[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.‒ Ach, Wiktoryna z pewnością ma rację ‒ odpowiedział profesor zanika-jącym głosem.‒ Rzeczywiście mam ten film ‒ jego spojrzenie stało się nieo-becne.‒ Trzeba tylko wyjąć go z aparatu.‒ Niech pan włączy telewizor.Chcę go obejrzeć.Profesor uruchomił aparaturę.Zapis był niewyraźny.W kłębowisku nagichciał trudno było rozpoznać twarze.Rzeczywiście jedna z kobiet mogła przy-pominać Norę, ale im dłużej Stan wpatrywał się w ekran, tym bardziej docho-dził do przekonania, że nie jest to jego córka.Jednak dla innych sprawa mo-głaby nie być tak oczywista.Na wszelki wypadek należało zniszczyć ten film.‒ Ile pan żąda, profesorze?‒ Desmond chyba wymienił sumę.‒ Nawet gdybym miał tyle przy sobie, to i tak bym nie zapłacił.Może panodpisać to na straty.Stan wycelował broń w stronę Balmora.Następnie wyjął kasetę z aparatu ischował do kieszeni.‒ Niech pan będzie rozsądny, profesorze, i pozwoli mi bez przeszkódopuścić ten dom.W przeciwnym wypadku narazi się pan na przykrości.W oczach Balmora pojawił się niebezpieczny błysk.Stan wyczuł, że zbliżasię u niego atak nerwowy.Trzymając cały czas broń w ręku powoli wycofywałsię w kierunku werandy.126Profesor wykonał gwałtowny ruch i w głębi domu rozległ się dźwiękdzwonka.Stan zatrzasnął drzwi i pobiegł w stronę bramy.Do jego uszu doleciał jeszcze krzyk szaleńca, ale Stan nie zważał na nic,tylko pragnął jak najszybciej znaleźć się w taksówce, która na szczęście czeka-ła w tym samym miejscu.Wskoczył do środka i kazał jechać.Borecki z najbliższego automatu zadzwonił do Morgana, znajdującego sięw hotelu.Przekazał mu informację pozwalającą zlokalizować posiadłość, wktórej schronił się Balmor i oświadczył, że będzie czekał na przyjazd policji.Nie upłynęło nawet pół godziny, jak dały się słyszeć z daleka sygnały poli-cyjnych wozów.Stan wyszedł na szosę i zatrzymał samochód Morgana.Syre-ny umilkły.Wszyscy podążyli pieszo leśną drogą, a potem weszli do ogrodu.Stan szedł w pierwszej grupie, Morgan z inspektorem Panierem z tyłu.Kiedyzbliżyli się do domu, usłyszeli hałas.Głos Balmora mieszał się z płaczemkobiety.Wbiegli do środka.Przerażona dziewczyna zamilkła.Na podłodze profesor usiłował wyswo-bodzić się z morderczego uścisku Pierra.‒ Stać! Nie ruszać się! ‒ krzyknął Panier, ale oni w śmiertelnym zmaga-niu nie słyszeli jego głosu.Dwóch funkcjonariuszy zbliżyło się do nich ostrożnie, jednak nie sposóbbyło rozdzielić walczących.Panier wystrzelił ostrzegawczo w powietrze, ale i tego bijący się mężczyź-ni nie usłyszeli.Nagle Balmor znalazł się w korzystniejszej pozycji.Wymie-rzył przeciwnikowi straszliwy cios w głowę.Ciało Pierra spoczęło bezwładniena dywanie.Kobieta zbladła i zaczęła histerycznie krzyczeć.Balmor zupełnie zobojęt-niał i dał sobie bez protestu założyć kajdanki.Stan rzucił się w kierunku Pierrai stwierdził, że jest on nieprzytomny.Ludzie Paniera wyprowadzili dziewczy-nę i osłabłego profesora.Inspektor zarządził szczegółową rewizję całego do-mu.127Stan wyszedł do ogrodu i ulokował się na tylnym siedzeniu w samochodzieJacka.Musiał po prostu ochłonąć i wypocząć.Dochodziła dwunasta w połu-dnie, a on uświadomił sobie, co myśli Helena i jak bardzo się niepokoi z po-wodu jego nieobecności.Rozdział XXIXPo upływie godziny wyrwał Stana z drzemki głos Morgana:‒ Już się wyspałeś?‒ Wcale nie spałem.‒ Wracamy do Paryża.Usiądź obok mnie.‒ Jesteś zadowolony z tej akcji? ‒ spytał Stan, przesiadając się na miejsceobok kierowcy.‒ Owszem, ale do jej zakończenia jeszcze daleko.Niech teraz zajmie siętym policja francuska.W ogóle nie kładłem się dzisiejszej nocy.Byłeś u No-ry?‒ U niej wszystko w porządku.Stan sięgnął do kieszeni, aby się upewnić, czy spoczywa tam fatalna kase-ta.Wyczuł ją palcami i to go uspokoiło.‒ Po zakończeniu sprawy Skorpiona będę mógł nareszcie się odprężyć.Należy mi się porządny urlop.‒ Czy możesz mi udzielić jakichś informacji, Jack? Niewiele słyszałem oSkorpionie.Mówiła mi o nim Nicole.‒ Nicole? ‒ zaskoczenie Morgana było szczere.‒ Co ona może o nimwiedzieć?‒ Masz miły zwyczaj odpowiadania pytaniem na pytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Bator Joanna Piaskowa Góra 1 Piaskowa Góra
- Dahlquist Gordon Szklane księgi porywaczy snów[JoannaC]
- Bator Joanna Piaskowa Góra 02 Chmurdalia
- Ross Adam Ciemna strona małżeństwa[JoannaC]
- Joanna Chmielewska Wielki diament (Częœć1)
- Joanna Chmielewska Wszyscy jesteÂœmy podejrzani
- Joanna Chmielewska Krokodyl Z Kraju Karoliny
- Lew Tołstoj Anna Karenina[JoannaC]
- Wayne Joanna Przez całš dobę
- Harper John, Formy i uklad liturgii zachodniej od X do XVIII wieku, Kraków 2002
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- gim12gda.pev.pl