[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Za nieistniejącymi drzwiami czekał niewielki oddział samurajów.Zmiana otoczenia nie miała żadnego wpływu na ich postawę i zachowanie.Wszyscy zachowywali się zgodnie z etykietą.— W tej chwili w całym mieście dominuje strach, niewiara i zakłopotanie — ciągnął Kudo.— Nikt nie wie, kto naprawdę stoi za tymi atakami.Ludzie spoglądają na nas i oczekują 176jakiejś odpowiedzi.Przecież jesteśmy przywódcami.Nie obwiniajmy się nawzajem, lecz przejdźmy do konkretnych działań.— Odpowiedzi nie są teraz istotne — odparł Saiki.— W tej chwili najważniejsze jest nasze zachowanie.Jeżeli zachowamy godność, to cała reszta bez zbędnych pytań pójdzie w nasze ślady.Nie muszą nic wiedzieć.Sohaku lekko pochylił się w jego stronę.— Nie ma sensu, żebyśmy się kłócili o takie drobiazgi, jak cudzoziemcy albo Shigeru.Mamy poważniejsze zmartwienia.— Właśnie — przytaknął Kudo.— Trzeba podjąć decyzję w najpilniejszej sprawie.— Moim zdaniem wniosek nasuwa się sam — powiedział Saiki.Kudo i Sohaku popatrzyli na siebie zaskoczeni.— Coś się zmieniło? — spytał Sohaku.— Ostatnim razem, kiedy cię widziałem, mówiłeś, że zarząd nad prowincją powinien jak najszybciej przejść w ręce regenta.O ile dobrze pamiętam, uważałeś, że książę jest dyletantem, który doprowadzi nasz klan do upadku.— Może nie tyle dyletantem, co raczej człowiekiem zbyt wysublimowanym jak na dzisiejsze czasy.— bronił się Saiki.— A co z jego wielką miłością do chrześcijan? — dorzucił Kudo.—W tej sprawie też zmieniłeś zdanie?— Ależ skąd! Wciąż uważam to za ogromne zagrożenie.— Saiki przypomniał sobie czułe sceny, które oglądał zaledwie przed godziną.—Może nawet większe niż przedtem.Musimy podjąć przeciwko nim bardziej zdecydowane kroki.Jeśli potrzeba, bez wiedzy i zezwolenia księcia.Kudo z ulgą pokiwał głową.— Wziąwszy to wszystko pod uwagę, trudno się dziwić, że tak szybko zmienił stosunek do stryja.— To nie tak.— zaoponował Saiki.— Zgadzam się, że z pozoru to trochę niezwykłe, ale bez trudu da się wytłumaczyć takie zachowanie.Książę postąpił bardzo mądrze, ze względu na wróżbę.— Jaką wróżbę?! — wykrzyknął ze złością Sohaku.— Od kiedy to wierzysz w bajki? Równo dwadzieścia lat służyłem 177panu Kiyoriemu i ani razu nie słyszałem, żeby przepowiedziałprzyszłość.A książę Genji myśli tylko o tym, z którą gejszą spędzi nadchodzący wieczór i jaką sake zamówi na dworskie spotkanie, połączone jak zwykle z gapieniem się na księżyc!— Shigeru to szaleniec — dodał Kudo, zwracając się do Saikiego.—Byłem z tymi, którzy go schwytali.Gdybyś go zobaczył, nie miałbyś ochoty tak łatwo mu przebaczyć.Siedział i śmiał się, cały umazany krwią swoich najbliższych.Przed nim spoczywały ciała jego żony, syna i dwóch córek.Nawet gdybym naprawdę chciał, nigdy tego nie zapomnę.— Tak, rozumiem — powiedział Saiki.Kudo i Sohaku znów spojrzeli na siebie, lecz tym razem z niemą rezygnacją.Saiki za każdym razem mówił „Tak, rozumiem", kiedy już w duchu podjął decyzję i nie zamierzał jej wcale zmieniać.— Ufam, że wasze spostrzeżenia są prawdziwe — ciągnął Saiki.—Ale z drugiej strony, sam zmieniłem pogląd na osobę księcia.Nie mam wprawdzie dowodów, że jest jasnowidzem, chociaż nie wykluczam takiej możliwości.— Wskazał na wschodnią część ogrodu, gdzie mieściły się wewnętrzne komnaty pałacu.Sohaku spojrzał w tamtą stronę.— Nie widzę nic oprócz sterty gruzu.Jeszcze jeden powód, by dokonać drastycznych zmian.— Też patrzę na gruzy — odpowiedział Saiki — lecz widzę coś, czego ty zdajesz się nie dostrzegać.— Co to znaczy?— Tam była komnata księcia.— Wiem.I co z tego?— Byłby tam dzisiaj, gdyby „przypadkiem" nie udał się do Mushindo.— W oczach rozmówców błysnęło zrozumienie.Saiki uśmiechnął się z wyższością.— Nie mógł wiedzieć, że nas ostrzelają — mruknął Kudo lekko drżącym głosem.— Ale wygląda na to, że wiedział — odparł Saiki.— To niczego nie dowodzi — obruszył się Sohaku.— Ani niczemu nie zaprzecza — odciął się Saiki.178— Skoro wiedział, to dlaczego nas nie próbował ostrzec? — spytałSohaku.— Wcale nie twierdzę, że znam się na proroctwach — odpowiedziałSaiki.— Wolałbym jednak na razie powstrzymać się od dalszych wniosków.Teraz pora ruszać w drogę.W Edo zrobiło się zbyt niebezpiecznie.— Chcesz wyjechać do Chmary Wróbli? — zapytał Sohaku.— Owszem.— To trudna sprawa, choćby z praktycznego punktu widzenia —powiedział.— Droga z Edo do Akaoki w większości wiedzie przez ziemie wrogów.Morze Wewnętrzne samo w sobie nie jest zbyt groźną przeszkodą, lecz krążą po nim łodzie patrolowe floty shoguna.Ciężko nam będzie wrócić do domu.To duże ryzyko.— Wolę ryzyko od pewnej śmierci — odparł Saiki.— Nie wolno nam tutaj zostać.— To wcale jeszcze nie koniec przeszkód — odezwał się Kudo.—Shogun nikomu nie zezwolił na wyjazd ze stolicy.— Moim panem jest Okumichi-no kami Genji, książę Akaoki —przypomniał Saiki — a nie jakiś uzurpator, który przywłaszczył sobie tytuł shoguna i zamieszkał na zamku Edo.— Ukłonił się i wstał.— Jeżeli książę każe mi go słuchać, zrobię to bez sprzeciwu.Jeżeli każe mi go zabić, to prędzej zginę, niż odstąpię od tego zadania.Wiem, kim jestem.Wierzę, że z wami jest tak samo.— Nie czekając na odpowiedź, odwróciłsię i odszedł w stronę komnaty księcia.— Uparty starzec — mruknął Kudo.— Za młodu też był taki — parsknął z niechęcią Sohaku.— Zwiekiem nic się nie zmienił.— Teraz nie zgodzi się na regencję.Jest święcie przekonany, że Genji potrafi przewidywać przyszłość.Nie padło ani jedno słowo więcej.Po długim milczeniu Kudo i Sohaku spojrzeli sobie prosto w oczy, równocześnie skłonili się i wstali.— Przykro mi, Emily — powiedział Stark.— Niczego nie znalazłem.Przepadł bez śladu.179— Zapewne tak jak to przewidział, zabrali go aniołowie — odparła i uśmiechnęła się smutno na znak, że w to nie wierzy.— Co teraz zrobisz? — spytał.— To, co muszę.Zabiorę wszystko, co nam ocalało, spakuję się i następnym statkiem wrócę do Ameryki.— Myśl o powrocie sprawiła, że coś ścisnęło ją w piersiach.Poczuła łzy pod powiekami.Nagle usiadła wprost na ziemi, na ruinach tego, co było kiedyś pokojem.Znalazła przystań, w której istnienie niemal nie wierzyła.Tu wyznawano inne kanony piękna i uważano ją za zwyczajnie szpetną.Znalazła to — i przez jeden strzał wszystko straciła.Czuła, że to dla niej za wiele.Nie była aż tak dzielna.Stark ukląkł przy niej, wziął ją w ramiona i wsparł jej głowę na swojej piersi.Widocznie źle zrozumiał jej rozpacz, bo powiedział:— Nie płacz.Po powrocie do domu na pewno poczujesz się lepiej.To sprawiło, że rozpłakała się jeszcze bardziej.Stark tulił ją bezradnie, mówiąc:— Emily.Jeszcze jesteś młoda.Twoje życie dopiero się zaczyna.Niebo będzie dla ciebie łaskawe.Znajdziesz nową miłość.Wiem, że tak będzie.Emily chciała mu powiedzieć, że wcale nie pragnie miłości, lecz spokoju.Słowa jednak nie potrafiły przebić się przez jej rozdzierający smutek.Kiedy umilkła kanonada, Shigeru poszedł pełnić wartę na resztkach murów i obwałowania.Wewnątrz pałacu było bezpiecznie.Gdyby ktoś jednak rzeczywiście czyhał na życie księcia, mógł skorzystać z zamieszania, by przedrzeć się przez ochronę.Shigeru był pewny, że Sohaku nie jest teraz gotowy do działania.Najpierw musiał porozumieć się z Saikim i Kudo.Jedyne zagrożenie pochodzi z zewnątrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl