[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnęłam, żeby mnie zapewnił, że postąpiłam jak należy, ale on, zamiast zwyczajnejpociechy, powiedział coś cudownego:- Oczywiście, że chciałaś.Taka właśnie jesteś.A jak myślisz, dlaczego tak bardzo ciękocham?Zanim wpadniecie w zbytni entuzjazm, przypomnijcie sobie, że nigdy nie było kwestii, czyTeo mnie kocha.Kochał mnie od czasu, gdy miałam cztery lata.To wiem, to zawsze wiedziałam.Jednak nawet ta niezbita dwudziestosiedmioletnia wiedza nie powstrzymała mojego serca przedbiciem szybszym niż u ptaka.I wyobrazcie sobie - przez całe życie czekałam, że  Kocham cię" będzie jak poezja podanami na srebrnej tacy, jak linijka z filmowego scenariusza, a teraz skakałam pod niebiosa, słysząc tesłowa wypowiedziane jak oczywistą prawdę, jakby wcale ich nie trzeba było mówić.Jakbymiłość Teo do mnie była jak drzewa i niebo, jak świat, w którym zawsze żyliśmy.I pewnie takbyło.Ale czegoś od niego chciałam.Jak tylko zdołałam wydobyć głos, powiedziałam:- Potrzebuję czegoś od ciebie.A on uśmiechnął się szerokim, ciepłym uśmiechem i odparł:- Wiesz, że to dostaniesz.Ale nawet ta odpowiedz nie musiała znaczyć tego, w co tak chętnie pozwoliłabym sobiewierzyć, bo Teo Sandoval był najbardziej wspaniałomyślnym człowiekiem, jaki kiedykolwiekżył.Każdy, kto go znał, wiedział o tym.Bądz dzielna, powiedziałam sobie.- Uściślenia - wyjaśniłam drżącym głosem.- To pytanie, które zadałeś sekundę temu.Mógłbyś je uściślić? Bo za to, żebyś miał na myśli to, co chciałabym, żebyś miał.- Urwałam.Bądz dzielna.- Zrobiłabym wszystko.- Azy zapiekły mnie w oczach.- Po prostu wszystko.A on spojrzał na mnie z życzliwą troską i spytał:- Mocno cię to walnęło, co?- Och, Teo, zostałam zmiażdżona.SR Teo nie odpowiedział, tylko siedział, przyglądając mi się ze współczuciem na twarzy.Poczułam zawroty głowy, zrobiło mi się słabo.- Ale nie miałeś, jak przypuszczam.- O tak, miałem.- Nie odrywał wzroku od moich oczu.- Ale już od tak dawna, żezdążyłem się do tego przyzwyczaić.- Od jak dawna?- To pozostanie moją tajemnicą.- Uśmiechnął się.- Nie zamierzam mieć przed tobąinnych sekretów, ale tego ci nie zdradzę.Jeśli z tą sceną kojarzy się wam fala muzyki, niebiańskie światło i lśniąca droga wiodącamnie w przyszłość, to się mylicie.Zamiast tego był strych pani Goldberg, zwykłe popołudniowesłońce, Cornelia siedząca na podłodze i Teo siedzący w brzydkim pomarańczowym fotelu.Czegóż więcej można pragnąć.- I co, wystarczy uściślania? - spytał Teo.Potrafię tak samo jak każdy okazywać rezerwę.Ale wiem, że jest pora na rezerwę i jestpora na to, żeby rzucić wszystko, co trzymasz, na podłogę, przebiec przez pokój i wskoczyć nakolana swojej prawdziwej miłości, licząc na to, że twoja siła, twoje trzydzieści osiem kilogramóworaz siła ciężkości, która z pewnością ci pomoże, bo natura jest zawsze po stronie miłości, niepozwolą mu się ruszyć.- Kocham cię - powiedziałam.- A jeszcze odrobina uściśleń nie zaszkodzi.- Objęłam goramionami za szyję i przysunęłam twarz do jego twarzy, tak żeby nie miał wyboru i zrobił to, cozrobił, czyli mnie pocałował.Ja pocałowałam jego.On pocałował mnie.Obdarzyliśmy sięnawzajem pocałunkiem naszego życia, stu żyć.Tysiąca.Tak, to prawda, co powiedziałam wcześniej.Prawdziwe życie nie polega na zdobywaniutego, czego pragniesz.Osiągnięciem, przywilejem jest również wiedzieć, co kochasz.A otrzymanie tego, co kochasz? Przekonanie się, że twoja miłość też cię kocha? O,przyjacielu, to jest cud: twoje malutkie zderzenie czołowe z boskością.Kiedy kochasz, chcesz z wszystkimi się tym podzielić, powiedzieć rybom w morzu, latarnina rogu ulicy i rozesłać tę nowinę przez morza i kontynenty, tak żeby mogło się radować z tobąwszelkie stworzenie.Kiedy kochasz męża swojej siostry albo siostrę swojej żony, musisz najpierw powiedzieć otym rodzinie.Po tym jak ty i twój ukochany przemieniliście się dotykiem w nieśmiertelnych, musiszzejść po schodach ze strychu na zwykłych ludzkich stopach i przejść przez trawnik, każde doSR swojego domu, z sercem na ramieniu i zaciśniętymi kciukami i spędzić następne czterdzieściosiem godzin na stawianiu czoła temu, z czym trzeba się zmierzyć.Rozmowa pierwsza: Mój ojciec, tego samego popołudnia.Cornelia: Tato, Teo i ja się kochamy.Tata [ze zdumieniem w oczach ukrytych za okularami]: Poważnie?Cornelia [dzieląc włos na czworo, żeby zyskać na czasie] : Chodzi ci o to, czy mówiępoważnie to, co właśnie powiedziałam, czy też że to z Teo to na poważnie?[Pauza.]Tata: Jeśli chodzi o ciebie i Teo, to może być tylko na poważnie, więc chyba pytałem, czymasz na myśli to, co właśnie powiedziałaś.Cornelia [z głębi serca]: Tak.Tata [uśmiechając się]: Teo nie przypomina Cary'ego Granta.Cornelia [odwzajemniając uśmiech]: Nie mam pojęcia, o czym mówisz.Tata: Nie mów Ollie, ale zawsze tego pragnąłem.[Oczy taty promienieją.Cornelia stoi skromnie w ich świetle.]Rozmowa druga: Toby i Cam, wczesny wieczór, w trakcie rzucania piłką i wymienianiaprzyjacielskich obelg.Cornelia [przekrzykując przyjacielskie obelgi]: Hej, chłopaki, nigdy nie zgadniecie, co jestmiędzy mną a Teo.Kochamy się.[Ręka Toby'ego nieruchomieje w połowie gestu.Piłka spada z głuchym dzwiękiem naziemię.Cam podbiega galopem, jak golden retriever, którym jest.W końcu.]Cam [zawodząc]: Ale ja go biorę po Ollie.Zaklepałem sobie!Toby: Zamknij się, głupku.On jest mój![Szamoczą się.]Cornelia: Uwielbiam was, chłopaki, wiecie?[Toby i Cam wyglądają na zadowolonych i zmieszanych.Chwila zadowolenia, zmieszania i uwielbienia przerwana przez nieuniknione podniesieniez ziemi Cornelii i nieuniknione rzucanie nią jak piłką lekarską od jednego brata do drugiego, naco spogląda gwiazda wieczorna.]I nie musicie mi wytykać, że te rozmowy poszły znacznie lepiej, niż na to zasłużyła córka isiostra dostarczająca takich bombowych nowin.Wykręciłam się sianem, wiem, i byłamodpowiednio wdzięczna, wierzcie mi.Wdzięczna, wdzięczna.Tego wieczoru kładłam się dołóżka, promieniejąc miłością rodzinną.SR Nie musicie też mi zarzucać, że rozmawiając najpierw z ojcem i braćmi, wcale nie szłamśmiało lwu w paszczę ani nie chwyciłam byka za rogi.Ale pomyślcie tylko - jeśli już rzucaćbombę, to czy nie lepiej wybrać najpierw łatwiejszy cel, a te naprawdę trudne zostawić sobie napózniej i zająć się nimi po dobrze przespanej nocy i w chwale wcześniejszych zwycięstw?No, więc widzicie.To nie było tchórzostwo, tylko strategia.Rozmowa trzecia: Clare przy kuchennym stole, jedząca śniadanie następnego dnia, sama zCornelią.Cornelia: Clare, muszę ci coś powiedzieć.Clare [Nie podnosi wzroku znad miski z płatkami śniadaniowymi.]Cornelia: Okazuje się, że jestem zakochana w Teo.I wiesz co?Clare [Nie podnosząc wzroku znad miski z płatkami śniadaniowymi.]Cornelia: On też mnie kocha.[Clare spogląda Cornelii w oczy.Jej oczy są pełne czegoś, czego Cornelia nie potrafiokreślić.]Cornelia: [biorąc głęboki oddech]: Jutro jadę z nim do Nowego Jorku.To znaczy, nie nastałe, tylko na kilka dni, aż będę mogła znieść pobyt z dala od niego.Wtedy pojadę do swojegomieszkania, spakuję wszystko i przeprowadzę się do niego.W końcu.I wiesz, to jest Nowy Jork.Całkiem niedaleko stąd.Zamierzam nauczyć się prowadzić, tak żebym mogła przyjeżdżać cięodwiedzać [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl