństwie? Nie znałam przecież jegohistorii.Może zostawił pierwszą żonę, bo po urodzeniu ich córkizmieniła się w aseksualną matkę i gospodynię, co wyjaśniałobywiele z jego poglądów na temat macierzyństwa? A może byłaniezwykle atrakcyjną idiotką, która z biegiem czasu zaczęła munadmiernie ciążyć? To też pasowało do układanki i jegoniezmiennego przekonania, że możliwości intelektualne ładnychkobiet kończą się na przełączaniu rozmów telefonicznych.A może przez zdradę, jego przeprowadzkę do Warszawy lub tuzin innych,mniej lub bardziej dramatycznych powodów? Tak czy owak, niebył typem mężczyzny, który czerpałby minimalną nawetprzyjemność z dręczenia swojej partnerki lub pozwolił dręczyćsiebie.Moja przeszłość musiała być dla niego średniowieczniebarbarzyńska.Zapewne to wszystko. Nie podziwiam go, kochanie.Po prostu oddaję musprawiedliwość.Tak, był draniem, ale na pewno inteligentnym.Inaczej nie zwróciłby na siebie mojej uwagi.Zresztą, patrzącrzetelnie na sprawę, jego agresja rosła powoli.Z początku byłtylko gburem.To nie stało się z dnia na dzień.Rozwijało sięlatami, być może również jako wynik mojego zniecierpliwienia, apotem wycofania.Nie wiem.Na pewno na początku taki nie był, ajeśli nawet, to skrupulatnie to przede mną ukrywał.Albo ja byłamślepa, naiwna i zbyt młoda, by dostrzec całość obrazka. Daj spokój! Widziałaś to przecież przed ślubem! Okej, wiele rzeczy widziałam.Ale z pewnością nie faceta,który będzie wyważać drzwi w naszym domu.Aż tak sprawnejwyobrazni nie miałam.Przez krótką chwilę próbowałam przypomnieć sobie tamteczasy.Czy było w tym małżeństwie cokolwiek dobrego? Możliwe,ale nawet jeśli, to nie przychodziła mi w tej chwili na myśl anijedna pogodna scena.Przez siedem lat małżeństwa tylko razbyliśmy razem na wakacjach i był to koszmar nieustających kłótni,którego nie chciałam pózniej powtarzać.Jedyne, co z tych dwóchtygodni zapamiętałam, to fakt, że obraził się na mnie tuż powyjezdzie z Warszawy i ostentacyjnie odmówił zmienienia mnie zakierownicą aż do granicy chorwackiej.Gdy na niej wysiadłam, byotworzyć bagażnik przed strażnikiem kontroli granicznej, zezmęczenia upadłam na beton.Dopiero wtedy, niechętnie i zociąganiem, tylko pod wpływem presji zdumionych spojrzeń,usiadł za kierownicą.Ale nie był to bynajmniej akt łaski, empatiiczy zwykłej pomocy, ale przyczynek do dalszych uszczypliwości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl