[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Parsknęłam śmiechem, doceniając dowcip.Bo nie miałam jużwątpliwości, że to jednak żarty.Nie zapytał, czemu proszę go otowarzystwo.Nie dociekał, gdzie podział się mój chłopak.Na ślubieGośki prezentował się doskonale w seledynowym garniturze pięknieharmonizującym z jego zielonymi oczami.Ułożył dla panny młodejwspaniały kosz z białych frezji, który obsługa restauracji ustawiła nahonorowym miejscu.Bezsprzecznie była to najgustowniejszakompozycja kwiatowa na sali! Bawiliśmy się świetnie na weselu, tańczyłdobrze.Jedynie walc nam wyszedł niespecjalnie.Cóż - Nobody 's perfect!I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szczególik.- Anka, czy ten pan ogrodnik nie klei się do ciebie zbyt przesadnie? -spytała około północy Justyna.Od początku była wobec Tomaszanajeżona.Nasłuchała się ode mnie wcześniej sporo złośliwych uwag podjego adresem i nie kryła, że mój pomysł nie przypadł jej do gustu.- Puknij się w łeb! Mało ci było Konrada? A jak ktoś zapyta, kim jestten typas? - darła się jeszcze na tydzień przed imprezą.- To zgodnie z prawdą powiem, że sąsiadem.Czego się tak wściekasz?Przecież to jedna impreza, nic więcej.- A jesteś pewna, że on zna swoje miejsce? Ze nie wiąże z tym jakichśnadziei? %7łe dla niego to także sąsiedzka przysługa?- Justyna, kto ja kurde jestem? Jakaś wampistyczna femme fatale?Sądzisz, że obowiązkiem każdego faceta jest kochać się we mnie? To wielka szkoda, że Jacek nie zastosował się do tej reguły.- Nie wspominaj o tym gnoju!- Dobra.To może poczekam, aż zgłosi się do mnie Robert Redfordodmłodzony o jakieś czterdzieści lat? A najlepiej Johnny Deep? Alboogłoszę przetarg nieograniczony na towarzystwo na wesele? Nie Justyś!Tomasz ma tę kolosalną zaletę, że mogę na nim polegać.A co domotywów jego postępowania.Pozwolisz, że nie będę w nie wnikać?Całkowicie zadowala mnie fakt, iż zgodził się bez zbędnych pytań.Zdobył za to parę plusów na koncie.- Jeszcze tego pożałujesz!- Mówi się trudno.Na błędach też można się uczyć, prawda?- Jak na mój gust ostatnio popełniasz ich zbyt wiele.- No to jeden w tę, czy tamtą stronę nie zrobi większej różnicy.W świetle tej i podobnych rozmów, uwagę Justyny na weselumogłabym złożyć na karb jej żywiołowej niechęci do Tomasza.Tymbardziej że Justyś była tamtego dnia w wyjątkowo parszywym nastroju.Zdążyła się pokłócić z Pawłem jeszcze podczas ceremonii w kościele, wrestauracji zrobiła mu malutką powtórkę z rozrywki z przyczyn bliżejnieokreślonych.Jednak niestety co do Tomasza miała rację! Zaczął sobiepoczynać nieco zbyt śmiało jak na mój gust.Nie, nie był nachalny! BrońBoże! Tylko przytulał mnie trochę za mocno, jego dłonie niepotrzebniegłaskały moje odkryte plecy, oczy zupełnie zbędnie wbijały się w okolicebiustu.- Faktycznie nieco przekracza swoje kompetencje - przyznałam zeskruchą.- Cóż, sama tego chciałaś! Ja uprzedzałam! - triumfowała, a potemstarannie pilnowała dolewania oliwy do ognia, przy każdym spotkaniu,czy to przy stole, czy na parkiecie, wyjąc mi do ucha na melodię staregoprzeboju Lady Pank  Sama te- go chciałaś, pewnie coś był wart.".Około trzeciej nad ranemskapitulowałam.- Tomasz, jestem wykończona.Może już jedzmy?- Oczywiście, Paskudo, szofer do dyspozycji.To on prowadził w drodze powrotnej.Już po kilkuset metrachchciałam się zamienić miejscami, nie bacząc, że Tomek jest absolutnietrzezwy, bo nie wypił ani kieliszka, a ja wręcz przeciwnie, osuszyłamkilka drinków.- Na litość boską, Tomek! Troll to nie furmanka! Naprawdę wyciągana czwórce więcej niż czterdzieści kilometrów na godzinę!- Jest ślisko.Maluchy nie są zbyt stabilne w takich warunkach.Pozatym chyba nie spieszy nam się aż tak bardzo?- Aż tak nie.Cholera, po co się go czepiam? Nic złego przecież nie zrobił.To niejego wina, że nie mam nastroju na żadne czułost-ki.Zresztą może poprostu lubi tańczyć blisko partnerki? Justyna przesadza, a ja jestemprzeczulona i tyle! Facet zrobił mi ogromną przysługę, a ja dopatruję siędiabli wiedzą czego w jego stylu tańca! Opanuj się, Anka! Niedługokażdy gest ze strony mężczyzny zacznę traktować, jak jakieś zakusyerotyczne!- Wielkie dzięki, że ze mną poszedłeś, Tomku.Mam nadzieję, żedobrze się bawiłeś?- Wyśmienicie.To ja tobie, Paskudo, dziękuję - odparł i położył dłońna moim kolanie.Od razu mnie zmroziło.Mimo najszczerszych chęcitego gestu nie mogłam złożyć na karb stylu bycia.Jego wymowa byłazupełnie jednoznaczna.No i proszę! Głupie pomysły mszczą się natychmiast! Jedna prośba,trochę życzliwości i facet czuje się upoważniony do odbieranianależności w naturze! Dobrze mi tak! Mam nadzieję, że na tympoprzestanie.Głupio by było, gdybym musiała strzelić go w papę.Wkońcu jest moim gościem! Rękę na kolanie potraktowałam jak jadowitą żmiję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl