[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ratowanie dam przed wyłupiastookimi potworami to sama radość.Jednakże Hugo nie czuł się usatysfakcjonowany.Uważał, że Stanley został szczodrzejobdarzony względami, niż na to zasługiwał.Prawdę mówiąc, był odrobinę zazdrosny, co byłodziwne, gdyż przecież to smok był zielony.Zjedli kilka nowych owoców wyczarowanych przez Hugo i nieco odważniej ruszyli wdalszą drogę.Napotkali i pokonali wroga!Dżungla rzedniała w miarę, jak wchodzili wyżej.Niebawem zaczęli wspinać się nadość strome wzgórze.Smok sapał cały czas, ale teraz Ivy i Hugo także sapali.- Uff, jak gorąco! - narzekała Ivy.Właściwie powietrze miało normalną temperaturę; to Ivy zgrzała się w marszu.Potem zrobiło się chłodniej, gdy weszli w obszar mgły.Mokre powietrze owiało ich, pokrywając wilgocią.Smokowi to nie przeszkadzało, gdyż potrzebował pary i chłonął mgłę,uzupełniając zapas wody.Mgła przypominała zimną parę.Prawdziwa para, jako woda wpostaci gazowej, była niewidzialna, więc mogła się kryć jak zaczarowana; ale i tak tworzyłysię w niej krople wody, zdradzając jej obecność.Gdyby mgła zdołała pozostać niewidzialna,Stanley nie mógłby wykorzystać jej do własnych celów.Jednak dzieci nie doceniały tej zaletymgły i czuły się nieswojo.- Och, odpocznijmy trochę - powiedziała Ivy.- Mam nogi jak makaron.Istotnie, nogi zdawały się uginać pod nią, zmuszając ją do klapnięcia na ziemię.Pozostali też chętnie odpoczęli.Jednak nie pisane im było długo odpoczywać.We mgle za nimi coś było, cośnieprzyjemnego.Nie mogli tego dostrzec, ani usłyszeć, mimo to wiedzieli, że tam jest.Stanley zionął za siebie strumieniem pary, bez żadnego rezultatu.Problem z parą polega natym, że jej zasięg jest ograniczony; tego, co znajduje się poza zasięgiem wzroku, nie możnadosięgnąć parą.Nagle huknął grom, powiększając ich zdenerwowanie.Tym razem Ivy i Stanley niebyli bezpiecznie ukryci w koronie drzewa; mogli zmoknąć.To niepokoiło Ivy bardziej niżStanleya.Błyskawica przeorała pobliską skałę.- Och, wcale mi się to nie podoba! - powiedziała Ivy, zrywając się z ziemi.Pospiesznie oddalili się od gromu i błyskawicy, wychodząc na wzgórze.Dobrzezrobili, bo grom nadal huczał za nimi przyświecając sobie kolejnymi błyskawicami.Zdyszani,gramolili się na wierzchołek pagórka.W końcu wydostali się z mgły.Okazało się, iż była to nisko wisząca chmura.W górzewidzieli inne obłoki, ale między warstwami niebo było czyste.Rozejrzeli się wokół.Szczyt stromego wzgórza przypominał wyspę pośród morzachmur.Ze wszystkich stron, jak okiem sięgnąć, rozpościerała się sfalowana białapowierzchnia.Widok był piękny, na swój sposób.Ivy potrafiła natychmiast dostrzec piękno,jeśli gdzieś występowało.Tak została wychowana.- Czy sądzisz, że Imbri ześle nam marzenie, iż nasz dywan rozbił się na tej wyspie inie możemy jej opuścić dopóki nie opadnie mgła, więc musimy tu zostać na zawsze i jeśćowoce? - zapytała Ivy.Hugo wzruszył ramionami.- Wątpię - powiedział.Coś mignęło, znikając, jakby ogon czarnego konia; marzenie zostało odwołane w ostatniej chwili i klacz musiała pójść precz.Jednak teraz z górnej warstwy chmur spłynął szary obłoczek.Przybrał formęnieżyczliwej twarzy pod spiczastą koroną.Otworzył usta, z których wydobył się cichygrzmot.Klacz znów się pojawiła.Tym razem Ivy widziała ją wyraznie.Imbri była czarnąklaczą, ulotną jak cień, z rozwianą grzywą i ogonem.- Chcę wiedzieć, kim jesteś, ziemska istoto - rzekł centaur w głowie Ivy.Zdziwiona i zmieszana jego pojawieniem się, Ivy nie odpowiedziała.- Tak właśnie mówi Imbri - wyjaśnił Hugo.- Daje ci marzenie, i postać z tegomarzenia mówi.Imbri nie może rozmawiać, jest bowiem koniem.Natomiast postać z marzeńmoże mówić.Po prostu odpowiedz mu.Ivy ucieszyła się, że Hugo jest taki mądry i wszystko wie o takich sprawach.- Centaurowi?- Nie, tumanie, obłokowi! Imbri przetłumaczy rozmowę.Ivy ponownie zarumieniła się słysząc czułe słówko.Wszystko to było dla niej czymśnowym, ale doszła do wniosku, że tak ma być.Aadnie ze strony Imbri, że zamierza im pomóc.- Jestem Ivy - rzekła do chmury.- Kim ty jesteś?Klacz musiała ukazać obłokowi jakąś mówiącą zjawę, gdyż zaczekał chwilę, potemzachmurzył się i wydmuchnął następny grzmot.Ivy trochę się bała, kiedy tak robił, leczstarała się nie okazywać tego po sobie, ponieważ nie była pewna, czy Stanley zdołaprzepędzić tę rzecz.- On mówi, że powinnaś rozpoznać Króla Chmur, kiedy go widzisz, i oddać mu hołd -rzekł zjawiskowy centaur.Ivy wbiła wzrok w ziemię i zaczęła grzebać w niej czubkiem buta, usiłując zgłębićznaczenie słowa  hołd.- Teraz lepiej - rzekł centaur.- Obłok widzi, że kłaniasz się lub dygasz.Mówi, że jestJego Wysokością Cumulo-Fracto-Nimbusem, Panem Przestworzy.Mówi, że przypominaszmu kogoś, kogo nie lubi - kobietę o zielonych włosach.Ivy pojęła, że chodzi o jej matkę, Iren.Już miała zapytać, gdzie obłok ją widział, aleHugo odezwał się pierwszy.- Ee, Fracto to pędziwiatr - powiedział lekceważąco.Obłok usłyszał go inajwidoczniej nie potrzebował tłumacza.Nadął się i zrobił purpurowo-czarny.Z nosa jegoWysokości wystrzeliła błyskawica, po której nastąpiło czknięcie gromu i rozprysk ślinydeszczu.Hugo musiał uskoczyć, unikając osmalenia.Wyglądało na to, że chmury nie lubią przezwisk.- Jak śmiesz nazywać Pana Przestworzy pędziwiatrem! - przetłumaczył centaur ze snu.- On chce, abyście wiedzieli, iż wywodzi się z długiej i mglistej linii podniebnych efektówmeteorologicznych, od Cirrusa po Stratusa.Jego krewni przerabiają wodę zapewniającąwzrost wszystkich roślin Xanth i wypełniają wszystkie jeziora! Oświadcza wam, iż bez takichjak on cała ta ziemia byłaby pustynią, a wy bylibyście prochem! On jest Królem Fracto,Gromogłowym!- Sromogłowym - przytaknął Hugo niezwykle błyskotliwie.Błędni Rycerze są z tegoznani.Obłok stał się tak czarny, że prawie zmienił się w Czarną Dziurę.Dmuchnął gęstymtumanem mgły zmieszanej z grzmotami, prawie wywracając się przy tym na zewnątrz.- Och, teraz Hugo doigrał się - powiedział widmowy centaur - Król Chmur łatwo sięunosi i ma wybuchowy temperament.Zmykajcie, zanim uderzy.- Ale tam w dole jest więcej piorunów! - protestowała Ivy spoglądając na warstwęzalegającej niżej mgły.Król Fracto uformował się na tyle, żeby dobrze wycelować w Hugo.Wyglądał terazjak gigantyczne kowadło [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl