[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lije poczuł na sobie wzrok Diany, lecz Deu strzelił lejcami i bryczka odjechała.Odwrócił się i patrzył, jak zmierza ku stojącej samotnie drewnianej chacie.- Co to za nowiny? - zapytał Rans, ściągając uwagę Lijego na Blade’a.- Stary Johnny Scott nie żyje.Pobito go na śmierć.Jakieś trzy dni temu.- Johnny Scott, ten handlarz whisky? - zdziwił się Lije.- Wiele razy usiłowałem go dopaść.To był szczwany lis.Nigdy nie udało mi się go podejść.- Pomyślał ze smutkiem o starym draniu.- Zawsze myślałem, że zapije się na śmierć tą swoją fałszowaną whisky.Ktoś musiał się dowiedzieć o jego złocie.- Jakim złocie? - zapytał Rans, przenosząc wzrok z Blade’a na Lijego.- Scott miał chatę w Arkansas, niedaleko Dutch Mills - wyj aśnił Lij e.- Jeśli wierzyć tym wszystkim opowieściom, zakopał złoto, które uzbierał na szmuglu whisky.Podobno gdzieś w lesie za swoją chatą.- Spojrzał na Blade’a.- Mam dziwne wrażenie, że Alex maczał w tym palce.- Sąsiad Scotta widział dwóch mężczyzn kręcących się w pobliżu jego chaty tuż po zmroku.Nie zdążył im się dobrze przyjrzeć, ale widział, że jeden z nich miał czarnego konia z białą gwiazdką na czole.Starego znaleziono następnego dnia rano, a wokół chaty były świeże ślady dwóch koni.- A co z tym złotem? Znaleźli je? - zaciekawił się Rans.- W lesie były wykopane dziury, a obok nich leżało kilka zardzewiałych garnków, oczywiście pustych.- Zatem te opowieści o złocie mogły być prawdziwe - mruknął Lije.- Czy Sorrel o tym wie?- Tak, ale jest przekonana, że Alex nie ma z tym nic wspólnego.Twierdzi, że w okolicy może być mnóstwo czarnych koni z białymi gwiazdkami i nie wiadomo, czy ten sąsiad widział akurat klacz Aleksa.- Nie uwierzyłaby, nawet gdyby tak było - powiedział Lije z niechęcią.- To prawda - przytaknął Blade.- Alex rzucił na nią jakiś urok.Jedynym sposobem, by uwolnić ją od niego, to trzymać ją z dala od tego człowieka.Nie chcę go przy niej widzieć.- To nierozsądne - ostrzegł Lije.- Może i tak, ale nie mam wyjścia.To złodziej i morderca i nie życzę sobie, żeby zadawał się z moją córką.Lije nie potrafił mu się sprzeciwić, lecz Sorrel to zrobi.Był tego pewny.- Nie rozwiążemy żadnego z problemów stojąc tutaj - powiedział Ran.- Proponuję pójść do domu i umyć się trochę przed obiadem.- Idźcie.Za chwilę do was dołączę.Pozostał jeszcze na dworzu, po czym ociągając się ruszył do domu i dokładnie umył twarz i ręce, przez cały czas nasłuchując głosu Diany.W końcu po raz ostatni ochlapał twarz zimną wodą i wytarł ją do sucha.Kiedy wszedł do domu, wszyscy siedzieli już przy stole.Dwa krzesła stały puste: jedno obok Diany i drugie, nieco dalej, obok Susannah.Lije usiadł przy Susannah.Nerwy miał napięte jak postronki.Na stole stał półmisek z pieczoną wołowiną, koszyk z domowego wypieku chlebem, talerz ze smażoną cebulą, fasolką szparagową z ogrodu Susannah, pasternakiem, marynowanymi burakami i kukurydzą, a także słoik z miodem, chrzan i masło.Lije nałożył sobie porcję na talerz.Brzęk porcelany i sztućców działał mu na nerwy.Włożył do ust porcję fasolki.- Daj, pokroję ci - posłyszał cichy głos Diany.Spojrzał na drugi koniec stołu i zobaczył, że Diana kroi ojcu mięso na kawałki.Nie zawstydzony tym Jed Parmelee odchylił się na oparcie, by zrobić jej miejsce.- To ramię jest tak bezużyteczne, że czasami żałuję, iż chirurg go nie uciął.Nigdy nie przypuszczałem, że może mi dokuczać.Czasami mam go już dość.Zwłaszcza latem, kiedy robi się gorąco.Jeśli przycisnę je do boku, jak zazwyczaj robię, grzeje mnie niczym piec.Jeśli założę je na temblak, materiał obciera mi szyję.A jak spuszczę je luźno, nie mogę nic robić.Wszystko to jednak powiedział z humorem raczej niż z żalem.- Ciągle tylko narzekasz i narzekasz - skarciła go łagodnie Diana.- Uśmiechnął się, kiedy podała mu widelec.- No, gotowe.- Wzięła w palce własne sztućce.- Wciąż mnie zdumiewa, jak świetnie ojciec daje sobie radę z jedną ręką.Potrafi zrobić nią więcej niż większość ludzi dwiema.- Wiem coś o tym - odezwał się Rans i zaczął opowiadać o przyjacielu z Teksasu, który stracił na wojnie nogę i oko.- Żebyście widzieli, jak daje sobie radę z bydłem.Wciąż nie mogę zrozumieć, jak on trzyma się w siodle.Jedzenie nagle przestało Lijemu smakować.Zmiany.Diana ciągle mówiła o zmianach.Lecz jedna rzecz nigdy się nie zmieni - Jed Parmelee nigdy nie odzyska władzy w ręce.Zawsze będzie ona przypominać dzielącą ich przepaść.Zjadł, co miał na talerzu, wypił kawę i kiedy Susannah wstała, by sprzątnąć ze stołu, przeprosił i wyszedł z domu.Stanął na ganku i odetchnął głęboko, czując, jak drżą mu napięte mięśnie.Kiedy usłyszał skrzypienie drzwi i ciche kroki, zesztywniał, włożył kapelusz na głowę i ruszył ku schodom.- Lije, zaczekaj [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl