[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie mógłbym przecież pozwolić, by mój przyjaciel żółtodziób wyjechał na Broadway samotnie - wyjaśnił Nedowi.- Byłoby to tak, jak gdyby niewinnego baranka posłać na rzez.- Oparł się i założył ręce, i wyszczerzył zęby w uśmiechu.- Mam powyżej uszu de Lowryego - rzekł.- I mam powyżej uszu drugorzędnych sztuk i trzeciorzędnych teatrów.Jestem aktorem.Potrafię tańczyć i potrafię śpiewać.Mogę się zmierzyć z nimi wszystkimi, grając rolę głupca bądz słodkiego uwodziciela -i popróbuję szczęścia w Nowym Jorku wraz z tobą, Ned.Poza tym znam kapitalną właścicielkę pensjonatu.Najlepszą pieczeń niedzielną poda tobie, a ja się będę długo zajadać, o na zaśmacierzyńskim okiem spojrzy na nas obu.Uwierz mi, Ned, to okaże się o wiele lepsze niż kiepskie kwatery, do którychprzywykliśmy.Zostało mi przy duszy trzysta pięćdziesiąt dolców i jeśli nie znajdę posady zanim misię skończą, przysięgam, że zosta nę komiwojażerem.Tym razem to wóz albo przewóz, mój mały.Oto do czego dochodzi, gdy jesteś aktorem przez ćwierć wieku, gdy masz dopierotrzydzieści trzy lata - i jeszcze nie zdołałeś się wybić.Ned przechylił się ku niemu i uścisnął mu dłoń.Powiedział: - Dziękuję ci, Harry, że jedziesz ze mną.I jest to wóz albo przewóz dla nas obu.Jeśli zrobię plajtę, wracam do Nantucket, żeby przejąć interes mojego taty i ożenić sięz Lily.- A jeśli ci się uda?Ned zaśmiał się szeroko.Wtedy również ożenię się z Li ly.Wiedziałem o tym.Posłuchaj głosu doświadczonej osoby, synu.Zapomnij o niej.Jest setka pięknych dziewcząt z rewii, które tylko marzą o tym, by je widziano u bokumłodego i przystojnego amanta z ostatniego przeboju na Broadwayu,  Człowiek dniajutrzejszego.To ty jesteś człowiekiem dnia jutrzejszego, Ned. Lily natomiast jest przeszłością.Mówię ci, zapomnij o niej.- Gdybyś ją znał, nie powiedziałbyś tego - rzekł z uporem Ned.- Nikt, kto ją spotyka, nie potrafi już o niej zapomnieć nigdy.Harry zapalił krótkie cygaro i przypatrywał się zmieniającej się za oknem scenerii.- Mam tylko nadzieję, że nie będziesz marnował się, żyjąc wspomnieniami - rzekł ztroską.Pensjonat mieścił się na Zachodniej Czterdziestej, a jego właścicielka, Eileen Malone,uważnie przyjrzała się dwóm młodym mężczyznom, dzwoniącym do jej domu.- To znowu pan, panie Robbins - wykrzyknęła.- Nie widziałam pana ze sto lat!A kim jest pana przyjaciel?- Mój przyjaciel to w najbliższym czasie wielka gwiazda Broadwayu - rzekł Harry,przedstawiając Neda.- Rozpoczyna właśnie próby do jednej z głównych ról, pani Malone.Przyznaję, że nie do głównej roli, bo na ten zaszczyt jest jeszcze trochę za młody.Lecz rola  pierwszego naiwnego to całkiem dobry początek, zwłaszcza gdy siępracuje ze słynnym Charliem Dillmghamem i nie wątpię, że z tego miejsca dojdzie do jeszczewiększych i lepszych ról.Pani Malone popatrzyła na przystojnego i pełnego zapału jasnowłosego młodzieńca owyrazistych jasnobłękitnych oczach i pomyślała, że Harry zapewne ma r ację.Jeśli tak, to ona musi zostać karmicielką dla tego przystojniaka.Pokazała im pokoje, oni zaś z góry opłacili komorne i Harry oznajmił Nedowi, żezabiera go gdzieś na śniadanie.- Może jeszcze nie stać nas na zjedzenie obiadu w tym lokalu - rzekł, wkraczającmajestatycznie do kawiarni dla mężczyzn w położonej od strony Broadwayu części UDelmonico - lecz za ogólną kwotę czterdziestu centów możesz się tu posilić jajkami namiękko, grzankami i kawą.Dodaj jeszcze dziesiątkę na napiwek - i oto w sumie za pięćdziesiąt centów możeszsiedzieć wraz ze znakomitościami świata teatru, czytając recenzje w porannych gazetachzupełnie tak samo, jak oni.I gdy się rozglądają, możesz podchwycić ich wzrok i z uśmiechem skinąć głową - i jużwkrótce zaczną myśleć, że muszą cię znać.- Uniósł ramiona, wzruszając nimi z egzaltacją i wywrócił oczy ku niebu. - A wtedy, drogi chłopcze, możesz ich poprosić o pracę.- Czy to naprawdę skutkuje?- zapytał Ned, rozglądając się dokoła z ożywieniem, by sprawdzić, co to za sławnetwarze kryją się za rozłożonymi w górze egzemplarzami  New York Herald i  Tribune.- Mam doprawdy nadzieję, że tak - odrzekł Harry, zamawiając dla obu jajka namiękko i grzanki.- Nawet jeśli nie poskutkuje, będziesz przynajmniej mógł wymieniać od niech ceniaich nazwiska w rozmowie z innymi.Wiesz, coś w tym rodzaju:  Kiedy dziś rano jadłem z Erlangerem śniadanie UDelmonico, wspomniałem mówiąc z Lillie Langtry i Davidem Belasco, że moim zdaniemNed Sheridan nada się doskonale do głównej roli.Ned odrzucił głowę do tyłu i głośno się roześmiał.W całej sali nagle opuszczono gazety w dół i spoczął na nim dociekliwy wzrok tuzinapar oczu.- Widzisz?- rzekł tryumfująco Harry.- Już działa!Ned roześmiał się znowu, lecz Harry zdążył zauważyć, że jedna lub dwie z tych gazetpozostały w dole i że twarze dwóch spośród czytających mężczyzn przybrały wyrazzastanowienia.Pomysł okazał się nie zły.Ned Sheridan został już zauważony.- Będziesz się miał znacznie lepiej ze mną w charakterze twego impresaria, zamias t ztym starym kiepskim aktorem, Jakubem - stwierdził, odkrawając czubek jajka.- Ale on zdobył dla mnie rolę - zaprotestował Ned.Stówa tygodniowo to pięć razy więcej, niż kiedykolwiek zarobiłem.- Tylko dlatego, że de Lowry nie płacił ci tyle, ile trzeba.W ogóle żadnemu ze swych aktorów nie płacił ile trzeba.A więc ile żąda od ciebie za przysługę?Dziesięć, piętnaście procent?- Pięćdziesiąt.- Gdy zbaraniały wzrok Harryego napotkał jego wzrok, Ned szybko dodał: - Zasługujena to; bez niego nie byłoby angażu.- Zafajdany, podły kanciarzyna - rzekł z wolna Harry, zostawiając jajko w spokoju. - Ned, ty jesteś na Broadwayu jak niemowlę.Dziesięć procent to byłoby aż nadto przy tak niskiej gaży.Agenci, impresariowie - wzruszył ramionami - dostają od dziesięciu do góradwudziestu pięciu i to wtedy, gdy rzeczywiście stworzą gwiazdę.- Rzucił Nedowi podejrzliwe spojrzenie.- Czy podpisywałeś z nim kontrakt?- Ned pokręcił przecząco głową.- Dobrze.To znaczy, że nic cię nie zobowiązuje do płacenia mu choćby cen ta.Do diabła z komedią!- rzekł nagle, trzasnąwszy pięścią w stół i znów opuszczono gazety, by się imprzyjrzeć.- Ja będę twoim impresario, Nedzie Sheridan, bo w przeciwnym wypadku przezwszystkie wieczory w swym życiu będziesz pracował na złodzieja, jak im jest Jakub deLowry.- To sprawa honoru  powiedział z uporem Ned.- Tak się umówiliśmy.- No dobrze, więc płać Jakubowi jego pięćdziesiątkę przez okres wystawiania sztuki.Ale potem to ja się tobą zaopiekuję.Zgoda?- Zgoda - odrzekł Ned uspokojony i pomyślał, że nie zdążył jeszcze postawić nogi nascenie Teatru przy Piątej Alei, a już ma problemy.Próby zaczynały się następnego ranka i po niespiesznym śniadaniu U Delmonico on iHarry około jedenastej poszli spacerkiem do teatru.Pan Dillingham i reszta obsady zgromadzili się już na scenie, więc Ned popędził przezprzyciemnioną widownię, by do nich dołączyć.- Dziękuję, panie Sheridan, że był pan tak dobry uraczyć nas łaskawie swymtowarzystwem - odezwał się zjadliwie pan Dillingham.- Tyle że kazał pan moim aktorom czekać piętnaście minut.Na przyszłość przyjdzie pan punktualnie albo rozejrzę się za kimś nowym dodrugoplanowej roli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl