[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie byłem w stanie odpowiedzieć.Nie mogłem nic zrobić, siedziałem, \e nic nie zrobię,dopóki nie dostanę konkretnego polecenia.Memnoch stanął z boku i splatając ramiona,obserwował z uwagą.A ja klęknąłem, patrząc w oczy Boga Wcielonego i klęczałem samotnie. Pójdz do Jerozolimy  powiedział. To nie zajmie ci wiele czasu, zaledwie parę chwil,ale udaj się do Jerozolimy z Memnochem w dzień mojej śmierci i bądz świadkiem mojej Pasji zobacz jak nakładają mi na głowę koronę cierniową i jak dzwigam swoi krzy\.Zrób to dla mnie,zanim podejmiesz ostateczną decyzje czy chcesz słu\yć Memnochowi czy mo\e Bogu.Ka\da cząstka mnie wiedziała, \e nie mogę tego zrobić.Nie zniósłbym tego! Nie mógłbym nato patrzeć! Nic z tego.Byłem jak sparali\owany! Nieposłuszeństwo, bluznierstwo nie wchodziływ tym przypadku w rachubę.Nie mogłem nawet o tym myśleć! Patrzyłem na Niego, na Jegoogorzałe oblicze, łagodne, pełne miłości oczy, drobinki piasku przylepione do Jego policzka.Włosy miał w nieładzie, rozwiane wiatrem, falujące. Nie! Nie mogę tego zrobić! Nie zniósłbym tego! Ale\ mo\esz.I zniesiesz  rzekł uspokajającym tonem. Lestacie, mój dzielnywysłanniku śmierci, który odebrałeś \ycie tak wielu.Czy mógłbyś powrócić na ziemię, niezobaczywszy choć przez mgnienie oka tego, co ci oferuję? Czy naprawdę mógłbyś odpuścićsobie scenę nakładania mi na głowę korony cierniowej? Nie pamiętam, byś kiedykolwiekprzepuścił jakąś okazję, a taka jak ta ju\ się więcej nie powtórzy.Nie zrezygnujesz z tego, nawetgdyby Memnoch próbował cię od tego odwieść.Wiedziałem, \e ma rację.I wiedziałem, \e tego nie zniosę.Nie mogłem udać się doJerozolimy, aby ujrzeć, jak Chrystus dzwiga swój Krzy\.Nic z tego.Nie dam rady.Nie mamdość sił.Milczałem.Natłok myśli sprawił, \e miałem w głowie mętlik i wcią\ czułem się jaksparali\owany. Czy mogę być tego świadkiem?  spytałem.Zamknął oczy! A potem otworzyłem je i znów na Niego spojrzałem, a ta \e na Memnocha,który podszedł bli\ej i posłał mi przenikliwe, lodowate spojrzenie, zimne, jak mogło wydawaćsię jego oblicze, które jednak wcale takie nie było.Twarz Memnocha przepełniała surowapowaga i spokój.  Memnochu  rzekł Bóg śywy  zaprowadz go, wska\ mu drogę i pozwól, by choć przezchwilę był tego świadkiem.Ty bądz ;ego przewodnikiem, a potem będziesz mógł kontynuowaćswoje badania i wygłosić apelację.Spojrzał na mnie.Uśmiechnął się.Jak\e kruchą powłokę wybrał dla siebie StwórcaWszechwieczny.Postać mę\czyzny z bruzdami wokół oczu od silnego słońca, ze zniszczonymizębami  postać mę\czyzny. Pamiętaj, Lestacie  rzekł do mnie Bóg. To tylko świat.A ty znasz świat.Szeol czeka.Widziałeś świat i niebo, ale nie miałeś okazji zobaczyć, jak wygląda piekło. 18Znajdowaliśmy się w mieście, mieście z ciemnobrązowych i wyblakłych \ółtych kamieni orazgliny.Upłynęły trzy lata.Musiało tak być.Wiedziałem tylko, \e znalezliśmy się wśródogromnego tłumu ludzi, w wytwornych szatach, kwefach i łachmanach, \e czułem woń ludzkiegopotu, gorących oddechów, ludzkich nieczystości i wielbłądziego łajna i \e choć nikt nie zwracałna nas uwagi, wcią\ czułem na sobie napór stłoczonej ludzkiej ci\by, niedomytych męskich ciałpopychających i ocierających się o mnie, a piasek unosił się w powietrzu pośród tych miejskichmurów i na wąskich ulicach tak jak na otwartej pustyni.Ludzie tłoczyli się przy niewielkich, zaokrąglonych wejściach i wyglądali z okien.Sadzamieszała się z wszechobecnym piachem.Kobiety, mijając nas, poprawiały na głowachzasłaniające pół twarzy kwefy.Gdzieś z przodu dochodziły krzyki i wrzaski.Wtemuświadomiłem sobie, \e tłum wokół nas zgęstniał na tyle, i\ nie jestem w stanie się ruszyć.Rozpaczliwie zacząłem wypatrywać Memnocha.Był tu\ obok mnie, obserwując wszystko ze spokojem.śaden z nas nie promieniałnadnaturalnym blaskiem wśród tych brudnych, obszarpanych ludzi, typowych przedstawicielitamtych surowych, dawnych czasów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl