[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jeszcze dziś każę Eliemu przybić je do ściany.Pani jest naprawdę równa  dodałaz uśmiechem. Zupełnie inna niż pani Werkman.Nie wiedziałam, czy to dobrze, czy zle.Ani co mam odpowiedzieć. Ona jest cwana i na pewno zna się na rzeczy, ale pani.Z pani to jest prawdziwyczłowiek. 16.IvyW poniedziałek przy nawlekaniu liści tytoniowych na żerdzie czekałam, cała w nerwach,kiedy pan Gardiner wywali mnie z roboty i każe zostawić swojego syna w spokoju.Pracowałamszybciej niż dotąd i podawacze nie mogli za mną nadążyć.Zależało mi, żeby wszystko szło jakz płatka.Szkoda, że nie mogłam pogadać z Henrym Allenem, wciąż nie wiedziałam, co się z nimdziało po pożarze.Oglądałam się co rusz na Stodołę Południową, ale teraz niewiele z niej zostało.Za którymś razem zobaczyłam, że ścieżką idzie do nas jakaś pani.Nie przestając nawlekać liści,główkowałam, gdzie ją wcześniej widziałam, aż wreszcie mnie oświeciło: to ta z opiekispołecznej, co ją pani Werkman przywiozła w zeszłym tygodniu.Czy pan Gardiner powiedziałjej o mnie i Henrym Allenie? Czy namawiał ją, coby zabrała mnie tam, gdzie wysłali już mojąmamę? Uważaj, co robisz  Daisy, która podawała mi liście, pokazała moją krzywą pętelkęi sterczące zbyt wysoko łodygi. Przepraszam. Naprawiłam swój błąd, skupiając całą uwagę na rękach i udając, że niewidzę tej pani, ale ona już była blisko i wyraznie patrzyła się w moją stronę.No jasne, teraz już widziałam jej kalosze, nałożone na półbuty, takie, jak u kilkudziewczyn ze w szkoły. Cześć, Ivy.Udałam, że mnie zaskoczyła. Cześć. Podniosłam na chwilę wzrok i zaraz go znowu spuściłam na swoje fruwającepalce.Chciałam uciec.Rzucić tą całą robotę i biec, gdzie oczy poniosą. Cześć, Mary Ello. Moja siostra podawała liście innej nawlekaczce i patrzyła się na niąjak na powietrze.Czasem zazdroszczę Mary Elli, że taka niegrzeczność uchodzi jej na sucho.Pani znowu zwróciła się do mnie. Chciałabym porozmawiać z tobą przez chwilę. Ale ja muszę pracować. Pan Gardiner pozwolił mi zabrać cię na godzinę.Obiecał, że nie potrąci ci tego czasuz wypłaty.No niech se gada, co chce, a ja i tak nie uwierzę. Dlaczego miałby mi płacić za to, że nie robię? Bo wie, że mamy rozmawiać o ważnej sprawie.Więc poproś, żeby ktoś cię zastąpił,i chodz ze mną, dobrze? Nigdzie nie idę  odparłam, nawlekając następny pęczek liści. Pójdziemy, gdzie tylko zechcesz.Możesz mnie zaprowadzić w swoje ulubione miejsce. Ponawlekam za ciebie  obiecała Daisy. Ale nie pojedziemy nigdzie paninym samochodem? Nie, nie.Po prostu przejdziemy się gdzieś niedaleko, gdzie będziemy mogłyporozmawiać.Chcę tylko bliżej cię poznać. Pomyślałam o strumyku.To zdecydowanie moje ulubione miejsce, ale należy do mniei Henry ego Allena.Zresztą i tak jest za daleko. No dobrze. Oddałam Daisy sznurek i poszłam ścieżką z tą panią.nie mogłam sobieprzypomnieć jej nazwiska.Jakby czytała mi w myślach. Wiem, że widziałyśmy się krótko, więc pewnie nie pamiętasz mojego nazwiska:Forrester.Jejku, jak tu gorąco!  Powachlowała się ręką.Rzeczywiście na ścieżce między polami słońce paliło jak wściekłe, ale ja się pociłam nietylko z powodu upału.Mijałyśmy Stodołę Południową, ale nie odważyłam się nawet luknąćna Henry ego Allena. Kiedy to się stało?  spytała, patrząc na zgliszcza. Nie wiem dokładnie  mruknęłam, wbijając wzrok w ziemię.Już ona świetnie wie,kiedy i dlaczego to się stało, tylko z jakiegoś powodu próbuje mnie podpuścić. No to gdzie jest to twoje ulubione miejsce do odpoczynku i pogawędek? Nie mam takiego miejsca.Ani czasu na siedzenie i gadanie.Roześmiała się, jakby było w tym coś śmiesznego. Ale dziś właśnie jest na to czas.Mam w samochodzie duży termos z lemoniadą, więcznajdzmy sobie jakiś cienisty zakątek.Niedaleko przed nami stał jej samochód.Taa, już widziałam, co będzie: otworzy drzwi,niby żeby wyjąć termos, którego pewnie wcale nie ma, a potem wepchnie mnie do środkai wywiezie jak mamę, tam gdzie zamyka się ludzi.To na pewno sprawka pana Gardinera. Nie potrzebuję żadnej lemoniady. Dochodziłyśmy już do samochodu i zaczęłamzostawać z tyłu. Nie?  Stanęła. No dobrze, w porządku.Dokąd więc chcesz iść?W pobliżu było tylko jedno zacienione miejsce: pod blaszanym dachem z boku pustejStodoły Gwiazdkowej.Pokazałam jej i ruszyłyśmy tam, nie mówiąc już ani słowa.Wolałam sięnie odzywać, bo nie wiedziałam, ile ona wie. O, idealnie!  ucieszyła się, kiedy weszłyśmy do cienia.Usiadła na ziemiz podwiniętymi nogami, opierając się o ścianę.Ja usiadłam także, ale trochę dalej, coby niemogła mnie złapać. Pani Werkman złamała nogę  wyjaśniła. Zamierzałyśmy kilka razyprzyjechać do was razem, ale teraz to niemożliwe, więc próbuję sama zapoznawać się z ludzmi.A dzisiaj wybrałam ciebie. Z Nonnie pani rozmawiała? Nie, obawiam się, że dziś już nie zdążę.Na razie pogadamy sobie tylko we dwie. A z panem Gardinerem? Tak, z nim rozmawiałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl