[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Druga połowa była w większości naga, prócz rzemieni,pasów i klamer, które mocowały pancerz do ciała.Naga stopa, naga ręka, naga pierś, wszystko torozpierane zwojami i węzłami mięśni.Na twarzy miał maskę z poznaczonego rysami czarnegożelaza.Postać zbliżała się coraz bardziej i wyłaniała z mgły, i Wilczarz zobaczył, że skóra tegogiganta jest pomalowana.Upstrzona niebieskimi małymi literami.Pokryta pismem, na każdymskrawku.Nie miał broni, ale nie był przez to mniej przerażający.Wręcz przeciwnie, jeszczebardziej.Gardził nią, nawet na polu bitwy. Na pieprzonych zmarłych  sapnął Wilczarz i rozwarł usta w grymasie grozy. Spokojnie, chłopcy  warknął Trójdrzewiec. Spokojnie.Tylko głos dowódcy sprawił, że Wilczarz nie uciekł panicznie, by nigdy więcej nie wrócić. To on!  pisnął jeden z Carlów głosem cienkim jak dziewczyna. To Grozny! Zamknij pieprzoną gębę!  nakazał Dreszcz. Wiemy, kto to jest! Strzały!  ryknął Trójdrzewiec.Wilczarzowi drżały dłonie, kiedy mierzył do olbrzyma.Wydawało się to trudne, nawet ztej odległości.Musiał zapanować nad ręką, by puściła cięciwę, i po chwili grot odbił się zbrzękiem od zbroi i poszybował między drzewa, nie wyrządzając przeciwnikowi żadnej szkody.Ponurak miał więcej szczęścia.Jego drzewce ugodziło olbrzyma w bok i zagłębiło się wpomalowane ciało.Zdawało się, że gigant nawet tego nie zauważył.Zwisnęło więcej strzał, tymrazem nadlatujących od strony Carlów.Jedna trafiła go w ramię, druga przeszyła potężną łydkę.Olbrzym nie wydał z siebie nawet najsłabszego dzwięku.Parł do przodu, był niepowstrzymanyjak rosnąca trawa, a wraz z nim mgła, płaskogłowi i strach. Kurwa  mruknął Ponurak. To diabeł!  wrzasnął chrapliwie jeden z Carlów. Diabeł z piekła!Wilczarz też zaczął podejrzewać, że tak jest.Czuł, jak wokół niego narasta groza, jakludzie zaczynają się wahać.Sam stwierdził, że się cofa bezwiednie, nawet o tym nic myśląc. No dobra!  zagrzmiał Trójdrzewiec głosem głębokim i pewnym, jakby nie doznawałżadnego strachu. Liczę do trzech! Na trzy atakujemy!Wilczarz popatrzył na niego tak, jakby wódz stracił rozum.Tutaj przynajmniej mieli pieńdrzewa, za którym mogli się ukryć.Usłyszał, jak kilku Carlów mruczy coś pod nosem, myślącbez wątpienia to samo.Nie podobał im się ten plan, atak w dół zbocza, na wielki tłum szanków,z jakimś gigantem w samym jego środku. Jesteś pewien?  syknął Wilczarz.Trójdrzewiec nawet na niego nie spojrzał. Kiedy człowiek się boi, to najlepiej, jeśli zaatakuje! Jeśli przeleje krew i zamieni strachwe wściekłość.Teren nam sprzyja.Nie będziemy tu na nich czekać! Jesteś pewien? Ruszamy  oznajmił Trójdrzewiec i odwrócił się. Ruszamy  zawarczał Dow, wodząc groznym wzrokiem po Carlach i zmuszając ich doposłuszeństwa. Na trzy!  zagrzmiał Trójdrzewiec. Uhm  mruknął Ponurak.Wilczarz przestąpił z nogi na nogę, wciąż nie bardzo wiedząc, czy posłucha, czy nie. Trójdrzewiec wyjrzał zza pnia, zaciskając usta, które przypominały wąską prostą linię, i zacząłobserwować mniejsze postaci we mgle i tę wielką pośrodku.Dłoń trzymał spuszczoną, cooznaczało, że mają czekać.Czekać, aż odległość będzie odpowiednia.Aż nadejdzie właściwachwila. Mam ruszyć na trzy?  spytał szeptem Dreszcz. Czy zaraz potem?Wilczarz potrząsnął głową. Nieważne, bylebyś ruszył  odparł, ale miał wrażenie, że obaj zmienili się w dwa wielkiegłazy. Raz!Już? Wilczarz spojrzał przez ramię i zobaczył ciało Cathil rozciągnięte pod kocem, tużobok wygasłego ognia.Ten widok powinien przyprawić go o gniew, być może, ale on poczułtylko jeszcze większy strach.Nie mógł zaprzeczyć, że nie chce skończyć jak ona.Przełknął iodwrócił się, po czym ujął mocno rękojeść swego noża i miecza, który zabrał martwemu.%7łelazonie czuło strachu.Dobra broń, gotowa do krwawej roboty.%7łałował, że sam nie jest choć wpołowie tak gotowy, ale to nie był pierwszy raz, wiedział więc, że tak naprawdę nikt nigdy niejest gotowy.Nie trzeba być gotowym.Trzeba po prostu walczyć. Dwa!Ta chwila zbliżała się nieubłaganie.Poczuł, jak oczy otwierają mu się szeroko, nozdrzawciągają zimne powietrze, a skóra łaskocze od chłodu; docierała do niego woń ludzi i ostryzapach drzew sosnowych, szanków i wilgotnej mgły.Usłyszał za sobą przyspieszony oddech,powolne kroki w dole, krzyki docierające z każdego miejsca ich linii, własną krew, którałomotała mu w żyłach.Widział dokładnie każdą rzecz, w najdrobniejszym szczególe, wszystkoporuszało się wolno niczym kapiący miód [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl