[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jej szczęście wyparowało.Będzie wściekły widząc, że mu się postawiła.A czegóż onoczekiwał? Nie odwoływała spotkań na czyjeś żądanie.- Lauren - Grant położył dłoń na jej dłoni, przerywajączabawę łyżeczką.- Mam coś dla ciebie.Wręczył jej maleńkie pudełeczko z brunatnoczerwonegoaksamitu, tak małe, że mogło zawierać jedynie jedną sztukębiżuterii.Z pytającym wyrazem niebieskich oczu otworzyła jepowoli.W pudełeczku z inicjałami HW - Harry Winston -wytłoczonymi złotymi literami na wewnętrznej stroniewieczka, widniał dziewięciokaratowy diament, tak doskonały,iż odbijał bladoniebieskie światło.- Chciałbym, żebyś została moją żoną.Kiedyś wydawało się jej, że chce wyjść za Granta.Teraznie była już pewna, co może przynieść jej szczęście.- Wiem, że powinienem był cię o to poprosić dawnotemu, lecz.cóż.nie byłem pewien, czy chcę się wiązać.- Małżeństwo to poświęcenie się dwojga ludzi, którzy siękochają.- Zatrzasnęła wieczko, zakrywając lodowaty klejnot.- %7ładna z osób nie powinna czuć się związana.- Wiem o tym.teraz.- Wziął ją ponownie za rękę,łagodnie ściskając.- Chcę spędzić resztę życia z tobą.Kochamcię. Patrzyła na niego z niedowierzaniem.Dlaczego nigdywcześniej tego nie powiedział, kiedy się spotykali przez całyrok?- Wkrótce po Bożym Narodzeniu zapadłem na poważnąchorobę wieńcową.Trzykrotnie usuwano mi zatory.Leżąc naszpitalnym łóżku, rozmyślałem o swoim życiu.Jesteśuczuciowa, kochająca - nic lepszego w życiu nigdy mnie niespotkało.Wtedy o tym nie wiedziałem.Teraz cię potrzebuję.A co ze mną? Czego ja potrzebuję? Grant jej potrzebował;nie kochał jej.W każdym razie nie tak, jak by ona tegochciała.Miała już za sobą dziesięć lat opieki nad starzejącymsię mężczyzną.Nie oponowała, ponieważ potrzebowałaOzziego tak samo jak on jej.Był wcieleniem jej ojca,człowiekiem dającym poczucie bezpieczeństwa.Człowiekiem,który pomógł jej pozbyć się przerażających wspomnień zprzeszłości.Lecz teraz jej życie wyglądało inaczej.Pragnęłamężczyzny, na którym mogłaby się oprzeć, gdyby zaszłapotrzeba.Oddała Grantowi aksamitne pudełeczko.- Bardzo cię lubię, ale cię nie kocham.Nie mogę wyjść zaciebie.Szczęście zgasło na jego twarzy.- Jest ktoś inny, czyż nie tak? Ten Westcott? Zawahałasię, zastanawiając, skąd Grantowi przyszło to do głowy.On iRyan zdążyli zaledwie wymienić słowa powitania, kiedyprzedstawiła ich sobie w galerii tego popołudnia.- Nie jestem w nim zakochana - powiedziała zgodnie zprawdą.Raczej pożądam go - pomyślała, przypominając sobiegorącą odpowiedz na jego pocałunki.- Staram się terazuporządkować swoje sprawy.Muszę się skoncentrować nasprawach Ravissanta, a nie na życiu osobistym.- Obiecaj mi, że się nad tym zastanowisz.- Grant schowałpudełko do kieszeni.- Nie przyjmuję odmowy.Będę tu pracował.Spotykajmy się tak często, jak to tylko możliwe.Założę się, że dawny ogień jeszcze się tli.W drodze do domu Lauren starała się nie dawać Grantowinadziei.Potrzebowała całkowicie odizolować się od mężczyzndo chwili, aż jej życie obierze zdecydowany kierunek.Gdyprzeprowadzi się do Santa Fe, wtedy będzie odpowiedni czas,aby rozważyć trwały związek.Kiedy znalezli się na wprostambasady amerykańskiej, Lauren wydało się, że zauważyłanależącego do Ryana astona - martina.Czyżby jeszcze na niączekał? Nie obawiała się go jednak.Z pewnością będzie sięwściekał jak prawdziwy macho, ponieważ miała czelność musię postawić.- Dobranoc - Lauren zwróciła się do Granta, kiedy tenodprowadził ją do drzwi windy na parterze.- %7ładnego drinka na pożegnanie?Jego uwodzicielski uśmiech świadczył o tym, że oczekujeo wiele więcej niż kieliszka Le Paradis czy koniaku LudwikXIII.- Kiedy indziej, czuję się zmęczona.Dziękuję za uroczywieczór.Weszła do windy zamykając za sobą staromodnezakratowane drzwi.- Zadzwonię do ciebie jutro - zawołał za nią Grant.Wyszedłszy z windy na właściwym piętrze, zatrzymała sięna chwilę, aby popatrzeć na zegarek.Północ.Czy Ryan czekałprzez cały ten czas? Potrząsnęła portierem Jeevesem,zsuniętym na krawędz znajdującego się przy windzie krzesła iwydającym z siebie chrapnięcia tak głośne, jak syrena nastatku.Budził się tylko na herbatę, przed południem i popołudniu.- Jak długo Ryan Westcott tu czeka?- Kto? - staruszek popatrzył na nią zaspanymi niebieskimioczami. - Mniejsza o to [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl