[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Po burzliwej podróży do Ratnapore życie z rodzicami Williamastałoby się dla niej jeszcze bardziej nieznośne, niż było.Jedynym niezłym roz-wiązaniem byłoby zamieszkać w Domu Pod Orzechem z jedyną osobą, któranaprawdę ją kocha.Skoro jej mąż stracił jakiekolwiek poczucie obowiązku wo-bec niej, ona zrobi, co tylko będzie chciała.Kiedy tylko wyjechali na równinę, ujrzała podążającego ku nim konnoRuperta.Wyglądał wyjątkowo buńczucznie na błyszczącym kasztanowym ru-maku, którego  gdy dostrzegł Elizabeth  zmusił ostrogami do biegu kłu-sem. Dzień dobry!  krzyknął, salutując energicznie. Czyż to naprawdęnie wspaniały dzionek?Zciągnęła cugle, niezwykle zadowolona z tego spotkania. Wielkie nieba, Rupercie! Wyglądasz, jakbyś już się tu zadomowił! Niezupełnie, ale Hugo wysłał mnie, żebym się trochę rozejrzał, podczasgdy on będzie jadł śniadanie. Uśmiechnął się szeroko. Prawie przez całąnoc czciliśmy nasze spotkanie i nie jest na razie specjalnie chętny do pokazy-wania się światu. A ty jesteś? Jeśli przez dwa miesiące wstaje się o świcie, to nie tak łatwo się pozbyćtego zwyczaju, o czym musiałaś się sama przekonać  odparł.Elizabeth odwróciła się do ponurego mężczyzny, który jej towarzyszył. Williamie, pragnę ci przedstawić pana Carruthersa, który służył mi wczasie podróży nieocenioną pomocą.Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby i on niejechał, by dołączyć do tego pułku. To rzeczywiście szczęśliwy zbieg okoliczności  powiedział Williamprzez ściśnięte usta. Dziękuję wam, Carruthers.Rupert skinął w odpowiedzi głową, a cała jego przyj acielskość gdzieśzniknęła.Elizabeth dodała pospiesznie:LRT  Gdybyś miał okazję zobaczyć bohaterstwo, z jakim Rupert uratowałosiem osób od zgniecenia przez przewrócony furgon, ofiarowałbyś więcej niżtylko podziękowania, Williamie. Przesada, zapewniam was  powiedział Rupert z iście carrutherskąwyniosłością. Mam nadzieję, że nie.Rozumiem, że macie być moim zastępcą.Jeślisytuacja się pogorszy, heroizm mógłby skompensować całkowity brak do-świadczenia wojskowego.Niewątpliwie słyszeliście o wczorajszym ataku nanasz patrol? Tak jest, sir. W jego oczach znów pojawiły się iskry. Wygląda nato, że przybyłem akurat we właściwym momencie. Odważę się przypuścić, że pułk jakoś by sobie bez was poradził  wy-cedził William, po czym, zanim ktokolwiek zdołał wejść mu w słowo, dodał: Sir Hugo cieszy się dużym szacunkiem.Jesteśmy zadowoleni, że mamy wnaszych szeregach jego brata.Rupert nie zauważył tego niechętnego powitania, gdyż patrzył na coś po-nad ich głowami, a na jego twarzy malował się wyraz coraz większego niedo-wierzania.Wkrótce pojawiła się obok nich niewielka osóbka na szarej klaczy, aCarruthers wykrzyknął głośno: Lucy! Lucy Belmont! To wspaniałe! Co ty tu porabiasz?Elizabeth odwróciła głowę, by spojrzeć na nie więcej niż siedemnastoletniądziewczynę ubraną w poważną, czarną, zbyt jak dla tak młodej istoty wyszuka-ną suknię do konnej jazdy.Była śliczną jak lalka blondynką o niebieskich, oto-czonych podwiniętymi rzęsami oczach i różanymi rumieńcami na policzkach.Na jej twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, po czym dziewczyna uroczo sięzaczerwieniła i ściągnęła cugle. Pan wybaczy, sir.Czy my się znamy?Rupert zaśmiał się radośnie.LRT  O Boże, moja droga, ależ ty się zrobiłaś sztywna! Ale nic z tego! Jesz-cze cię pamiętam ze zmierzwionymi włosami i w zabłoconej sukience, kiedychodziliśmy na króliki, więc nie zadzieraj przy mnie nosa.Jej twarz się ożywiła i pokryła jeszcze głębszym rumieńcem. Rupert! Nie wierzę własnym oczom! A więc opiekun kupił ci w końcupatent i to patent porucznika! Bardzo mnie to cieszy.Służysz w DragonachForrester's? Czemu nie spotkałam cię przez ostatnie trzy miesiące? A jak sięmiewa twój brat? Doskonale wyglądasz na koniu, a jaki się zrobiłeś wysoki!Nic dziwnego, że nie rozpoznałam cię z tym obfitym wąsem.Uśmiechnął się szeroko. Taka sama gaduła jak zawsze! Zadałaś mi z pół tuzina pytań nie dającmożliwości odpowiedzi.a ten kapelusz ma być taki przekrzywiony? Możespaść.Ta uwaga na temat wyzywająco  w zamierzeniu  założonego kapelu-sza znowu wprawiła ją w zakłopotanie. Widzę, że nadal lubisz się ze mną drażnić. Słowo daję, że jest przekrzywiony.Pozwól, że go wyprostuję. Pod-jechał nieco bliżej i wyciągnął ręce. Nie  powiedziała szybko. Henry'emu by się to nie podobało.Rupert opuścił ręce. A któż to jest Henry? Rotmistrz Nicholson z piechoty Kompanii Wschodnioindyjskiej.Mój.mój mąż. Co?  ryknął Rupert. Jesteś jeszcze dzieckiem.Nie możesz byćzamężna! Mam już prawie osiemnaście lat  broniła się. Minęły już cztery la-ta, odkąd opuściliśmy hrabstwo Buckingham.Zapomniałeś, jak szybko mijaczas.Młody oficer był wciąż oszołomiony.LRT  Ale wyglądasz tak samo jak wtedy!Zaczerwieniła się mówiąc, że jest wyjątkowo nieuprzejmy i pod tymwzględem on z kolei wcale się nie zmienił.Ale Rupert jak to Rupert nie okazałżadnej skruchy i oznajmił, że jeśli pragnie uchodzić za damę, nie powinna robićsię co chwila czerwona jak jego mundur, bo to ją zdradza. Ośmielę się powiedzieć, że jednak trochę się zmieniłaś  przyznał wkońcu niechętnie. Ta amazonka bardzo się różni od zbyt dużych bryczesówtwego wuja i z pewnością twoje loki są o wiele staranniej ułożone niż wtedy,gdy spadały ci na twarz.Dziewczyna była najwyrazniej zachwycona tym dziwacznym komple-mentem, bo wykrzyknęła: Tak się cieszę, że cię widzę, Rupercie! Nie wiem, jak to się stało, że niespotkaliśmy się w ciągu ostatnich trzech miesięcy. To dlatego, że przyjechałem dopiero wczoraj.Przybyłem z Kalkuty, że-by dołączyć do Hugona. Twój brat też tu jest? Nie miałam o tym pojęcia! Przypuszczam, że i takbym go nie poznała, bo widziałam go tylko, kiedy przyjeżdżał z uniwersytetu, ai wtedy wyglądał raczej jak twój ojciec.Dwanaście lat to duża różnica wieku. Tak  zgodził się Rupert z goryczą. Wolałbym być drugim, nietrzecim synem rodziców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl