[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Myślał, że widokmartwej bestii mnie uspokoi.Jak wszystkich innych.Nie mogłam pozwolić, żeby wioska zebrałasię beze mnie.Wszyscy towarzyszyli mi w smutku.Chcą zobaczyć koniec tej historii. Cieszę się, że przyszłaś  powtórzyła Izolda.Kobieta wdrapała się na podest, zajmując miejsce koło Iszrak.Izolda usiadła obok niej. Masz strzałę?  spytała Sara Fairley. Wystrzelisz ją?Dziewczyna przytaknęła bez słowa i pokazała jej łuk i strzałę ze srebrnym grotem. Trafisz wilkołaka z tego miejsca? Bez wątpienia  odrzekła ponuro Iszrak. Jeśli zmieni się w wilka, inkwizytor wyda mirozkaz, który wykonam.Ale moim zdaniem to nie wilk ani stworzenie podobne do wilka.To niewilkołak ani żadne znane nam zwierzę. Jeśli nie wiemy, co to jest, i nie potrafimy się dowiedzieć, to lepiej je zabić  odezwał sięmąż Sary, ale ona zerknęła na bestię, a potem na srebrną strzałę i zadrżała lekko.Iszrak spojrzała jej prosto w oczy, a Izolda położyła dłoń na drżących palcach kobiety. Nie chcesz śmierci tego stworzenia?  spytała.Sara pokręciła głową. Nie wiem.Nie mam pewności, że to ono porwało moje dziecko.Nie wiem, czy to potwór,jak mówią wszyscy.I jest w nim coś, co budzi we mnie litość. Popatrzyła na obie kobiety.Pomyślicie, że mam zle w głowie, ale jest mi go żal.W tej samej chwili otworzyły się drzwi gospody i wyszli z niej Luca, brat Piotr, biskup,naukowcy i księża.Izolda i Iszrak wymieniły zaniepokojone spojrzenia. Powiem mu  rzuciła szybko Izolda, zeskoczyła z podestu i przedarła się przez tłum doLuki. Czy północ już blisko?  spytał biskup. Rozkazałem, by na dwunastą uderzono w dzwon kościelny  odpowiedział jedenz duchownych.Biskup skłonił się ku Luce. Jak zamierzasz zbadać rzekomego wilkołaka? Myślałem, że zaczekamy do północy i wtedy mu się przyjrzymy  odparł Luca. Jeślizmieni się w wilka, zobaczymy to bez żadnych wątpliwości.Może powinniśmy zgasić pochodnie,żeby bestia w pełni odczuła efekt działania księżyca. Zgoda.Zgasić pochodnie!  rozkazał biskup.Kiedy ciemności ogarnęły dziedziniec, wszyscy zamilkli, jakby przestraszyli się tego, corobią.Kobiety szeptały i czyniły znak krzyża, młodsze dzieci czepiały się spódnic matek.Jednozaczęło cicho kwilić. Nie widzę go  odezwał się ktoś z pretensją. Jest tam!Bestia cofnęła się w swoje zwykłe miejsce, gdy na dziedzińcu zaroiło się od hałaśliwychludzi.Teraz w mroku trudno było ją zobaczyć; ciemna grzywa stopiła się z ciemnym drewnemściany, smagła skóra nikła na tle ubitej ziemi.Ludzie przecierali oczy i mrugali, czekając, aż wzrokprzyzwyczai im się do ciemności. Rusza się!  zawołał pan Miller.Stwór wstał na cztery łapy i rozejrzał się, jakby czuł nadciągające niebezpieczeństwo, alenie wiedział, czego się spodziewać.Na podeście rozległy się szepty, jak poszum groznego wiatru,gdy wszyscy zauważyli ruch, a mężczyzni zaczęli szemrać, że stwora należy natychmiast zabić.Freize zauważył, że wiele osób sięga po kamienie schowane w kieszeniach i zrozumiał, że mogązaraz ukamienować zwierzę.Izolda dotarła do Luki i dotknęła jego ramienia.Pochylił się, by jej wysłuchać. Nie zabijajcie bestii  szepnęła.Tymczasem Freize rzucił niespokojne spojrzenie na Iszrak, zobaczył lśnienie srebrnegogrotu strzały i spokojną rękę dziewczyny na cięciwie, a potem znowu przeniósł wzrok na bestię.  Spokojnie  powiedział, ale nie słyszał własnego głosu przez pomruk mamrotanychprzekleństw.Stworzenie schowało głowę w ramiona i skuliło się, jakby ze strachu.Powoli, złowrogo, niczym obwieszczenie czyjejś śmierci, odezwał się dzwon kościelny.Bestia wzdrygnęła się na ten dzwięk i potrząsnęła grzywą, jakby bicie dzwonu odbijało się echemw jej głowie.Ktoś roześmiał się niespodziewanie, ale w tym śmiechu brzmiał strach.Wszyscyprzyglądali się stworzeniu, kiedy dzwon uderzył po raz ostatni, a księżyc w pełni, jasny jak zimnesłońce, z wolna wydzwignął się nad dach gospody i oblał światłem bestię, która stała nieufnie, bezruchu, pocąc się z przerażenia.Nikt nie widział, żeby na skórze bestii pojawiły się włosy, żeby się powiększała.Jej zębynie urosły, podobnie jak ogon.Stworzenie nadal stało na czterech łapach, ale baczniejsiobserwatorzy widzieli, że drży jak jelonek w mrozny dzień. Ten stwór się zmienia?  spytał biskup. Nic nie widzę.Nie widzę, co robi. Tylko stoi i patrzy dokoła  odpowiedział Luca. Nie dostrzegam, żeby rosły mu włosy,a przecież światło księżyca pada wprost na niego.Ktoś w tłumie zawył, naśladując wilka; zwierzę gwałtownie odwróciło głowę w tamtąstronę, jakby miało nadzieję, że to prawdziwy wilk, ale potem cofnęło się, zrozumiawszy, że totylko okrutny żart. Zmienia się już?  spytał niecierpliwie biskup. Nie widzę  odparł Luca. Nie sądzę. Podniósł głowę.Do księżyca zbliżała sięchmurka, nie większa od zaciśniętej pięści.Jej smużki już teraz zaczęły rzucać cień na arenę.Może powinniśmy znowu zapalić pochodnie  odezwał się z niepokojem. Tracimy światło. Czy bestia zmienia się w wilka?  spytał biskup jeszcze bardziej niecierpliwie.Będziemy musieli przekazać ludowi naszą decyzję.Możesz rozkazać dziewczynie, żeby jązastrzeliła? Nie  odparł Luca twardo. Nie, jeśli proces ma być sprawiedliwy.Stworzenie niezmienia się w wilka.Jest pełnia, księżyc świeci, a ono się nie zmienia. Nie strzelaj  rzuciła z napięciem Izolda.Robiło się coraz ciemniej; chmura napłynęła na księżyc.Tłum jęknął z trwogą. Zastrzelcie bestię!  krzyknął ktoś. Szybko!Zapadły nieprzeniknione ciemności. Pochodnie!  zawołał Luca. Zapalcie pochodnie!Nagle rozległ się przerazliwy krzyk i łupnięcie, jakby ktoś upadł, a potem gorączkoweszuranie, jakby ktoś gwałtownie poderwał się z ziemi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl