[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Usiadłam, a Ryan położył mi tacę na kolanach, po czym wyciągnął sięobok.Nie miałam apetytu, pewnie dlatego, że wciąż myślałam o Blakeslee,spróbowałam jednak jajecznicy i zapewniłam go, że jest pyszna. A ty już jadłeś?  spytałam. Owsiankę i koktajl proteinowy  odparł.Czułam na sobie jego wzrok i podejrzewałam, że on także wciąż myślio swojej byłej.Zapadła niewesoła, krępująca cisza. Ostrożnie ugryzłam grzankę, starając się nie nakruszyć mu do łóżka.Czułam, że muszę iść do łazienki, ale nie chciałam robić zamieszania,zdejmując z siebie tacę. Co dzisiaj robisz?  zapytał Ryan. Pamiętasz, jak mówiłam ci o tym małym chłopcu chorym na rakamózgu? Tym, który jest kibicem naszej drużyny?Ryan skinął głową. Pamiętam.Ma na imię Max, prawda? Tak jest  potwierdziłam, po raz kolejny zauważając, że Ryannaprawdę potrafi słuchać, co u mężczyzn jest rzadkością. Trener zaprosiłgo na mecz ze Stanfordem.A Smiley chce, żebym napisała jakiśoptymistyczny artykuł na ten temat. Smiley i optymizm?  Ryan roześmiał się odrobinę za głośno,wyraznie usiłując rozluznić atmosferę. Dziwne, prawda?  Przesunęłam palcami po kryształowym pucharkupełnym świeżo wyciśniętego soku z pomarańczy, ale się nie roześmiałam. O czym myślisz, skarbie?  zapytał.Odpowiedziałam wprost: Zastanawiałam się, czy to był prezent ślubny. Postukałampaznokciem w pucharek.Ryan się zawahał, a po chwili ponuro skinął głową.Sięgnęłam po misternie rzezbiony srebrny widelec. A to?Ryan znów skinął głową i usiadł. Czemu właśnie ty zatrzymałeś tę zastawę?  zapytałam z czystejciekawości. Chyba zazwyczaj takie przedmioty trafiają do dziewczyny?Ryan wzruszył ramionami i powiedział, że Blakeslee ich nie chciała. Czemu nie? Nie wiem. Zmarszczył gładkie czoło. Chyba po prostu zmienił jejsię gust. W rok? Jak to możliwe? Zmieniła zdanie co do naszego małżeństwa.Czemu nie miałaby gozmienić w sprawie kryształów i sreber?Była to słuszna uwaga, a mimo to nie opuszczał mnie niepokój.Nie odzywałam się.To stara dziennikarska sztuczka: milczenie sprawia, żeludzie zaczynają mówić.Zadziałało i po chwili Ryan udzielił mi kolejnej informacji: I tak w większości ja je wybierałem. Układałeś listę prezentów? Do sklepu poszliśmy razem.Ale Blakeslee pozwoliła mi zdecydować,co bierzemy. Hm  powiedziałam, myśląc: To dziwne. Poza tym& Nasze małżeństwo zle się skończyło& A ona stwierdziła,że w takim razie prezenty są skażone. Myślałam, że wciąż się przyjaznicie? Owszem.Teraz.Tak jakby. Mimo że wszystko tak zle się skończyło?  Siliłam się na swobodnyton, ale i tak mówiłam za szybko, wyrzucałam z siebie pytania jak pociski zkarabinu maszynowego.Ryan skierował na mnie ostrożne spojrzenie. Wiedziałem.Jednak jesteś na mnie zła. Nie  zaprzeczyłam, wzruszając ramionami. Naprawdę nie jestem. A mnie się zdaje, że tak. A mnie się zdaje, że chciałbyś, żebym była zła.Zapadła lodowata cisza.Patrzyliśmy na siebie bez słowa.On odezwałsię pierwszy: Słuchaj.Nie mówmy już o tym, dobrze? Dobrze  zgodziłam się i pomyślałam, że byłoby najlepiej, gdybymjuż nigdy nie usłyszała jej imienia.*Były to jednak płonne nadzieje.Ponieważ tego samego przedpołudnia,gdy wreszcie udało mi się zapomnieć o Blakeslee, w moim boksiezadzwonił telefon, a na ekranie wyświetlił się nieznany numer z Houston. Shea Rigsby,  Dallas Post  powiedziałam.Jeszcze mi się to nieznudziło.Za każdym razem, gdy odbierałam w ten sposób telefon, czułam dreszczyk ekscytacji. Cześć, Sheo  odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie linii.Próbowałam go rozpoznać, ale nie brzmiał znajomo. Blakeslee Meadows.Nie wiem, czy mnie pamiętasz. Owszem  odparłam z bijącym sercem. Jak się masz? W porządku.A co u ciebie? Też w porządku. Gdy to powiedziałam, przyszło mi do głowy, żewłaściwie nigdy nie rozmawiałyśmy, za studenckich czasów tylkowymieniałyśmy na korytarzu zdawkowe  cześć.Blakeslee zawszewyraznie dawała mi do zrozumienia, że jestem od niej gorsza.Zastanawiałam się, czy nadal tak myśli. Kopę lat, prawda?Mruknęłam coś pod nosem, próbując odgadnąć, jak dalej potoczy się tarozmowa, a tymczasem ona powiedziała: Na pewno się zastanawiasz, czemu do ciebie dzwonię. Głos miałacichy i pełen wahania.Nie zgadzało się to z moimi wspomnieniami aniz lśniącymi zdjęciami w magazynach czy z jej manifestowaną publiczniepewnością siebie. Chodzi o Ryana. Domyśliłam się  odparłam, zniżając głos i rozglądając się posąsiednich boksach.Zgodnie z prawem Murphy ego, całe piętro ucichłowłaśnie wtedy, gdy potrzebowałam chwili prywatności. Wspomniał w rozmowie ze mną, że się spotykacie  ciągnęła. Wiem.Mówił mi& że ci mówił  bąknęłam, a Gordon zerknął w mojąstronę.Odkąd powiedziałam mu o Ryanie, odnosiłam wrażenie, że bardziejniż kiedyś interesują go moje rozmowy. No tak.Cóż& Biłam się z myślami, czy do ciebie zadzwonić& Mojasiostra twierdziła, że nie powinnam tego robić.Wiem, że wasz związek tonie moja sprawa  wyjaśniła.Nie odezwałam się.Uznałam to za dość spory eufemizm. Ale po prostu& Musiałam&  głos jej się załamał, przez co wydała misię zarazem zrezygnowana i pełna desperacji.Z zaskoczeniem stwierdziłam, że jej współczuję.Nagle z rywalkizmieniła się w zwykłą dziewczynę, która straciła męża, prawdopodobniejedynego mężczyznę, którego w życiu kochała.Może nawet wciąż go kocha.Może właśnie o to chodzi.Ubzdurała sobie, że go odzyska.Możemną manipuluje? Wszystko w porządku?  zapytałam skonsternowana. Tak.Dzięki, Sheo.Nic mi nie jest. Usłyszałam, jak oddycha głęboko,a gdy znów się odezwała, odniosłam wrażenie, jakby czytałaz przygotowanego zawczasu scenariusza. Jak wiesz, Ryan i jarozwiedliśmy się mniej więcej rok temu.To było bardzo trudne i bardzo,bardzo smutne.Kochałam go& I mnie, i jemu zależało na tymmałżeństwie.Ale się nie udało. Przykro mi  powiedziałam i czekałam na dalszy ciąg. Dziękuję [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl