[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednakże czasami przeraża mnie pustka pańskiejegzystencji.My robimy, co się da, ale.Piotr nie cierpi troskliwości, a takiej troskliwości przede wszystkim.Pozatym nie lubi Sary.Jest obrzękła.Piotr wykręca się od dalszej rozmowy.Pani Meyer wycofuje się, zażenowana.Z tego wszystkiego pozostaje tylkoprzykre i gorzkie skrępowanie.To, czego nie powiedziała PiotrowiMercadier, Sara widocznie powiedziała Meyerowi, bo na drugi dzień Jerzypodjął rozmowę w tym właśnie miejscu, gdzie przerwała ją jego żona.Coim się stało? Dokoła czego krążą? Wobec Meyera Piotr czuł sięswobodniejszy, a poza tym gdy Jerzy jest w gadatliwym nastroju, może gozaprosić do kawiarni na placu Pereire.Wtedy jest trochę tak jak zadawnych czasów, gdy obaj uczyli w liceum.Tyle że Piotr nie zamawia jużabstyntu, lecz likier porzeczkowy. Mercadier, gdy opuszczał pan swoich bliskich, sprawa przedstawiała sięinaczej; był pan młodszy.Pewne uczucia nie są niezbędne mężczyznie wsile wieku.Ale pózniej.Czym można zapełnić życie? Nie mówię opańskiej żonie.Widziałem się z nią raz wtedy, gdy pan przebywał wEgipcie.Uważałem za ludzką powinność udzielić jej wiadomości opanu.Rozumiem pana.Kawiarnia jest na wpół pełna albo raczej na wpół pusta; zaludniają jąbezbarwne postaci.Prawie wszystko ludzie niemłodzi; tylko na boku jakaśpara ściska się za ręce.Niektórzy grają w manilę.Są tacy, co załatwiająkorespondencję.Wszystko to zapewne ludzie, którzy, jak to się mówi, mająognisko rodzinne.Mercadier wzruszył ramionami. Nie mówię o ognisku rodzinnym, Mercadier.ale dzieci.małe dzieci.Czy myśli pan kiedy o swoim wnuku? Ma już piąty rok.Ach, on do tego zmierza! To doprawdy śmieszne  ten Meyer musi mu coroku powiedzieć, że malec ma trzy, cztery, pięć lat.W przyszłym rokubędzie miał sześć.o ile nie dostanie szkarlatyny.Meyer nie rozumie, żemożna mieć wnuka i nie kochać go.Wnuka, którego się w życiu niewidziało.Właśnie w tym rzecz! A gdyby go pan zobaczył? Jeden jedynyraz.Doprawdy, pokusy starości nie są niebezpieczne.A więc tym chcieli goznowu uraczyć! Starsza pani Meyer powróciła do tego tematu, gdy poszlido kina.Ale Piotr był pewny, że mógłby bez najmniejszego wrażeniapatrzeć na krew krwi swojej krwi, na syna swego syna.To chłopiec,prawda? Ma to w pięcie.Czy to jest zupełnie anormalne? Nie wiem.Pasjado dzieci jest jak każda inna pasja.Ma się ją albo się jej nie ma.Pewienjest, że człowiek nabiera nałogu tylko wtedy, gdy go spróbuje, gdy mu siępodda.Istnieją uczucia, na które Piotr nigdy sobie nie pozwolił.A jednak pamięta jako coś niezwykłego śmierć najstarszej córki  to dawne dzieje.w Dax.Obrazy z tego okresu zatarły się i zmąciły, nie pozostało już nic ztego zrozpaczonego człowieka na cmentarzu, sprzed lat niemal dwudziestuczterech.Nic, nawet wspomnienie.Skąd ci Meyerowie mają prawo mówić o jego życiu? Co o nim wiedzą? Imsię wydaje, że jego życie to szkoła i oni, i zielone biegunki ich bachorów, ikinematograf przy ulicy Demours z babcią.Piotr myśli o wszystkichtajemnicach, jakie nosi w sobie: o tych z nikim nie dzielonych, zbiegłychlatach, o krajobrazach, o twarzach, które dla niego tylko miały sens.Jegożycie! Myśli o  Jaskółkach", o Lulu, o tej starej szkapie Dorze.Zmieje sięszyderczo.Meyerowie pojęcia nie mają o  Jaskółkach".Nagle zimnydreszcz przebiega mu po grzbiecie.Przyszło mu do głowy, że mimowszystko  Jaskółki", Dora.tak, właśnie, to jest jego życie.Widocznielikier nie służy mu.Staje się sentymentalny.Wszystko przecież jedno, czynasze życie jest takie albo inne? Jeżeli chodzi codziennie do  Jaskółek",widocznie to mu dogadza, nie? A więc?. Widzi pan, Meyer, ja byłem zawsze poza tym, obok tego, co inninazywają życiem.Brzmi to jak absurd, ale usiłuję sięgać do słownikainnych ludzi, aby zostać zrozumianym.Ludzie kierują światła na jakiśpewien rodzaj życia i mówią, że to, właśnie to jest życie.Reszta.Resztasię dla pana nie liczy, Meyer.nigdy się nie liczyła.A jeżeli przestawipan trochę te światła, co zostanie z pańskiego własnego życia? Niech panpójdzie w niedzielę dokądkolwiek, gdzie ludzie prowadzący normalny trybżycia idą desperacko spędzić tych swoich parę wolnych godzin, niewiedząc, co z nimi począć.Znajdzie pan tam tysiąc karykatur samegosiebie i swoich bliskich, wyraz tej samej troski, klęski, na stu, na tysiącutwarzy.O, nie chciałbym pana gorszyć, ale.Na próżno tak mówił, myśl o dziecku nurtowała go.Powrócił do niej wnocy.To na pewno przez tę przepuklinę.A jednak przypuśćmy, że widoktego smarkacza wywarłby na nim jakieś wrażenie! Idiotyzm!Zaczął o tym rozmowę z Dorą.Co ona powie? Pani Tavernier, co pani myśli o dzieciach? Pytanie zaskoczyło ją,uczuła, że pod szminką oblewa się ciemnym rumieńcem.Dlaczego pytał jąo to? Właśnie o to? Nie wiem  odpowiedziała. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam.Zaskoczył mnie pan.Dzieci.Mogłam mieć dzieci.Nie chciałam.Dlaczegonie chciałam? Dlaczego? Tak, mówiłam już, w moim zawodzie.Dzieci.To trudno powiedzieć.dzieci.ale dziecko w każdym razie.gdy kochałosię ojca.naprawdę kochało.wtedy kochałabym.jak jeszcze nikogo.dziecko.o tak, panie Piotrze! Chciałam mieć dziecko.Bardzo.Alewłaściwie nie.Nie wiedziałam.Nie kochałam wtedy nikogo.Nikogo.Niechciałam dziecka z człowiekiem, którego nie kochałam.dziecko.A dziśjuż za pózno.Wszystko w życiu przychodzi za pózno.Zobaczył, że ona płacze.Też pomysł! Niech go licho porwie, jeżeliprzypuszczał, że doprowadzi ją do płaczu. W miarę jak się nad tym zastanawiał, jego własny wypadek zaczynał gointeresować.Gdy człowiek uważa, że różni się od innych, bywa wtedyraczej z tego zadowolony.Ale ostatecznie machina ludzka zawsze zrobionajest wedle tego samego schematu  co gnębi jednego, gnębi i drugiego.Ata sprawa dzieci.Mówiąc szczerze, czasem, kiedy patrzał na szczeniętazarówno ludzkie, jak psie lub kocie, odczuwał jakiś przedsmakrozrzewnienia, które musiało przypominać tę ludzką pasję do dzieci.Dziwna to rzecz widzieć, że wszystkie istoty ludzkie rozumieją się napunkcie tego uczucia, i samemu go nie doznawać.Któryż to mechanizm we mnie nie działa? Ludzie młodsi mają inne racjeistnienia i gdy sam byłem młodszy, sądziłem, że najmocniejszenamiętności są najlepsze.Ale teraz, w tym wieku.często ludzie, którzynie mieli pociągu do dzieci, zaczynają go odczuwać, gdy przyjdzie starość.Jest to pewna postać egoizmu.Mercadier wiedział, że jest egoistą.Będącnim, nie sądził jednak, że jest potworem.Inni ukrywają egoizm pod maskąuczuciowości, a nawet poświęcenia.Strach przed samotnością.Starcy niemają już siły udawać i ludzie przebaczają im ten pociąg do najmłodszych,bo każdy wie, że kiedyś sam go odczuje.,,A jeżeli jestem potworem?"  zastanawiał się Mercadier.xix Jasiu!Maria woła malca.Poszedł jeszcze raz po wodę do fontanny, aby wlać jądo piasku, bo mu się ciasto nie chce trzymać.Prawda, że do piasku zAvenue du Bois trzeba dodawać wody, jeżeli chce się mieć babki, które nierozpadają się z jednej strony, ale Jaś sam się oblewa i brudzi tą wodą [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl