[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dbam o to, co narzucę na grzbiet, póki to coś nie jest zbyt konwencjonalne.Już chciała dodać, że jedyne naprawdę ładne ubrania kupił jej Brian, dla któregobardzo ważne jest to, jak wygląda, kiedy gdzieś z nim wychodzi.Na szczęście w poręugryzła się w język.Wspominanie o przyjacielu byłoby dość niezręczne w tychokolicznościach.Wydawało się, że Laurie nie zauważyła wahania Zoey.- Wiem, że nie wpadłabyś na to, widząc, jak się ubieram, ale uwielbiam ciuchy.Problem w tym, że albo nie mam pieniędzy, albo wystarczająco dobrego pretekstu, żebykupić coś innego niż dżinsy.- Musisz kiedyś przyjechać do Nowego Jorku - zasugerowała Zoey.- W SoHo jestkilka cudownych małych butików.A na pchlich targach można znalezć wyjątkowe rzeczy.112SRTwarz Laurie rozjaśniła się jak zawsze, kiedy Zoey opowiadała o Nowym Jorku.- Och, byłoby wspaniale.- W takim razie kiedy znowu dostaniesz urlop, przyjeżdżaj - powiedziałazachęcająco Zoey.- Możesz się zatrzymać u mnie.Będziesz potrzebowała tylko pieniędzyna samolot i drobne wydatki.- Jesteś kochana.Zastanowię się nad tym.Zoey wiedziała jednak, że mimo najlepszych chęci Laurie nie przyjedzie.Zrobiłosię jej żal nowo poznanej przyjaciółki, przywiązanej do życia, które najwyrazniej niedawało jej satysfakcji.Pomyślała, że dobrze by było zmienić temat.- Chce mi się pić - oznajmiła.- Może zostawimy samochód i znajdziemy jakiś lokal,gdzie mogłybyśmy dostać coś do picia.- Znam odpowiednie miejsce - odrzekła Laurie.- To mała kafejka pod gołymniebem przy ulicy Głównej.Pięć minut pózniej siedziały przy okrągłym stoliku, sącząc mrożoną herbatę ipatrząc na przechodniów - miejscowych i turystów.Gawędziły sobie, komentującnieprzemyślane stroje niektórych osób, odkrywając łączące je miłość do czekolady i wstrętdo polityki.Dzień był piękny, ciepły, ale nie upalny, a błękitnego nieba nie szpeciła nawetjedna chmurka.Po trzeciej filiżance herbaty doszły do wniosku, że pora wracać na ranczo.Lauriemusiała zająć się pracą.Właśnie zapłaciły rachunek i miały wyjść, kiedy Laurie stanęłajak wryta.Podążając za jej spojrzeniem, Zoey ujrzała kroczącego drugą stroną ulicymężczyznę.Zauważył siostrę Tylera, ale odwrócił wzrok i szedł dalej.Laurie posmutniała.- To Hank Jamison - szepnęła.- Domyśliłam się - powiedziała Zoey.- Boże, chciałabym, żeby przeszła mu ta nienawiść - wyznała gorąco Laurie.- Niewyjdzie mu ona na dobre.No i niszczy Tylera.- Może któregoś dnia zobaczy wszystko w innym świetle - pocieszała ją Zoeybardziej z nadzieją niż przekonaniem.113SRLaurie pokręciła głową.- Hank jest najbardziej upartym człowiekiem w dolinie.Nie licząc Tylera - dodała.-Znam Hanka, prędzej piekło zamarznie, niż on zmieni zdanie.Chodzmy.Opuściły kawiarnię.Jednak to spotkanie rzuciło cień na ten cudowny poranek.W nocy Zoey znowu przewracała się z boku na bok, nie mogąc zasnąć.W końcupoddała się i pomyślała, że może gorące mleko jej pomoże.Matka podawała jedorastającej Zoey jako lekarstwo na bezsenność, zawsze z pozytywnym skutkiem.Działało nawet w długie ciemne noce, zaraz po odejściu ojca, kiedy była zbyt przerażona,żeby spać, bo dom bez niego nie wydawał się już bezpieczny.Zoey narzuciła biały szlafrok z kordonka pożyczony od Laurie, zeszła cicho poschodach i skręciła w stronę kuchni.Zanim dotarła do drzwi, dobiegły ją ludzkie głosy.Głosy pełne złości.- Będę na ślubie, czego jeszcze chcesz? - dopytywał się Pete.- %7łebyś został parę dni - prosiła Laurie.- Dlaczego musisz wyjeżdżać tej samejnocy?- Bo następnego dnia muszę być w Laramie.- Mógłbyś darować sobie rodeo w Laramie.- Darować sobie! - wybuchnął.- To głupi pomysł.- Dlaczego? Dlatego, że nie chcesz opuścić rodeo, czy może dlatego, że czeka tamna ciebie kobieta?- No, no, nie zaczynaj.Zawsze wiesz swoje.- Wiem, że nie byłby to pierwszy raz.- Zoey z przykrością usłyszała ból i poniżeniew głosie Laurie.- Mam okazję wygrać wielką forsę, a ty prosisz, żebym to sobie darował?! - upierałsię Pete.- Och, Pete, mówisz tak przed każdym rodeo i nic z tego nie wychodzi.Nie wyszłood dłuższego czasu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Kolekcjoner z Warszawy 01 Błękitna gwiazda Benzoni Juliette
- Benzoni Juliette Kolekcjoner z Warszawy 01 Błękitna gwiazda
- De La Cruz, Melissa Błękitnokrwiœci 07. Bramy raju
- Roberts Nora BÅ‚ekitna zatoka 04
- De La Cruz Melissa Błękitnokrwiœci Tom 4 Dziedzictwo
- [ebook] [PL] Quinnell A.J. Blekitny Kartel
- § Michener James A Hawaje Wielki Błękit
- Foxe Jason Blekitna wstega Hampton
- Konopka Beata Błękit paryski
- W sidłach losu Aleksandra Bracken
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- milosnikstop.keep.pl