[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mówimy, że umieramy z głodu! - odrzekł Józef ponuro.- Oho, pająk!- Dobrze, że nie szczur - mówił Ralf.Straszny dom! Jeżeli z któregoś kąta wypełzniekrokodyl, niech się ciocia nie przestraszy.Zdaje mi się, że trzeba iść tędy!Z najbliższego jednak załomu wyłonił się, w pełnej świetności pan Dziurawiec, rześki,wyświeżony, uprzejmy i wylewny.Ucałowawszy obie ręce cioci Marty, wskazał jej drogę doponurej jadalni, sam zaś zatrzymał się, dojrzawszy tajemne znaki, które mu dawał Ralf.- Czy się coś stało? - zapytał zaniepokojony.- Bardzo wiele! Nie chcieliśmy panu o tym mówić, lecz że na własną rękępoczyniliśmy pewne zmiany w naszym pokoju, myślę, że nie należy tego ukrywać przedpanem.Prosimy tylko o ścisłą tajemnicę& Czy możemy panu zaufać?- Jak księdzu na spowiedzi!- Otóż niech się pan dowie, że ta przeklęta szafa w naszym pokoju, przed którą naspan ostrzegał, wyprawiała dzisiejszej nocy potworne harce.Wynieśliśmy przeto szafę nakorytarz.Oblicze pana Dziurawca wyrażało najwyższe zdumienie.- Jak to? - zawołał.- I ta także?- Co pan chce przez to powiedzieć?- To chcę powiedzieć, że kiedy panowie wyszli wczoraj na zwiedzanie okolicy,kazałem tamtą nawiedzoną szafę wynieść z domu i ustawić ją na folwarku, a na jej miejsceustawiliśmy inną, zniesioną ze strychu, i jak mi się zdawało, zgoła niewinną.A teraz słyszę&Panowie, zaczynam być przerażony!Bracia wymienili pomiędzy sob1 szybkie spojrzenia, po czym bystro spojrzeli naRalfa, a choć korytarz był mroczny, dojrzeli w gęstwinie piegów nagle zrodzony rumieniec.- Ach, więc to tak? - szeptem zasyczał Jan.- Nie inaczej! - mruknął Józef.- Złapaliśmy diabła za ogon.- Co to znaczy? - zdumiał się Dziurawiec.- Nic& nic& Bardzo pana przepraszamy za, wyniesienie szafy, którą natychmiastwniesiemy z powrotem.Istotnie, coś się nam przywidziało.Nie warto o tym mówić! Ale czypan nic nie będzie miał przeciwko temu.jeśli w tym, domu poleje się dzisiaj krew?- Na Boga! Krew? Czyja?- Tego idioty diabła, co nas dzisiaj straszył.Już my się z nim policzymy! - Nic a nic nie rozumiem.Cieszę się jednak, że się panowie nie boją, nie ma się zresztączego bać.A teraz proszę na śniadanie!Rześko ruszył przodem, a trójca ponuro patrząca podążała powoli za nim, chociaż Ralfnieco się ociągał.- Chodz prędzej! - szepnął Jan.- I z serca ci radzę, abyś się dobrowolnie udławił przyśniadaniu, bo wtedy nie będziemy biciem znieważali nieboszczyka.Ty ludzka kreaturo, tydługi soliterze, ty bezgłowa żyrafo, ty amerykański drągu, telegraficzny słupie, nieudanydiable, ty strachu ze szafy! Dostaniesz takie lanie, jakiego świat nie widział!- Dwóch na jednego? - drwiąco, chociaż niepewnie rzekł Ralf.- Rozumiem; dwóchpółgłówków na jedną całą głowę!Pan Dziurawiec znacznie się oddalił i zniknął w jadalni.Wtedy oni przystanęli.- Po coś to zrobił? - zapytał głucho Jan.Po co, kretynie, udawałeś diabła?- Bo obraziliście anioła!- Jakiego anioła? Józiu, ten podczłowiek zwariował!- Obraziliście pannę Janinę twierdząc, że się uśmiechała do Dziurawca.Udawałemdiabła z zemsty.Przyznaję, że to głupia zemsta, ale wasz postępek był gorszy, o wiele gorszy!Wam się nic nie stało, a na mą rzuciliście kalumnię.Chcecie się bić? Bardzo proszę! - wołał,zdejmując marynarkę.Jan pomyślał chwilę, po czym rzekł:- Jak sądzisz? Ilu jest w tej okolicy znakomitych, potężnych idiotów? Jest ich trzech!My dwaj i ty.Całuj psa w nos.Chodzmy wtłoczyć szafę z powrotem.Idziesz?- Oczywiście, że idę.Nie będziecie oczerniać panny Janiny?- Nie będziemy.A ty , ogoniasty, nie będziesz straszył uczciwych ludzi?- Nie będę!- Amen.Prowadz, czorcie!W radosnym zapale nie zauważyli nawet, że ustawili szafę drzwiami do ściany.- Niech już tak stoi! - zaśmiał się Ralf, spostrzegłszy pomyłkę.- Przynajmniej nigdysię nie otworzy, a po naszym wyjezdzie Dziurawiec będzie się ze zdumienia drapał w głowę.A teraz na śniadanie, rodacy!Przy stole zastali nastrój wesoły, gdyż ciocia Kasia wyliczała ilość pająków, któremusiała w swoim pokoju zakatrupić pantoflem, co jednakże było drobnym urozmaiceniemwobec tego, że się pod nią załamało łóżko, więc resztę nocy musiała przespać na podłodze.Pan Dziurawiec płonął ze wstydu jako burgrabia tego zamku.Więc zaczął niepewnie:-  Stara, rodowa siedziba& Przywiązanie pana Mościrzeckiego do tradycji& - Terefere! Gadaj pan zdrów! - huknęła ciocia Kasia.- A ja panu zapowiadam, żejeżeli pobędziemy tu parę dni, nie pozostanie kamień na kamieniu! Woda tu jest?- Oczywiście!- Mydło jest?- Mydło? Być może, że gdzieś jest&- Aha, tylko  być może.Ale widziałam za górką jakieś miasteczko, gdzie go zapewnebędzie można dostać.Będzie pan miał kilka gorących dni! Obejrzymy przy sposobnościmieszkanie pana Mościrzeckiego i pańskie też.Czy pan jest żonaty?- Niestety, nie&- %7ładna pana nie chciała?- Może aż tak zle nie było& - zamruczał pan Dziurawiec i spłonął rumieńcem.- Więc niechże się pan ożeni, do stu tysięcy!& Bo was tu śmiecie zagrzebie.W tymdomu trzeba albo Herkulesa, co wymiótł stajnie Augiasza, albo dzielnej kobiety, co na jednowychodzi.Ralfie, uważaj! W twojej kawie utopiły się cztery muchy& Zresztą jeżeli to jestkawa, to ja jestem królowa Saba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl