[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W bladym świetle księżycakrajobraz sprawiał upiorne wrażenie.Nagle spostrzegliśmy, jak z gęstej mgły wyłania siępostać owinięta w pelerynę z wyszytą złotymi nićmi gwiazdą sześciopromienną wpisaną wokrąg.Postać szła ku nam środkiem torów.Był to Książę Mgły.Zamarliśmy ze strachu.Kainzbliżył się i, ze swym nieodłącznym uśmiechem na ustach, zwrócił się do Angusa.Powiedział, że nadszedł czas, by odwdzięczył się za przysługę.Angus przytaknął, oniemiały zprzerażenia.Kain oświadczył, że ma dla niego bardzo łatwe zadanie: chodziło o zwykłe wyrównanie rachunków.Najzamożniejszym wówczas mieszkańcem dzielnicy, wrzeczywistości jedynym rzeczywiście bogatym, był niejaki Skolimowski, polski kupiec, wktórego wielobranżowym sklepie z żywnością i odzieżą wszyscy się zaopatrywaliśmy.Angusmiał podłożyć ogień pod ów magazyn, i to już następnej nocy.Mój przyjaciel chciałzaprotestować, ale słowa uwięzły mu w gardle.We wzroku Kaina było coś, co było rozkazembezwzględnego posłuszeństwa.Magik tymczasem zniknął równie błyskawicznie, jak siępojawił.Co sił w nogach pognaliśmy z powrotem do domu.Kiedy żegnałem się z przyjacielempod drzwiami jego mieszkania, czający się w jego oczach strach sprawił, że ścisnęło mi sięserce.Następnego dnia szukałem Angusa wszędzie, ale on jakby zapadł się pod ziemię.Zacząłem się już nawet obawiać, że postanowił wypełnić zbrodniczą misję powierzoną muprzez Kaina i z zapadnięciem zmierzchu postanowiłem stanąć na czatach przed magazynemSkolimowskiego.Angus się jednak nie pojawił i magazyn Polaka nie stanął w płomieniach.Ogarnęły mnie wyrzuty sumienia, że zwątpiłem w przyjaciela.Pomyślałem, że muszęspróbować go pocieszyć.Przypuszczałem, że najpewniej zaszył się w domu i trzęsie się zestrachu w obawie przed szykanami złowrogiego czarnoksiężnika.Kiedy przyszedłem domieszkania przyjaciela, świtało.Angusa nie było.Drzwi otworzyła mi jego matka i ze łzamiw oczach oznajmiła, że nie wrócił na noc.Błagała mnie, bym go odnalazł i przyprowadził dodomu.Ze ściśniętym sercem przebiegłem całą dzielnicę wzdłuż i wszerz, nie omijając nawetnajbardziej cuchnącego zaułka.Nikt nie widział mojego przyjaciela.Zapadał już wieczór,czułem się wyczerpany i zupełnie już nie wiedziałem, gdzie szukać, kiedy nagle mroczneprzeczucie kazało mi wrócić na ową drogę biegnącą wzdłuż nieużywanych torów kolejowych.Nie musiałem iść długo obok połyskujących w ciemnościach szyn.Ujrzałem mojegoprzyjaciela leżącego na torach dokładnie w tym samym miejscu, gdzie poprzedniej nocy Kainwyłonił się z mgły.Chwyciłem dłoń Angusa, szukając pulsu.Z przerażeniem zdałem sobiesprawę, że nie dotykam ciała, lecz lodu.Mój przyjaciel zmienił się w żałosny posągbłękitnego lodu, który parował, roztapiając się powoli na opuszczonym torowisku.Na szyizawieszony miał medalion z wygrawerowanym symbolem - tym samym, który widziałempoprzedniego dnia na płaszczu Kaina - sześciopromiennej gwiazdy wpisanej w okrąg.Siedziałem przy nim, patrząc, jak rysy jego twarzy powoli rozpływają się w kałużylodowatych łez.Tej samej nocy, kiedy ja z przerażeniem odkryłem, jaki los spotkał mojegoprzyjaciela, magazyn Skolimowskiego spłonął doszczętnie, strawiony przez okrutny ogień. Nigdy nikomu nie opowiedziałem o tym, czego świadkiem byłem wtedy, na torach.Dwa miesiące pózniej moja rodzina przeprowadziła się na południe.Mieszkającdaleko, szybko uległem złudzeniu, że Książę Mgły jest tylko jeszcze jednym gorzkimwspomnieniem mrocznych lat przeżytych w nędznym, brudnym i pełnym przemocy mieściemojego dzieciństwa.I wtedy nasze drogi znów się spotkały i zrozumiałem, że to, conajważniejsze, ma się dopiero rozegrać. Rozdział dziesiątyMoje następne spotkanie z Księciem Mgły nastąpiło pewnego wieczoru, kiedy ojciec,po otrzymaniu awansu na szefa technicznego fabryki włókienniczej, wziął nas wszystkich dowesołego miasteczka wybudowanego na drewnianym molo, wchodzącym w głąb morza jakzawieszony pod niebem szklany pałac.O zmierzchu wszystkie instalacje rozbłyskiwaływielobarwnymi światełkami.Widok zapierał dech w piersiach; nigdy czegoś tak wspaniałegonie widziałem.Ojciec był w euforii: uniknął grożącej rodzinie na północy kraju niechybnejnędzy.Teraz miał odpowiednią pozycję, był człowiekiem szanowanym i posiadał środki,które pozwalały jego dzieciom korzystać z tych samych rozrywek co jakiemukolwiekchłopakowi ze stolicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl