[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Idealnie do siebie pasowali, zupełnie jakby bylidwoma elementami z układanki zatytułowanej Szczęście.Czymusieli bezustannie się dotykać? Czy nie byli w stanie siędomyślić, że choć szczerze cieszyłam się ich szczęściem,niekoniecznie chciałam ciągle patrzeć na coś, czego sama niemiałam?Spojrzałam nieprzyjaznie na Rafe'a, licząc, że skłoni go to dooddalenia się choć o kilka kroków.Na pewno nie zamierzałamrozmawiać przy nim o Connorze.Do diabła, przecież nawetjeszcze nie zdecydowałam, czy w ogóle powiem cokolwiekLindsey.Lindsey wzruszyła ramieniem.- Nie krępuj się, mów przy nim.I tak potrafi czytać w moichmyślach.- Tylko kiedy jest w wilczej postaci.- Nie, właściwie to prawie zawsze - pochwalił się Rafe.Spojrzałam na Lindsey.- Zawsze.wszystko?- Tak, ale jest zobowiązany do zachowania dyskrecji.Super.Po prostu super.Koniec końców wszyscy będąwiedzieli.- No to co z tym Connorem? - zapytała Lindsey.Machnęłamręką, jakbym przeganiała natrętną muchę.- Potrafi czytać w twoich myślach czy nie, nie mogę o tymmówić, kiedy on na mnie patrzy.Myślałam, że Lindsey się uprze, a wtedy ja po prostu odejdę. Ale ona pocałowała Rafe'a w policzek.- Znajdę cię.Zapewne bez problemu, zważywszy na to, jak dobry miałateraz węch.Rafe bez słowa odwrócił się na pięcie i już go nie było.Lindsey patrzyła na mnie i czekała, podczas gdy ja zastanawiałamsię, jak dużo mogę jej zdradzić.- Chodz - powiedziała w końcu i wzięła mnie za rękę,prowadząc do szerokich kamiennych schodów rezydencji.Po obustronach siedziały kamienne wilki z obnażonymi kłami.Dlaczegowszystkie znajdujące się tu figury wilków musiały być takiegrozne? Może chodziło o symboliczną wymowę, zasygnalizowanie,że nikt nam bezkarnie nie podskoczy.Usiadłyśmy na schodach.Były twarde i niewygodne, ale totylko mnie cieszyło, bo oznaczało, że nie będziemy za długorozmawiać.- Więc.pocałował cię? - zapytała niepewnie.- To było - westchnęłam na samo wspomnienie - absolutnieniesamowite.Ale potem Connor uciekł.Myśli, że tylko się z nimdrażnię.Dlaczego mu powiedziałaś, że jestem nimzainteresowana?Sprawiała wrażenie zakłopotanej.- Chciałam go jakoś podbudować, po tym co się stało podczaspełni.To było straszne, Brit.Naprawdę nie chciałam go tak zranić.Przyszło mi do głowy, że gdyby wiedział, że jest ktoś, komu niejest obojętny, to może poczułby się lepiej.Rozważałam, jak dużo mogłam jej wyjawić.Ja też niechciałam jej zranić, ale.- Wyznał, że cię nie kocha. Z dłońmi wciśniętymi między kolana nachyliła się do przodu.- Tak, mi też to mówił.Uznałam, że tak tylko gadał.Wieszjacy dumni są faceci.- Spojrzała na mnie.- Myślisz, że to prawda?Owszem, tak myślałam, ale jakkolwiek wyglądały ichstosunki, zarówno kiedyś, jak i teraz, to była sprawa pomiędzynimi.- Nie wiem.- Delikatnie stuknęłam ją pięścią w ramię.- Hej,dzięki, że nie wsypałaś mnie na naradzie.- Obiecałam, że będę milczeć, ale wcześniej czy pózniej.tomoże narazić nas na niebezpieczeństwo.Co za piękny przykład politycznej poprawności.Dawała mido zrozumienia, że to ja narażę wszystkich na niebezpieczeństwo.Czy byłam skończoną egoistką?- Jutro wraca moja mama.Może masz rację.Może w moimakcie urodzenia jest błąd.Może urodziłam się pózniej.Porozmawiam z nią.- Przecież nie zostaniesz wygnana, jeśli jesteś.inna -zapewniła mnie.- Ale nie będę mogła być Strażnikiem Nocy.- Brak umiejętności przemiany ogranicza - przyznała.- Wiem.Nie jestem w stanie wyczuć, kto z kim się migdalił.Dała mi kuksańca, jakby rozumiejąc, że żarty pomagały mioswoić tę nieszczęsną sytuację.- Chodzi o coś więcej.- Tak.- Spoważniałam.- Jeśli mama nie udzieli mi żadnejsensownej odpowiedzi i jeśli podczas następnej pełni znowu nicsię nie stanie.Ujawnię się.I odejdę.- Nie sądzę, żebyś musiała się aż do tego posuwać.Znajdzie się dla ciebie jakieś inne zajęcie.Jestem tego pewna.- Lindsey, całe życie przygotowywałam się do byciawojownikiem.Niczego nie pragnęłam bardziej od możliwościprzemiany w wilka.I teraz jest mi ciężko.Dzisiaj, kiedy Connor sięprzemienił, jednocześnie czułam zachwyt, że zmienił się w tocudowne zwierzę, i obezwładniający smutek, że ja jeszcze tego niedoświadczyłam.Mam już dosyć bycia zwykłą nudną Brittany.-Urwałam, by nie dodać, że poniekąd rozumiem naszych wrogów zBio - Chrome.Ja też pragnęłam posiąść umiejętność przemiany izazdrościłam tym, którzy ją mieli.Lindsey nie wiedziała, co powiedzieć.Nie dziwiłam się.Jakmiałaby mnie pocieszyć, skoro tak samo jak ja nie miała pojęcia, oco z tym wszystkim chodzi.Wstałam.- Dobranoc.Wróciłam do pokoju.Był pusty.Domyślałam się, że Kaylaalbo nadal była na maratonie filmów z wilkołakami, albo ona iLucas wymknęli się, żeby pobyć gdzieś sami, tak jak zrobili toLindsey i Rafe.Gdybym miała obstawiać, zdecydowałabym się nato drugie.Ach ta młodzieńcza miłość.Koszmar.Tyle że ja pragnęłam tego samego.Kiedy się położyłam do łóżka, patrzyłam na światło księżycapadające przez okno na moje nogi.Księżyca coraz bardziejubywało, nieuchronnie zbliżał się nów.Wyobrażałam sobie, że księżycowe światło muskające mojąskórę to palce Connora.Były szorstkie i zgrubiałe od wszystkichtych zajęć na świeżym powietrzu, ale jednocześnieniewiarygodnie delikatne.Przypomniałam sobie, jak gładziły mojeplecy, i zrobiło mi się gorąco.Starałam się usunąć go ze swoich myśli.Ale kiedy zasnęłam, on już na mnie czekał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl