[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Była to ruchliwa i hałaśliwa dzielnica,ale raczej bezpieczna.Annie przechodziła właśnie obok nieznanej spelunki, kiedy zdarzyło sięcoś nieoczekiwanego.Jej wzrok przyciągnął zewnętrzny wygląd lokalu,który był mieszaniną Art Deco i tandentnego komercjalizmu, kombinacjidość typowej dla tej części miasta, i nie zauważyła, jak drzwi otworzyłysię nagle przed jej nosem.Jakiś mężczyzna, dość potężnej budowy, ubrany w spodnie koloru khaki imyśliwską kurtkę, wytoczył się z baru i zderzył z nią tak mocno, żeniemal zbił ją z nóg.Z ledwością złapała równowagę.Zorientowała się, że facet był zupełniepijany.Zachwiał się i oparł o fasadę budynku.Nogi odmawiały muposłuszeństwa.Przez krótką chwilę jego wzrok spoczął na Annie.Były to najdziwniejszeoczy, jakie dotąd widziała.Małe, niebieskie i tak jasne, jakby jakieśświatło rozświetlało je od wewnątrz.Były pełne świadomości i jakiegościerpienia, pomimo zamroczenia alkoholem.Ich siła wyrazu sprawiała, żewyglądał jak stworzenie innego gatunku.Ale również gniew mógł być zródłem tego niesamowitego światła,pomyślała, gdy zobaczyła jak młody barman wyskoczył ze środka i złapałmężczyznę za kurtkę. Idz do domu  powiedział. Masz już dosyć.Siedzi tam jeszczetrzech facetów, którzy mieliby ochotę cię zatłuc.Po prostu spływaj stąd, dobra? Mam ci zawołać taksówkę?Mężczyzna przemówił zaskakująco wyrazistym głosem: Jeszcze jednegodrinka  powiedział. Dam ci tuki nupiwek, że twoja mamusia przezmiesiąc nie będzie musiułu stuć na ulicy.Burman poczerwieniał:  Spływaj  rzucił. Odpieprz się.Wyobrażasz sobie, że kim ty jesteś? Liberace, we własnej osobie.A do tego jestem wystarczającomężczyzną, żeby stłuc ci gębę za każdym razem, kiedy mi się spodoba. Słuchaj  wycedził barman. Znam takich, jak ty.Nie odejdzisz,dopóki cię ktoś nie popchnie.Zrób mi przysługę i idz oberwać, gdzieindziej.Nie chcę tu kłopotów. Wspaniale  odpowiedział mężczyzna.Nieoczekiwanie uniósł rękę i zamachnął się zaciśniętą pięścią w kierunkuprzystojnej twarzy barmana.Chociaż był pijany, włożył w uderzenie dośćsiły, by znokautować tamtego.Barman odpowiedział błyskawicznym,precyzyjnym ciosem w jego żołądek.Mężczyzna zgiął się w pół.Anniepatrzyła przerażona na bójkę.Przeklinając, barman wrócił do środka.Pijany mężczyzna siedział ciężko na chodniku oparty plecami o ceglanymur.Z jego gardła wydobył się śmiech razem z jękiem bólu.Uderzeniebyło bardzo mocne.Annie przyszło do głowy, że w słowach barmana było sporo racji.Mężczyzna zdawał się być zadowolony, wręcz zachwycony tym, żesprowokował i ściągnął na siebie fizyczną agresję.Przeniosła wzrok z jego skulonej postaci na okno, za którym widocznabyła sylwetka barmana ze słuchawką w ręku.Pełne dumy, ironiczne zachowanie mężczyzny powstrzymało ją odwyjścia.Podniósł na nią powoli wzrok.Niebieskie oczy ciągle miały swój dziwnyblask, ale były teraz zupełnie pozbawione wyrazu.Prawdopodobnie nierozpoznawał w niej dziewczyny, z którą zderzył się przed chwilą. Potem uniósł brew, nieco drwiąco. Concepción?  powiedział teatralnym głosem. Ty? Tutaj? Co zaniespodzianka.Jak tam dziewczynki z sierocińca? Upadłaś tak nisko, niebacząc na ich zbawienie?Annie pochyliła się, by pomóc mu wstać. Barman dzwoni na policję  powiedziała, ignorując jego bełkot.Jeśli nie odejdzie pan stąd, spędzi pan noc w areszcie. Cudownie  powiedział, niemal pociągając ją z powrotem nachodnik, gdy starała się go podtrzymać. Pójdziemy razem, moja dawnaprzyjaciółko.Pogadamy sobie o naszych umarłych miłościach.Walet kieri królowa pik, co? Wez mnie pod rękę.Zatoczył się do tyłu tak nagle, że mało brakowało, a upadli by oboje.Jasne było, że nie będzie mógł iść o własnych siłach.Trunek przejął jużwładzę nad jego reakcjami, a uderzenie odebrało mu resztkę sił.Annie obejrzała się odruchowo, w samą porę, by dojrzeć taksówkę jadącąwolno w stronę ruchliwego skrzyżowania.Machnęła ręką i kierowcazjechał na bok.Dała mu znak, by wysiadł i pomógł wziąć pijanego pod ręce. Prędko, proszę  powiedziała.Czuła, że mężczyzna miałprawdopodobnie wielką ochotę, by dać się zaaresztować i mógłby nawetzaatakować policjanta, gdyby miał po temu okazję.Razem wtaszczyli go na tylne siedzenie.Annie zatrzasnęła drzwi itaksówkarz siadł za kierownicą. Niech pan jedzie prosto do domu  powiedziała do mężczyzny.Już dość na dziś wieczór. Dość?Jego oczy skupiły się na niej z nagłą przytomnością I i jasnością, którejalkohol zdawał się jeszcze dodawać siły.Czaiła się w nich piekielnainteligencja, żądza i coś nieokreślonego, co poruszyło w niej jakąśgłęboką strunę, przejmując lękiem. Nigdy nie wypowiadaj tego słowa, dziecko  powiedział. Jesteśaniołem miłosierdzia i doprowadzisz mnie do śmierci, ale nigdy niewymawiaj tego słowa. Pogroził jej palcem, unosząc brwi w żartobliwym napomnieniu.Kierowca obrócił się do niego:  Jechałem już kiedyś z panem, panieRhys  powiedział. Benedict Canyon, prawda?Mężczyzna przytaknął z roztargnieniem.Gdy patrzył przez opuszczonąszybę, jego wzrok zatrzymał się na jej włosach i usta wykrzywiły się wlekkim uśmiechu ironii i triumfu.Potem nagle, jak na jakiś niewidzialny sygnał, zmętniały i zdawał się jużjej nie poznawać.Poczuła, jakby zamykał za nią drzwi, urażony jejwysiłkami, by mu pomóc.Nie chciał zaciągać długu.Gdy samochód się oddalał, jego kudłata głowa wyglądała z tyłu jak głowamartwego człowieka.Z bierną uległością pozwolił się unieść w ulicznyruch.Annie dochodziła już do przecznicy, gdy przed bar zajechał na sygnalepolicyjny samochód.Oglądając się za siebie, dostrzegła jeszcze różowyneon U Harveya w oknie spelunki.Uśmiechnęła się na myśl o dobrym uczynku, jaki zrobiła tego wieczora.Nieznajomy wyraznie nie mógł się doczekać, by spędzić noc w więzieniu.Doszła do samochodu na parkingu i, gdy wróciła do mieszkania Beth,zapomniała o całym zdarzeniu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl