[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanowiłam zapomnieć.Zaczęłam normalnie żyć i kiedy było jużcałkiem dobrze, mój ukochany sam mnie odnalazł.Niestety nie dla przyjemności.Zadzwoniłz obowiązku i z ludzkiej przyzwoitości, żeby oznajmić tę dobrą nowinę - zacisnęła usta.- %7łejest nosicielem wirusa, dowiedział się niedawno.Przepraszał, nie wiedział o tym, gdy siępoznaliśmy.Wtedy uświadomiłam sobie, że widocznie robił to nie tylko ze mną.Co ja mówię- stuknęła się w czoło.- Mówiąc ściślej, robił to z kim popadło.Powiedział jeszcze, że jest wtrakcie szczegółowych badań i dzwoni, żeby uprzedzić o ewentualnym zagrożeniu.Miałnadzieję, że zaraził się po naszym spotkaniu i nie ode mnie.To było wszystko.Pożegnał się,jak gdyby nigdy nic.W końcu nie było mu lekko z takim wyrokiem.Zamknęłam się w domu.Unikałam Tomka, udawałam, że jestem chora.Dziecięcanaiwność podpowiadała, że ucieczka jest możliwa, że kiedy schowa się głowę w poduchę.Niestety.Za kilka dni zadzwonił znowu i przeprosił.Mój Boże, gdyby to mogło cokolwiekzmienić.Oświadczył, że zna kobietę, która przekazała mu wirusa.Dopiero wtedy zrobiłambadania.Wynik był wyrokiem.- Przerwała na moment, żeby odpocząć.- Jak widzisz, miałampecha.- Na czole wystąpiły jej kropelki potu, ręką nerwowo gładziła policzek.- Tomek nic nie wie? - zapytałam.- Jestem z nim umówiona na ósmą.Nie mogę się w nieskończoność ukrywać.- A co z nim? Jest zdrowy?- Nie wiem.To znaczy wtedy, gdy odchodziłam, jeszcze był.Widocznie nie wszyscysą na to świństwo podatni.- Sąd masz pewność, sprawdzałaś? - zastanawiałam się.- Akurat tak się złożyło, że mieliśmy w firmie badania okresowe.Krew,prześwietlenie, to co zawsze.W laboratorium powiedziałam, że muszę zrobić mężowidodatkowe badania.Nie było problemu.Zabrałam jego surowicę i jakoś załatwiłam.Naszczęście wynik wyszedł ujemny.- Ale wiesz, że to nic nie znaczy - próbowałam jej uświadomić okrutną prawdę.-Wirus potrzebuje czasu, żeby się ujawnić.Mógł już być zarażony, a wynik jeszczetego nie wskazywał.- Wiem - przyznała.- Jestem świnia.Ale teraz chcę się z nim zobaczyć.- Postanowiłaś uciec?- Cóż miałam robić? Czekać, aż wszyscy odsuniecie się ode mnie, a Tomek sięwyprowadzi? Tego bym nie zniosła.Wybrałam ucieczkę i nie żałuję.Przynajmniej niecierpiałam upokorzeń.Teraz jest mi łatwiej.Miałam dużo czasu, żeby wypłakać się do woli,pogodzić z myślą, że mój czas jest policzony.Teraz jestem silniejsza.Mogę unieść myśl ośmierci.Muszę tylko uporządkować swoje sprawy, wziąć rozwód, oddać Tomkowi firmę iuwolnić go formalnie od swojej osoby.Reszta zostaje w rękach lekarzy i podłego wirusa -wyrzuciła z siebie to najgorsze słowo.- Kto jeszcze wie?- Paweł.Widzieliśmy się kilka miesięcy temu.Potrzebowałam koleżeńskiej przysługi.Załatwił mi pieniądze i pomógł znalezć odpowiednich lekarzy.- Tak, słyszałam.Joanna widziała was razem.Myślała, że macie romans.- Naprawdę? - nie mogła uwierzyć.- Biedna Joasia, wciąż zazdrosna o swojego męża?- Znasz ją, jest słaba.-1 bardzo boi się starości.- Maryla spoważniała.- Ja już nie muszę się bać.Wiosna na całego.Pod koniec marca lało, teraz cudnie świeci słońce.Na balkoniekwitną anemiczne rozsady, kupione u ogrodnika.Za kilkanaście dni, gdy złapią trochępromieni, wzmocnią się i zakwitną.Wybieram się do starego domu.Muszę zobaczyć, jak wygląda ogród.W kwietniu i wmaju jest tam najpiękniej.Podobno nowy gospodarz zwiózł już cegły i będzie budował.Ciekawe co?Pamiętam, kiedy nasz dom nie był tak bardzo stary, ludzie z miasteczka przyjeżdżalipodglądać, jak mieszkamy.Bardzo dbaliśmy, żeby ich nie zawieść.Porządek, wygrabione alejki, krótka trawka, kwiaty.Dom zawsze prezentował siępięknie.Dwie ściany - południowa i zachodnia, obrośnięte były dzikim winem.Ojciec musiał trzy razy do roku skracać pędy, bo wystarczyła chwila nieuwagi, żebyroślina zarosła wszystkie otwory okienne.Kiedyś końcówka pędu przeszła przez szparę wokiennej framudze i wprowadziła się do mojego pokoju.Wędrowała po ścianie, suficie,dokoła obrazów i mebli.Gdyby jej pozwolić, zarosłaby wszystko.Mnie to się nawetpodobało.Zaznaczałam na ścianie, ile liści urosło w ciągu tygodnia, miesiąca, kwartału, i niewiem, jak by się to zakończyło, gdyby nie protest mamy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Janusz Aleksandra Dom Wschodzacego Slonca 001 Miasto magow
- Janusz Tazbir Polacy na Kremlu i inne historyje (2005)
- Wiœniewski Janusz L. Samotnoœć w Sieci Tryptyk
- Janusz Leon Wiœniewski Samotnoœć w sieci
- Wiœniewski Janusz Leon Stany napięć
- Meissner Janusz Pióro ze skrzydeł
- Kutta Janusz Pamiętnik Mikołaja II
- Wróblewski Janusz Reżyserzy
- Makuszynski Kornel Po mlecznej drodze
- § GOULD JUDITH CZAS NA POZEGNANIE
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- oralb.xlx.pl