[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zbliżyła się nieśmiało, kiedywszystkie na moment przystanęły.- Proszę, kobiety.Czy ja dać prawdę?Jane szepnęła, że właściwie mogą chwile odpocząć, wiec Liza z rozkoszą osunęła sięna chłodną trawę.Ręka Jane i łapka pyzatej spotkały się w ceremonii przyjazni.- Dziękuje ci, dobra sąsiadko - powiedziała Jane.Pyzatą samica przykucnęła, zmieniając się w futrzaną kulkę i jednocześnie mówiącdość płynnie:- Być może przykro, wysokie sąsiadki, że jedna z was odeszła.Mąż mój widział jąmato czasu przed dniem.On wysiał dwóch młodych samców dla dania jej pomocy, jeśliWielkie Zwierzęta pokażą kły.Ale ona im powiedziała:  idzcie do domu".- Jak daleko za nią doszli?- Pół drogi do Wielkiej Zciany.- Wzdłuż brzegu rzeki?- Przez matą drogę, nie więcej.Ona przeszłą rzekę i wybrała iść pół do strony zazakrętem, a pól do Wielkiej Zciany.Mąż mój myśleć:  Ona idzie do dziury jak chodzić innechore kobiety".Jane westchnęła i wstała.- Dziękuje, dobra sąsiadko.Czy widziano Wielkie Zwierzętaw okolicy rzeki ostatnio?- Jeden widzieć Wielkie Zwierzęta mniej niż dwanaście dni z tylu.Ale my nie chodząwięcej nad pot drogi do Wielkiej Zciany.- Dziękuje - powtórzyła Jane i cala grupa ruszyła znowu lekkim, zwinnym truchtemwytrwałych łowczyń.Wkrótce odnalazły ślad Ruby, przeszły przez rzekę i skręciły w bokbiegnąc cały czas tropem.%7ładna nie mówiła nic aż do następnego odpoczynku.Dopierowtedy Mary mruknęła ponuro: - A wiec już siedem z nas odeszło.Jane zmarszczyła brwi.-Jeszcze nie.Dogonimy Ruby! Freda, która do tej pory nie powiedziała ani słowa, wybuchnęła prawie histerycznie: -Czy ktoś wrócił kiedyś z okolic otworu? Cztery tam poszły.Cztery! Znalazłyśmy jedynie ichciała na wpół zżarte przez zwierzęta.Powinnyśmy zapchać czymś te piekielną dziurę!- Może kiedyś uda nam się to uczynić - powiedziała Jane.- Ale nie krzycz tak.Przyznam, że kiedy Jenny poszła, myślałam, iż ona będzie ostatnia.- Milczała przez chwile.-A co będzie, kiedy zatkamy dziurę? Te z nas, które się załamią, mogłyby wtedy po prostuodejść na dzikie tereny.Dlatego powinnyśmy wymyślić coś innego.Musimy prowadzić takierozmowy, które pomogą wszystkim czującym się zle.- Spojrzała na Lizę.Na jedyną wśródłowczyń jeszcze zdolną do rodzenia dzieci.Mary powiedziała posępnie: -1 jakie to ma znaczenie? Dlaczego wszystkie po prostunie przejdziemy przez otwór albo nie umrzemy w jakiś inny sposób.Byle tylko mieć to już zasobą.Jakie będzie życie młodszych dziewcząt, kiedy my jedną po drugiej odejdziemy i niktjuż nie będzie pamiętał ziemskiego nieba czy chociażby tego, że niektóre drzewa na Ziemimiały do trzystu stóp wysokości.I.I tego, jak wyglądał mężczyzna.A kiedy zostaną tylkonajmłodsze? One też się kiedyś zestarzeją.Wyobrazcie sobie cztery czy pięć staruszekusiłujących zdobyć jedzenie i obronić się przed drapieżnikami przełażącymi przez dziurę.Wyobrazcie sobie te ostatnią.Zupełnie samą!Jane powiedziała z pogardą: - Myślę, Mary, że właściwie mogłybyśmy teraz spokojniezjeść kolacje.Jedzenie zawsze poprawiało twój humor.Kiedy już siedziały przy ognisku, Jane mimo wszystko podjęła przerwaną rozmowę:- Widzisz, Mary, te ostatnie mają prawo same podjąć odpowiednią ich zdaniemdecyzje.Ale do tego zostało jeszcze dużo czasu.Jeszcze stanowimy silną grupę.I umiemybyć szczęśliwe prawie cały czas, prawda? Chyba widziałyście dziś rano dziewczynki bawiącesię w berka na brzegu rzeki.Roześmiane i wesołe jak zwykłe dzieci na Ziemi.Czy to światłonie jest równie przyjemne jak światło prawdziwego słońca? Czy jedzenie smakuje tutajgorzej?Mary roześmiała się głośno, oczy jest napotkały pełne potępienia spojrzenie Lizy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl