[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przemarsze przez korytarze odbywały się w milczeniu wdwóch szeregach pod ścianami.W milczeniu wchodziło się do jadalni i dopiero na dzwonekprefekta generalnego, który jadł obiad razem z nami, wolno było zacząć rozmawiać.Nakoniec obiadu, na sygnał dzwonka trzeba było zamilknąć, co nie zawsze się udawało zrobićjednocześnie.W czasie obiadu ksiądz prefekt rozdawał pocztę.Siedzieliśmy po dziesięciuprzy stole, księża wychowawcy razem z nami przy naszych stołach.Miejsca stałe,wyznaczone, które za zgodą księdza wychowawcy i kolegów sąsiadów można byłozamieniać.Potrawy w wazach i na półmiskach donosili lokaje i co bardziej podkształceni pucybuci", aż się bractwo nasyciło, nie było54ograniczenia porcji.Jedzenie na ogól było dobre, niektóre potrawy nie miały powodzenia (umnie), jak ryż z cynamonem czy grysik na słodko i z masłem, ale na ogół wszystkozjadaliśmy z apetytem.Zniadanie: dwie bułki i kawa biała zbożowa, względnie herbata alboherbata z mlekiem.W niedzielę: rogale i lepsza kawa, może z dodatkiem prawdziwej.Napauzę dostawaliśmy znowu bulkę i dodatkowo, jeżeli ktoś miał zamówione przez rodziców:do bułki szynkę, owoce, czekoladę.Obiad: zupa, drugie danie i deser; szklanki i karafki nawodę.W razie potrzeby dieta jedzeniowa miała zastosowanie według przepisu lekarza.Podwieczorek: bułka, herbata.Kolacja: jedno danie, raczej jarzynowo--mączne i herbata.Wdni wielkich świąt miał miejsce obiad galowy, tzw. grand": rosół, sztuka mięsa, sznyclecielęce, deser specjalny, kompot, do tego trzy - cztery ciastka sztan-gle lub makaroniki,kieliszek miodu pitnego (doskonała mio-dosytnia p.Strzeleckiego była w miasteczku, jegosynowie uczęszczali jako eksterni) i filiżanka czarnej kawy.Poza tym przy nakryciu leżałydwa - trzy jabłka albo pomarańcza. Na salach lekcyjnych obowiązywała cisza.W razie potrzeby rozmówienia się w sprawachszkolnych szło się za zgodą księdza wychowawcy na korytarz, tam gdzie były klasy.Nawszystkich skrzyżowaniach korytarzy były budki oszklone, w których urzędowalibraciszkowie nadzorujący korytarze i momentalnie ingerujący ostro i stanowczo wwypadkach naruszania dyscypliny korytarzowej.Czasami funkcje budkarzy pełnili księża,naszym zdaniem za karę.Każda budka miała ponadto dodatkowe funkcje: w jednej byłsklepik, gdzie można było kupować słodycze i materiały piśmienne oraz drobną galanterię.Pieniędzy w zasadzie nie wolno było mieć prawdziwych, szczególnie w niższych klasach.Doobrotu wprowadzone były specjalne bony zakładowe: 5-2-1 korona, 50 -20 -10-5-2 i l halerz.W nich co miesiąc otrzymywaliśmy ustalone z rodzicami kwoty.W innej budce oddawało sięlisty do wysyłki.W jednej z budek był zainstalowany skomplikowany system dzwonkowy,skąd urzędujący tam brat, za moich czasów był to brat55Meisner1, budził nie tylko poszczególne sypialnie, ale również poszczególnych ojców w ichcelach, w zależności od godziny dla każdego z nich przeznaczonej.Dla uniknięcia tłoku wdrzwiach kaplicy poszczególne klasy były budzone i otrzymywały sygnał odmarszu zparominutowym wyprzedzeniem lub opóznieniem.Sławny był kiedyś kawał, gdy jacyśdomorośli elektrotechnicy odpowiednio poprzełączali (chyba w nocy) pojedyncze kable.Bratbudkarz dzwonił do poszczególnych pomieszczeń zgodnie z rozkładem, nic nie wiedząc, żepanuje tam grobowa cisza.Dopiero brak ruchu na korytarzach zaintrygował  dzwonnika" iokazało się, że tak my jak i ojcowie śpimy w najlepsze.Ręczne budzenie nie odnosiło skutku,każdy odwracał się na drugi bok, twierdząc, że dzwonka nie było.Powstały w ten sposóbbałagan opanowano dopiero po paru godzinach.Jednak trzeba przyznać, że już na przerwylekcyjne dzwonki dzwoniły po staremu.Ponieważ  kawał" nie miał cech złośliwości, awykonany był artystycznie i ze znawstwem przedmiotu, specjalnych represji nie było, a za todużo śmiechu.O ile  kawały" nosiły cechy przedsięwzięć nieszkodliwych, przyjmowane byłyz poczuciem humoru, w przeciwnym razie były karane.Np.fakt ponalewania miodu dobutów i to wszystkich księży wychowawców śpiących razem w sypialni i unieruchomienieich w ten sposób na pewien czas, nie był przyjęty bezkrytycznie, jednak sprawca nie zostałzdemaskowany, a tylko dana klasa solidarnie musiała odkupić obuwie.Niełatwą rzeczą byłoutrzymać dyscyplinę wśród pół tysiąca budrysów! Tu zaznaczyć muszę, że wbrewopowiadaniom, stosunkowo rzadko stosowana była tzw.trzcin-ka.Za moich czasów najwyżejdwa - trzy wypadki w ciągu roku.a i to było zawsze długo komentowane.Podług relacjijednego z nielicznych delikwentów, trafił się taki w mojej klasie, już nie pamiętam za jakiegrzechy, otrzymywało się wezwanie do księdza prefekta generalnego.Obok jego drzwiwisiały ostatnie  tablice" z poprzedniego roku z wypisanymi uczniami wzorowymi icelującymi ze wszystkich klas.W gabinecie stałjuż stołek i leżała biała  trzcin-56v " - taka, jakiej potem najczęściej używali eleganccy oficerowie.Delikwent klękał i kładłkorpus na stołek, a na pewną część ciała padały jeden, dwa, trzy ciosy.Wrażenie jednakpozostawało duże.Zrodkiem porozumiewania się między uczniem a profesorem, między uczniem a zakładamikrawieckimi, szewskimi doktorem, składem bielizny itp.była tzw. interesant-ka".Był tokawałek gładkiego papieru formatu 14x6 cm, na którym pisało się nazwisko względnie tytuładresata, krótki opis sprawy, podpis wraz z numerem swoim i cyfrą klasy.Kartki te zbierałdyżurny i odnosił do jednej z budek, która je kierowała gdzie należy.Prócz przedmiotów objętych planem nauczania c.k.gimnazjum, były przedmioty dodatkowe,jak muzyka, która obejmowała fortepian i większość instrumentów orkiestrowych.Zakładposiadał własną orkiestrę i kapelę.Dodatkowo można się było uczyć języków takich jakfrancuski, rosyjski, angielski oraz stenografii i księgowości.Orkiestra liczyła około 80 członków, tylko spośród elewów - dyrygował ks [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl