[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na razie wałęsał się znów po Paryżu.Od czasu kiedy spotkał Berenikę,upłynął rok.Wydawało mu się, że wszystko, co wywróciło jego los na nice,tu właśnie tkwi korzeniami, w tym spotkaniu.Stąpał po śladach sprzed roku,śladach jego i Bereniki.Nic nie wyglądało już tak samo, nic nie miało jużtego samego ciepła.Zimy przychodzą jedna po drugiej.Nie był jużzakochany w tej kobiecie, nie był już nią zajęty, mógł na to przysiąc.Pozostawała jednak na zawsze w jego życiu tęsknota za czymś, od czego niemógł się uwolnić.Dręczył się odszukiwaniem śladów tej niepojętej miłości,scenerii minionych uniesień.Chciał sobie pokazać, jak dalece tegowszystkiego już nie ma, jak bardzo gdy tamta woń się rozpłynęła życiepozostało bez woni.Ani na moment, ani razu nie przyszło mu do głowy, żemożna by tę woń wskrzesić.Wsiąść do pociągu, starać się odzyskać tękobietę.Nie.Co umarło, umarło.Ale zostaje grobowiec.Aurelian pomyślał,że będzie nosił w sobie zawsze tę zgasłą miłość jak brzemię zwiędłychkwiatów.Zresztą czasy się zmieniły.Miłość nie mogła już przesłonićkonieczności zarabiania na życie.Tysiąc dziewięćset dwudziesty trzecizapowiadał się ciężki.Aurelian z największym trudem uwolnił się jakoś odReginy Floresse.Tym bardziej że i Gontran wmieszał się do tego, chciał zawszelką cenę wystarać się Aurelianowi o jakieś stanowisko.Co to, to nie;Aurelian miał pewne zasady.Z początkiem lutego napisał do szwagra, że po głębokim namyśle decydujesię pracować w fabryce.EPILOGLekkimi pociągnięciami świt zarysował zwisające gałęzie, czarne listowie.Nie była to droga, co najwyżej leśna drożyna.Stanęli, gdzie kończyły siędrzewa, i płowe, pasiaste pola uprawne po prawej stronie zdradzały bliskośćczłowieka.Ciężarówki z trudem mieściły się między żywopłotami.Olbrzymia, pokawałkowana gąsienica, zziębnięta z utrudzenia,znieruchomiała we wschodzącej jasności.Oficerowie zabijali ręce,przytupywali, chodzili wzdłuż kolumny, bardziej ze zdenerwowania niżdlatego, by mieli jakiś obowiązek do wypełnienia.Z samochodów, gdy jemijali, wychylały się jakieś twarze.Wszystko było szare, koloru bezsenności,pytające.Stłoczeni pod plandekami dragoni rozmawiali między sobąpółgłosem; zaczynał połyskiwać metal, broń, menażki.Na co czekają? A ktoto kiedy wie? Pierwszy samochód staje, stają i następne; tamten rusza, ruszająza nim to wszystko.Te nocne marsze są zupełnie mordercze, zwłaszczaprzez swoją powolność.Nie wysiadać, do ciężkiej cholery! Po obu stronachciężarówek stały motocykle z przyczepami i bez.Przemieszanie kół i ludzi.Jakiś podchorąży spał w swojej przyczepie; dziurki w nosie wystawionewprost w niebo, gęba otwarta i blady jak ten świt.Reszta na siodełkach, zkarabinem na ramieniu, padała z senności.Wielu drzemało na siedząco,zgiąwszy się we dwoje.Inni, korzystając z postoju, ułożyli się każdy naswojej maszynie jak w kołysce, kark oparłszy na siodełku, a.nogi nakierownicy.Ludzie młodzi, w hełmach tak już przyrosłych do głowy, że niepotrafili spać bez nich.Ludzie skórzani i metalowi, aż brało zdziwienie, kiedyświt odsłaniał ich zarośnięte policzki.Stali tak już ze trzy kwadranse.To długo trzy kwadranse po całej nocytakiego pełznięcia w ciemności.Miasteczka, które mijali, i to miasto, co tobyło za miasto z tymi wysokimi murami? ludzie mówili, że tam są Niemcy wszystko to: łoskot niewiadomych czołgów na jakimś skrzyżowaniu,zagubione ślady, obsesja białej plamki na błotniku poprzedzającego wozu,plamki, której nie wolno stracić z oczu, zmęczenie nieustającymoczekiwaniem, wszystko to: droga, ta obłędna marszruta, której trzebatrzymać się bez mapy, bez światła, to posuwanie się w milczeniu, te niekończące się postoje, wszystko to zdawało się gubić w pamięci po tylunocach takich samych i w oparach porannych myśli.Człowiek stracił rachubęmnóstwa rzeczy, świadomość geograficzną przede wszystkim; tyle sięzjechało Francji, że nie sposób się już było w niczym wyznać; a co z ludzmiposianymi po drodze? Byle tylko kuchni nie posiali! Do tej pory najedli sięprzede wszystkim kurzu.Rozległy się jakieś bezdzwięczne głosy.Ktośmówił, że zgubiły się radiowozy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- § Boon Louis Paul Droga z kapliczkš
- Zimny Louis Magdalena ÂŒlady hamowania(1)
- Boon, Louis Paul Droga z kapliczkš
- Aragon Louis Pasażerowie z dyliżansu
- Weiler Jan Małżeństwo po włosku
- Zeh Juli Corpus delicti
- Skperseverance
- Hawthorne Rachel Strażnik Nocy 03 Nów Księżyca
- 009. Cartland Barbara Lorna
- Christopher G Nuttall Science
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zona-meza.xlx.pl