[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chicleros rozpalili ognisko i gotowali kolację.Manewrowałem tak, aby znalezć się wmiejscu położonym jak najbliżej wody, a jednocześnie jak najbardziej oddalonym od obozu.Ognisko dopiero co rozpalono i buchające płomienie oświetlały całą cenote.Rozłożyłem się iczekałem.W końcu z ogniska pozostał jedynie czerwony żar, a ludzie zgromadzili się wokół niego.Niektórzy piekli nadziane na patyki mięso, inni robili coś w rodzaju naleśników.Drażniącyaromat kawy rozsnuł się ponad cenote i mój żołądek skurczył się konwulsyjnie.Nie jadłem odblisko dwóch dni i moje wnętrzności zaczynały się buntować.Trzy godziny upłynęły, zanim chicleros zdecydowali ułożyć się do snu, chociaż wedługmiejskich kryteriów było jeszcze dość wcześnie.Gatt jako typowy mieszczuch nie kładł się spaćdo pózna.Na szczęście siedział w namiocie, i to niewątpliwie pod moskitierą.Przez płótnonamiotu mogłem dostrzec blask lampy.Nadszedł czas działania.Podpełzłem na brzuchu jak wąż do samego brzegu cenote.Już uprzednio wyjąłem korki zbutelek i trzymałem je w zębach.Kiedy zanurzyłem pierwszą butelkę w wodzie, zabulgotałogłośno.W tym samym momencie pierwszy wyjęć wydał z siebie swój mrożący krew w żyłachokrzyk, a ja dziękowałem Bogu za wszystkie jego stworzenia, nawet te najbardziej niesamowite.Wyciągnąłem butelkę, przyłożyłem ją do ust i poczułem błogosławiony smak wody wwyschniętym gardle.Wypiłem tylko kwartę, choć kusiło mnie, by wypić więcej.Napełniłemdwie butelki i zakorkowałem je, następnie wypłukałem i napełniłem tę po środkudezynfekcyjnym.Zmiem twierdzić, że każdy z obozu chicleros, kto tylko dobrze by się przyjrzał,dostrzegłby mnie natychmiast.Niebo było czyste, księżyc w pełni, więc człowieka, szczególnie w ruchu, można było z łatwością zauważyć.Jednak udało mi się tu dotrzeć pod osłoną lasu bezwszczynania alarmu, zapewne więc chicleros nie wystawili wart.Bez większych kłopotów odnalazłem drogę powrotną do Harry'ego i dałem mu butelkęwody, którą skwapliwie opróżnił.Miałem problem, bo musieliśmy się przedostać pod osłonąnocy na drugą stronę cenote, a oznaczało to konieczność pobudzenia Harry'ego donatychmiastowego działania.Nie miałem jednak pewności, czy będzie do tego zdolny.Zaczekałem, aż zaspokoił pragnienie, i powiedziałem: Musimy zaraz ruszać dalej.Dasz radę?  Myślę, że tak.Skąd ten pośpiech? Ta cenote leży pomiędzy nami a Uaxuanoc.Musimy ją obejść nie zauważeni.Po drugiej stronieodkryłem ścieżkę wiodącą we właściwym kierunku.Jutro będziemy mogli pokonać znaczniewiększy kawałek drogi. Jestem gotów  oznajmił i podniósł się wolno.Musiał jednak przytrzymać siędrzewa.Trochę mnie to przeraziło, ale kiedy ruszyliśmy, szedł dość szybko i trzymał się bliskomnie.Przypuszczalnie woda dodała mu sił.Miałem do wyboru: albo zatoczyć szerokie koło wokół cenote i pójść przez gęsty las, alboidąc prosto ścieżką, przekraść się obok obozu chicleros.Wybrałem to drugie, gdyż wymagało tomniejszego wysiłku ze strony Harry'ego.Miałem nadzieję, że nie narobi hałasu.Udało się namnadspodziewanie łatwo.Gasnące węgielki obozowego ogniska stanowiły niezły punktorientacyjny, dlatego bez trudu odnalazłem ścieżkę po drugiej stronie cenote.Gdy sięupewniłem, że nikt nas nie dojrzy z obozu, sprawdziłem mapę i kompas.Wydawało mi się, żeścieżka wiedzie mniej więcej w kierunku Uaxuanoc, co bardzo nam odpowiadało.Po jakimś kilometrze potykania się w ciemnościach Harry zaczął zostawać z tyłu,zarządziłem więc odpoczynek.Zboczyliśmy ze ścieżki w głąb lasu.Położyłem Harry'ego naziemi, gdyż nie był w stanie wspiąć się na drzewo, i zaproponowałem: Napij się jeszcze wody. A co z tobą? Napełnię  odrzekłem, wpychając mu butelkę do rąk. Wracam, by uzupełnićzapas. I tak musiałbym to zrobić.Bez zapasu wody nigdy nie dotarlibyśmy do Uaxuanoc [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl