[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszcie zwrócił się do mnie: Do zobaczenia wkrótce. Tak  powiedziałam i pocałowałam go, trochę dla efektu, a trochędlatego, że było mi żal wspaniałego Ryana Jamesa. Rozdział 30Pięć minut po tym, jak zjawiłam się w jego domu, Ryan zmienił sięw kogoś zupełnie innego niż człowiek, którego pocałowałam na dowidzenia przed hotelem Four Seasons.Jakby za naciśnięciem przyciskumiejsce smutku zajęły wyniosłość i furia.Był zły na siebie, zły na kolegówz drużyny i trenerów, zły na swojego ojca.Nie krzyczał, lecz bił od niegokostyczny chłód, gdy wygłaszał jedną elokwentną tyradę po drugiej, jakpostać z któregoś z seriali autorstwa Aarona Sorkina.A wszystko toz półleżącej pozycji na białej sofie, bez koszuli i z workiem loduprzyciśniętym do kolana, podczas gdy ja siedziałam w fotelu naprzeciwko.Atak na mnie zachował sobie na koniec. I gdzieś ty, do cholery, była wczoraj wieczorem?  pytał. Przez całydzień jakoś ci się udawało uniknąć odpowiedzi na to pytanie. Niczego nie unikałam  odparłam.Rozpraszał mnie nieco zarys jegomięśni, ginący pod tkaniną niebieskich szortów. Pytasz mnie o to po razpierwszy. W takim razie odpowiedz  zażądał, a ja tymczasem usiłowałam sięzdecydować, czy ma na brzuchu sześcio- czy ośmiopak.Policzyłam w duchu do ośmiu i uznałam, że kłamstwo nie ma sensu. Pojechałam do Third Rail  powiedziałam, cały czas patrząc muw oczy. A więc pojechałaś sobie do baru, chociaż powiedziałaś mi, że wracaszdo domu? Zmieniłam zdanie.Miałam ochotę zobaczyć starych znajomych.  Starych znajomych? Tak.Z liceum.Spotkałam moją koleżankę Michelle.Mieszkaw Kalifornii.Przyjechała do rodziców na święta. I kto jeszcze tam był? Całe mnóstwo ludzi& Wiesz, jak to jest przed świętami. Nie.Tak się składa, że to zjawisko jest mi obce, ponieważ zazwyczajspędzam ten czas zamknięty w hotelu. No tak  przyznałam, myśląc, że jednak dramatyzuje i że eleganckihotel to nie więzienie. Więc kto jeszcze? Mam ci wymieniać po nazwiskach? Był tam Miller?Pokręciłam głową, w ułamku sekundy rezygnując z postanowienia, bymówić prawdę.Starałam się patrzeć na niego spokojnie.Nic dziwnego, żewykrywacze kłamstw są tak skuteczne.%7ładna z części mojego ciała niedziałała już tak, jak jeszcze kilka sekund temu. Nie było go? Nie. A więc się z nim nie widziałaś?  naciskał Ryan, prześwietlając mniewzrokiem, jakby znał całą prawdę.Ale to nie było możliwe.Tak czyinaczej, musiałam się trzymać swojej wersji wydarzeń. Nie  odparłam. Nie było go, więc się z nim nie widziałam.Powinnam była na tym zakończyć, ale zwyczajem kłamców wpadłamw istny słowotok: Zresztą co by się stało, gdyby tam był? Naprawdę, Ryan, wielka mirzecz.Co to za dziwna fiksacja? Ja nie mam obsesji na punkcie Blakeslee,a ona przecież była twoją żoną. Owszem  odparł. Ale się z nią rozwiodłem.Rozwód kończydyskusję. Nie dla mojego ojca  zauważyłam, pierwszy raz w życiu wdzięcznaza Astrid. Ale dla większości ludzi owszem.Dla mnie również. Cóż, ja jestem tak samo pewna, że nigdy nie zejdę się z Millerem. Dalej się umawia z tą profesorką?  Nie& Nie sądzę& Nie jestem pewna. Nie jesteś pewna? Co to ma znaczyć? Albo słyszałaś, że zerwali, albonie. A ty to kto? Prawnik czy rozgrywający? Prawdopodobnie byłbym lepszym prawnikiem. Rozegrałeś jeden niedobry mecz.I nawet dziś wykonałeś kilkaniezwykłych zagrań  powiedziałam z nadzieją, że uda mi się zmienićtemat.Ale Ryan jeszcze nie skończył. Wróćmy do Millera. Jezus Maria  mruknęłam pod nosem. Kiedy ostatnio z nim rozmawiałaś? Ryan, daj spokój  poprosiłam, usiłując uniknąć kolejnegokłamstwa. To już jest śmieszne.Miller to& historia starożytna. Tobie może się to wydawać śmieszne.Ale ja wczoraj w nocy niemogłem spać, bo wyobrażałem sobie was razem. Co ci strzeliło do głowy? Nie zadzwoniłaś. Ryan, błagam cię. Nie mogłem spać, Sheo.A nie muszę ci chyba mówić, jak ważny jestsen przed meczem.Tak jak się spodziewałam  to mnie obwiniał za swoje błędy na boisku.Chciałam się jednak upewnić, o co mnie oskarża. Czyli twierdzisz, że& to co się dzisiaj zdarzyło& to moja wina?Oddawaliście piłkę dlatego, że do ciebie nie zadzwoniłam?  To byłowredne pytanie, ale jeszcze gorsze były jego oskarżenia. Nie  powiedział Ryan. To ja grałem do dupy.Ale to, że się do mniewczoraj nie odezwałaś, z pewnością mi nie pomogło. Serio? Wystarczyłby jeden telefon na dobranoc, wystarczyło spełnićobietnicę.Potem mogłabyś sobie łazić po barach do woli.O niczym bym sięnie dowiedział. Daj spokój.To nie w porządku  mówiłam coraz bardziej piskliwymgłosem.  Podobnie jak złamanie danego słowa w noc przed meczem.Westchnęłam ciężko. Po prostu& straciłam poczucie czasu. Na całą noc? Kiedy odebrałam wiadomości od ciebie, było już za pózno, żebydzwonić. Jesteś pewna, że nie było za wcześnie? O której ty właściwie wróciłaśdo domu? Ryan.Proszę cię.Naprawdę mi przykro  powtórzyłam setny raz.Za dużo wypiłam& Jakie jeszcze błędy robisz, kiedy za dużo wypijesz? Cóż, pomyślmy& Zostawiłam w barze kartę kredytową. Miałaś otwarty rachunek? Tak.Czy to problem? Nie lepiej, że otwieram własny rachunek, niżgdybym miała pozwolić, żeby płacili za mnie faceci? Jacy faceci?Skrzyżowałam ramiona, potrząsnęłam głową i popatrzyłam na niegotwardo, odmawiając odpowiedzi na kolejne pytania.Tymczasem Ryanuniósł torebkę z lodem i obejrzał zaczerwienione z zimna kolano.Potemrzucił okład na podłogę, wstał i powiedział: Posłuchaj.Jeśli chcesz być moją dziewczyną, musisz nią być na stoprocent.A zadaniem mojej dziewczyny jest wspieranie mnie przedmeczem.Wczoraj cię potrzebowałem.Chciałem usłyszeć twój głos, a tynajwyrazniej miałaś to gdzieś. Nie mów tak.Wiesz, że mi na tobie zależy.I to bardzo. Nie wygląda na to.Gdyby ci zależało, zadzwoniłabyś.Kropka.Było to całkiem rozsądne i spokojne stwierdzenie  które nie miałowiele wspólnego z opowieściami Blakeslee o wściekłych wybuchachzazdrości.Mimo to czułam niepokój.Było w tej rozmowie cośnieprzyjemnego i mogłam sobie tylko wyobrażać, co by się stało, gdybyRyan wiedział, że jednak widziałam się wczoraj z Millerem. Wchodzisz w to albo wychodzisz  stwierdził Ryan, cytując TreneraCarra.Skinęłam głową [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl