[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ludziom kazano rozejść się do domów.- Co to za niepokojące wiadomości?- Na nadbrze\u wydarzyła się jakaś tragedia, to samo w klasztorze na Monte Ochoa iw sierocińcu.- Jaka tragedia?- To właśnie ma wybadać Rhin. - Widział pan to, tam na trawniku - powiedział Martinho.- Czy teraz uwierzy pan wto, o czym donosiliśmy od tylu miesięcy?- Widziałem automat z miotaczem kwasu i człowieka w kostiumie jelonka - odparłChen-Lhu.- Pragnąłbym wierzyć, \e nie byłeś współuczestnikiem tego oszustwa.Yierho zaklął pod nosem.Martinho odczekał chwilę, by stłumić wściekłość, i powiedział:- Nie wyglądało mi to na człowieka w kostiumie - potrząsnął głową.Nie był to czas,by pozwolić emocjom zaćmić rozsądek. Niemo\liwe, \eby owady mogły urosnąć do takichrozmiarów.Metabolizm i grawitacja. Znowu potrząsnął głową. W takim razie, co tobyło?- Powinniśmy przynajmniej pobrać próbki kwasu z trawnika - powiedział Martinho.-Ta dziura te\ powinna zostać zbadana.- Posłałem ju\ po naszą Sekcję Bezpieczeństwa - odrzekł Chen-Lhu i odwrócił się,myśląc o tym, jak powinien sformułować raporty dotyczące tego wydarzenia - jeden dlazwierzchników z MOE i drugi dla swojego rządu.- Widział pan, jak to się zachowało gdy doło\yłem mu z rozpylacza? - zapytałMartinho.- Ta trucizna atakuje najpierw zakończenia nerwowe.Człowiek wyłby od tego.- Człowiek w stroju ochronnym nie - odrzekł Chen-Lhu nie odwracając się.Zastanowił się nad Martinho.Ten facet wydawał się naprawdę zaskoczony.Niewa\ne.Całyten incydent powinien okazać się u\yteczny.Chen-Lhu pojął to właśnie teraz.- Ale to wróciło do dziury - odezwał się Yierho.- Widzieliście.Wlazło do dziury.Nagły mrukliwy dzwięk rozległ się wśród ludzi wypychanych z placu i zacząłnarastać.Martinho odwrócił się i popatrzył uwa\nie.- Yierho - powiedział.- Tak szefie?- Wez karabinki pneumatyczne z cię\arówki.- Ju\, szefie.Yierho potruchtał przez trawnik ku cię\arówce stojącej teraz na otwartym terenie,otoczonej jedynie rozproszoną grupką bandeirantes.Martinho rozpoznał niektórych zmę\czyzn.Najliczniejsi wydawali się ci od Alvareza.Byli tam równie\ bandeirantes zHermosillo i Junitza.- Co chcesz zrobić z tymi karabinkami? - zapytał Chen-Lhu.- Mam zamiar zajrzeć do tej dziury. - Moi ludzie z Bezpieczeństwa będą tu wkrótce.Zaczekamy na nich.- Idę tam teraz.- Martinho, powiadam ci, \e.- Nie jest pan rządem Brazylii, doktorze.Otrzymałem od swojego rządu licencję nawykonywanie specjalnych zadań.Zostałem te\ zaprzysię\ony do wypełniania tych zadań,cokolwiek by to było.- Martinho, je\eli zniszczysz dowody.- Nie było tam pana.Nie walczył pan z tymi stworami, doktorze.Był pan bezpiecznytu na brzegu placu, podczas gdy ja zarabiałem sobie na prawo zajrzenia do tej dziury.Twarz Chen-Lhu zesztywniała z gniewu, ale zachował milczenie dopóki nie byłpewny, \e jest w stanie kontrolować swój głos.Wtedy powiedział:- W takim razie ja pójdę z panem.- Jak pan sobie \yczy.Martinho spojrzał przez plac.Z rufy cię\arówki wyładowywano właśnie karabinki.Yierho odbierał je i układał na trawniku.Wysoki, łysy Murzyn z prawym ramieniem natemblaku współpracował z Yierhem.Murzyn miał na sobie zupełnie biały mundurbandeirante ze złotym emblematem motyla na lewym ramieniu świadczącym, \e jest dowódcągrupy.Jego twarz przypominała wyciosane w kamieniu oblicze Maura.- To Alvarez - powiedział Chen-Lhu.- Widzę.Chen-Lhu odwrócił się do Martinho i uśmiechnął się złośliwie.- Johny - powiedział - lepiej nie walczmy ze sobą.Wie pan przecie\ dlaczego MOEwysłała mnie do Brazylii.- Wiem.Chiny zakończyły ju\ porządkowanie problemu swoich owadów.Odnieśliście wielki sukces.- Nie mamy teraz ju\ nic oprócz zmutowanych pszczół, Johny.Ani jednego insektamogącego szerzyć choroby, czy z\erać \ywność przeznaczoną dla ludzi.- Wiem o tym.I jest pan tu, aby ułatwić nam nasze zadanie.Chen-Lhu zmarszczył się słysząc ton drwiny w głosie Martinho.- Właśnie - odpowiedział zimno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl