[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- %7łeby zaczekać na Karen Curtis - uzupełniłAnderson.Skinęła głową.- Kilka godzin pózniej pani Richardson pożegnałasię z córką, ale usłyszała, że ta idzie na górę, co byłoniezwykłe.Krótko potem ktoś wrócił na dół i uznała,415 że to córka wyszła z domu.Chyba możemy założyć,że to nie była Karen.- Ktokolwiek to jest, dobrze zna te rodziny -zauważył Anderson.- Ta kobieta namówiłaGeraldine Jones na wycieczkę na osiedle Brendon wpiątek wieczorem.Dowiedziała się, gdzie mieszkaAmanda Weston i że siedzi w domu sama.Mogłanawet wiedzieć, że przez kilka dni Amandy niespodziewają się w pracy.Do Charlotte Benn teżposzła, kiedy ofiara była sama.Teraz okazuje się, żeznała adres matki Karen Curtis i pory regularnychwizyt córki.- Rzeczywiście, odrabia lekcje - przyznała Tulloch.- Ale ja na jej miejscu robiłabym to samo.Do sali wszedł Joesbury.Tulloch uśmiechnęła siędo niego półgębkiem, kiedy usadowił się przy biurkunaprzeciwko mnie.- Przede wszystkim nie wolno nam spanikować -mówiła dalej.- Wiemy, kim jest następna ofiara, izapewniliśmy jej bezpieczeństwo.Jeśli to okaże siękonieczne, możemy trzymać Jacqui pod uzbrojonąstrażą.I mamy czas.Rozpruwacz zaatakowałdopiero dziesiątego listopada.To prawie sześćtygodni.- Ona nie będzie czekać tak długo - wtrąciłam się.- Tu już nie chodzi o Rozpruwacza.Zebrani odwrócili się w moją stronę.- To znaczy? - spytała Tulloch.416 - Gdyby nie ta cała szopka z Rozpruwaczem -zaczęłam wyjaśniać - gdyby nie zbieżność dat, listy,części ciała pojawiające się w mieście, możezorientowalibyśmy się wcześniej, co jest grane.Ktośmógłby zauważyć związek już po śmierci AmandyWeston.Ale cały Londyn szukał naśladowcyRozpruwacza i ona dokładnie tego chciała.To dałojej czas dopaść Charlotte i Karen.To tylko zasłonadymna.Cisza.Widziałam, że nikt nie zamierza mizaprzeczać.- Ona wie, że już się wszystkiego domyśliliśmy -powiedziałam.- I jest na to przygotowana.Znajdziesposób, żeby dotrzeć do Jacqui Groves, jakiego nieprzewidzieliśmy.- Ona, czyli kto, Flint? - rzucił Joesbury.- O kimty mówisz?Nie miałam wyjścia, musiałam na niego spojrzeć.- O jednej z sióstr Llewellyn.To musi być któraś znich.Wstał z krzywym uśmieszkiem na twarzy.- Powtórz to.- Co powtórzyć?- Nazwisko dziewczyn.- Llewellyn.- Dookoła nas widziałamzdezorientowane miny.- Interesujące.- Joesbury wolno pokiwał głową.-Każdy w tej sali wymawia to  Luelin.417 - No i? - Serce mi przyspieszyło.- A ty wydajesz taki dziwny, gardłowy dzwięk.Bardziej  kl niż  l.Wypowiadasz to nazwisko jakWalijczycy.Gapiłam się na niego przez sekundę świadomazdziwionych spojrzeń.- Jestem ze Shropshire - prychnęłam.- Kiedyostatnio sprawdzałam, leżało przy walijskiej granicy.- Dobra, wy dwoje, starczy już.Musimy znalezć jeobie - zainterweniowała Tulloch.- Lacey, od tejchwili odpowiadasz za przesłuchiwaniebezdomnych.Jeśli te dziewczyny przyjechały doLondynu bez grosza, to musiały jakiś czas żyć naulicy.Flint, czy ty w ogóle mnie słuchasz?Joesbury i ja wciąż mocowaliśmy się wzrokiem.Odwróciłam się i poświęciłam całą uwagę Tulloch.- Możesz sobie skompletować zespół - ciągnęła.-Jakieś funkcjonariuszki bez mundurów.Musimy teżwysłać kogoś do Cardiff.- One odziedziczyły mały majątek - przypomniałStenning.- Mogły wcale nie wylądować na ulicy.Imogły pracować razem.- Niczego nie wykluczajmy - zgodziła się Tulloch.- Potrzebujemy ich obu.- Ja już znalazłem Cathy - odezwał się cichoJoesbury.Głuche milczenie.- Słucham? - przerwała je Tulloch.418 - Godzinę temu - wyjaśnił.- Zaraz po lunchu.Dana miała taką minę, jakby dał jej w twarz.- Na litość boską, dopiero teraz to mówisz?Trzeba ją tu ściągnąć.W tej chwili.- Obawiam się, że to niemożliwe.- Dlaczego?Znów patrzył na mnie.- Bo od dziesięciu lat nie żyje.419 68Tulloch wstała, podeszła do okna, oparła dłoniena parapecie i odetchnęła głęboko.- Nawijaj.- Zacząłem coś podejrzewać, kiedy Neilpowiedział, że Victoria sama odebrała spadek podziadku.Jeśli nie sporządził testamentu, majątekpowinien być podzielony po równo międzynajbliższych żyjących krewnych.Victoria dostałabypołowę, a resztę zachowano by dla Cathy, dopóki sięnie zgłosi.- A skoro Victoria dostała całość, to znaczy, że onajedna została przy życiu - dokończyła Tulloch.-Cholera, że też na to nie wpadłam.- Cathy Llewellyn zginęła w wypadku dziesięć lattemu - ciągnął Joesbury.- Opuściła dom jakieś półroku po domniemanym gwałcie.Zakładam, żeruszyła prosto do Londynu, bo kolejnego latamieszkała na rozpadającej się barce przy DeptfordCreek.Koczowała tam z grupą innych dzieciaków.- Mów dalej - ponagliła Tulloch.- Którejś nocy zerwały się cumy i jednocześniewybuchł pożar.Nikt nie ma pewności, ile osób byłona pokładzie, ale w rzece znaleziono pięć ciał.Przeżył jeden chłopak, niejaki Tye Hammond, którypamiętał tylko pięć osób.- Skąd to wszystko wiesz? - zdziwiła się Tulloch.420 - Przejrzałem rejestr aktów zgonu.Znalazłemdatę śmierci Cathy, sprawdziłem raport koronera, apotem archiwa prasowe.- Nie ma wątpliwości, że to była Cathy? - spytałaTulloch.- Zrobili analizę dentystyczną?- Nie miała takiej dokumentacji - odparłJoesbury.- Ale to nic, ciało zostało zidentyfikowane.Podobno dziewczyna mocno się nie spaliła.Utonęła.- Kto ją zidentyfikował?- Starsza siostra Victoria.Kiedy zakończył sięprzewód koronerski, odebrała zwłoki izorganizowała kremację.Tulloch zamknęła oczy.Przez kilka chwilpatrzyliśmy, jak oddycha.W końcu znów jeotworzyła.- A co z Victorią?- Ciągle nic - odparł Joesbury.- Nikt o niej niesłyszał, od kiedy odebrała pieniądze ze sprzedażydomu po dziadku.Dana uniosła głowę.Twarz miała ściągniętą,bladą.- No cóż, to tam ułatwia sprawę.SzukamyVictorii.421 69Czwartek, 4 pazdziernikaPogrzeb Geraldine Jones odbył się popołudniu w idealny jesienny dzień.Niebo było jasnei pogodne i tylko garście liści w rynsztokachprzypominały, że lato jest w odwrocie.Na cmentarzprzyszła większość wydziału zabójstw.PotemTulloch i Anderson pojechali na konferencjęprasową w New Scotland Yardzie.Reszta z naswróciła do Lewisham.Całe popołudnie siedziałam przy biurku iudawałam, że pracuję.Dostaliśmy informację, żeJoesbury idzie dalej tropem sióstr Llewellyn, ale onsam nie kontaktował się z nami.Odnosiłam wrażenie, że czas przyspieszył.Każdyzegar i zegarek w sali pędził jak szalony [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl