[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ci chłopcy idziewczęta albo rzeczywiście nic nie wiedzieli, albo też nie chcieli mówić, obawiając sięzemsty. Spałem, nic nie widziałem, nie słyszałem - taka była treść wszystkich odpowiedzi.* - W każdym razie, nie posądzam was o to, że któreś wyśpiewało w kawiarni czyknajpie o kotłowni.Raczej sądzę, że milicja dowiedziała się o tym od lokatorów sąsiednichdomów, którzy mogli coś zauważyć.Dobrze, że nikt z was nie dał się nakryć.Toteż.- Szefpochylił się na chwilę nad biurkiem.Nikt z obecnych nie zdążył nawet zauważyć, jakimsposobem znalazła się tam nagle metalowa kasetka.Wyjął z niej posegregowane plikibanknotów i spojrzał z uśmiechem na siedzących.Mimo woli powyciągali głowy, twarze ichpoczerwieniały z emocji.Podchodzili po kolei, każdy odbierał swoją dolę.Barbara dostaładwa razy więcej.Szef dotrzymał słowa.- Wyobrażam sobie, jak ten Andrzej się tam wścieka! - mruknął któryś.- Tyle forsyposzło mu sprzed nosa.Pomysł był na medal.Szef pokwitował komplement pobłażliwym uśmiechem.Tylko on jeden wiedział, ile pieniędzy naprawdę było w schowku na strychu.Dostalipo trzy tysiące, Barbara sześć.Zresztą, z Barbarą trzeba będzie.- Jeszcze jedno - zatrzymał ich, kiedy już mieli wychodzić.- Ta wiadomość nie będziedobra ani przyjemna.Trudno, bywa i tak. Mały nie żyje.Został zabity.Patrzyli na niego ze strachem i zdumieniem.Któraś z dziewczyn zapłakała.Zapamiętał, która.To było ważne.- I ja go ogromnie żałuję.Zwłaszcza, że zginął tak marnie.Został zamordowanynożem w kark.To ohydnei nikczemne, mordować młodego chłopca.Myślę jednak, że  Mały był trochęnieostrożny i podpadł komuś z Ochoty.Przestrzegałem, aby się tam nie kręcił.%7łal mi go.- Kto go znalazł, szefie? - spytał jeden z mężczyzn.- Jakiś woznica. Mały leżał na brzegu rowu przy ogródkach działkowych w AleiWaszyngtona.Zawiadomiono milicję.Przyjechali, samochód zabrał ciało do zakładu naOczki.W związku z tym, proszę odtąd nie kontaktować się ani z matką  Małego , ani z jegorodzeństwem.Ja tylko.- urwał, przygryzł wargi, jakby namyślał się nad czymś.- Tak.Ja to załatwię.Jego matka powinna dostać jakieś pieniądze, żeby nie została nagle bezgrosza.Przeznaczam na to, z przypadającej na mnie części.powiedzmy, trzy tysiące.Wyjął portfel, położył na biurku sześć pięćsetek.Pochylił nad nimi lekko głowę, jakbychcąc oddać hołd pamięci zmarłego.Spojrzeli na siebie, zaczęli szeptać, wreszcie  Długi wysunął się do przodu i do tychpięćsetek dołożył swoją. Nie powiedział przy tym ani słowa, ale inni go zrozumieli.Niektórzy chętnie, inni ociągając się, wszyscy jednak - razem z dziewczętami -dołożyli każdy po jednym pięćsetzłotowym banknocie.- Dziękuję wam w imieniu jego matki - rzekł cicho.-Jutro jej to będzie przekazane.Przypominam jednak raz jeszcze, że milicja w sprawiejego śmierci prowadzi śledztwo i nikomu z was nie wolno tam się pokazywać.- Szefie - zaczął z wahaniem  Cwaniak - a może my się zajmiemy wykryciem, kto gozabił?- Mówisz, jak głupi - odparł szef poważnie.- Nie wolno nam się do tego mieszać.Rozumiesz? Bo moglibyśmy ściągnąć sobie gliny na kark, a wtedy.Nie musiał kończyć, sami rozumieli.Postali jeszcze chwilę, ze zwieszonymi głowami.Potem powoli wychodzili, pojedynczo, nie spiesząc się, jak od nich wymagał.Barbaręzatrzymał ledwo dostrzegalnym ruchem głowy.Kiedy wyszli, odezwał się:- Twój bohater trochę cię okłamał.W schowku znalazłem tylko trzydzieści tysięcy.Chyba rzeczywiście nie umie liczyć.Mówiąc to, obserwował bacznie jej twarz, na którą padało jaskrawe światło spoduchylonego abażuru.Milczała, przyglądając się jakby z roztargnieniem kupce pieniędzy, leżącej na biurku.Mimo woli poszedł oczami za jej wzrokiem.Coś w sobie rozważał i czekał.Wreszciepowiedziała obojętnym tonem:- Pewnie, że tak.- Co: tak?- %7łe nie umie liczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl