[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W te goraca i bezwietrzna czerwcowa noc palmy oswietlone srebrnym blaskiem ulicznych latarni, staly tak nieruchomo jak namalowane na plotnie.Wystawy wielu sklepow mialy wygaszone swiatla.Chodniki byly puste.Sygnalizacja uliczna niezmordowanie pulsowala trzema kolorami: zielonym, zoltym, czerwonym i znow zielonym, zoltym, czerwonym, choc tylko mercedes Rachael znajdowal sie w ruchu.Wydawalo jej sie, ze jedzie przez wyludniony swiat, ktorego populacja zostala zdziesiatkowana przez jakis kataklizm.Przez dluzsza chwile byla nawet pewna, ze gdyby wlaczyla radio i pokrecila galka, to zamiast muzyki, uslyszalaby jedynie szumy i gwizdy.Od chwili kiedy poinformowano ja o zniknieciu ciala Erica, Rachael wiedziala, ze dzieje sie cos niedobrego i z godziny na godzine ogarniala ja coraz wieksza trwoga.Teraz nawet ta pusta ulica, ktora u nikogo nie wywolalaby zadnych podejrzen, wyzwolila w niej ponure mysli.Wiedziala, ze przesadza.Poniewaz, niezaleznie od tego, co moglo sie w najblizszych dniach stac, nie byl to jeszcze koniec swiata.Z drugiej strony, pomyslala Rachael, to jednak moze byc moj koniec, koniec mojego swiata.Wyjechala z przemyslowo-handlowej czesci miasta i znalazla sie na obszarze zabudowanym porzadnymi jednorodzinnymi domami.Tu juz w ogole nie bylo zadnych oznak zycia.Rachael skrecila na podjazd do Futura Stone i zaparkowala przed niskim, niezwykle starannie utrzymanym budynkiem o plaskim dachu, ktory stanowil standardowy przyklad prostej pustynnej zabudowy.Ale bujna roslinnosc w ogrodzie nie byla bynajmniej pustynna - fikusy, migdalowce, niecierpki, begonie, klomby nagietek i gerber.Mnostwo kwiatow i zieleni, a wszystko to delikatnie podswietlone ogrodowymi reflektorami.Bylo to zreszta jedyne zrodlo swiatla.W willi nie palila sie zadna lampa.-To jeszcze jeden z domow Erica - powiedziala Rachael, ale nie wyjasnila, po co tu przyjechali.Zgasila swiatla w samochodzie i wtedy odezwal sie Benny:-Ladne miejsce do spedzania urlopow.-Nie.On tutaj trzymal swoja kochanke - rzekla Rachael.Blask padajacy z oswietlonych trawnikow i podjazdu byl wystarczajaco silny, by z twarzy Benny'ego wydobyc malujace sie na niej zdumienie.-Skad o tym wiesz?-Niewiele ponad rok temu, tydzien przedtem, zanim go rzucilam, ta jego kochanka - Cindy Wasloff - zadzwonila do Villa Park.Eric zabronil jej dzwonic do naszego jeszcze wowczas domu, chyba zeby dzialo sie cos bardzo waznego.Ale nawet wtedy, gdybym odebrala ja lub sluzba, miala przedstawiac sie jako sekretarka jakiegos wspolnika.Ale wtedy Cindy byla wsciekla na Erica, bo minionej nocy porzadnie ja zbil.Postanowila, ze odejdzie od niego, i chciala, zebym najpierw ja sie o niej dowiedziala.-Podejrzewalas Erica o cos takiego?-Ze Eric ma kochanke? Nie.Ale to bylo bez znaczenia.Wtedy juz wiedzialam, ze go zostawie.Wysluchalam Cindy i wyrazilam jej wspolczucie.Potem wzielam adres tego domu, bo pomyslalam sobie, ze gdyby Eric robil mi jakies trudnosci z uzyskaniem rozwodu, to bede miala dowod jego niewiernosci.Ale dzieki Bogu, choc nie bylo przyjemnie, to jednak nasze stosunki nie pogorszyly sie na tyle, bym musiala z tego skorzystac.A sprawa, gdyby dostala sie do wiadomosci publicznej, moglaby naprawde wywolac skandal.Bo ta dziewczyna miala tylko.szesnascie lat.-Kto? Ta kochanka?-Tak.Szesnascie.Uciekinierka z domu.Jedno z tych straconych dzieci, ktore w szkole zaczynaja brac narkotyki i.jakby im powypalalo wszystkie komorki mozgowe.Wiesz, o czym mowie.Albo nie.Narkotyki nie tyle wypalaja komorki mozgowe, ile.wyzeraja dusze, pozbawiaja tych ludzi sensu i celu zycia.Czynia z nich puste kukly.-Chyba masz racje - powiedzial Benny.- Niektorzy narkomani sa naprawde przerazajacy.Znudzone, zobojetniale na wszystko dzieciaki, ktore probowaly juz wszystkiego.Staja sie niebezpiecznymi jak grzechotniki, wyzutymi z wszelkiej moralnosci przestepcami, albo tez same padaja czyjas ofiara.Z tego, co mowisz, wnioskuje, ze Cindy Wasloff nalezala do tej drugiej grupy.Eric wyczul to i wykorzystal ja do zaspokojenia swojej zadzy.-I zdaje sie, ze ona nie byla pierwsza.-Tak? Gustowal w malolatach?-Zacznijmy od tego, ze Eric panicznie bal sie starzenia.Gdy sie rozstalismy, mial tylko czterdziesci jeden lat, byl wiec wciaz mlodym czlowiekiem.Pamietam jednak, ze gdy zblizaly sie jego urodziny, to co roku dostawal krecka.Zupelnie, jakby obawial sie, ze w kazdej chwili, gdy tylko zamknie oczy, obudzi sie - zniedoleznialy i zgrzybialy - w domu starcow.Panicznie bal sie starzenia i smierci, a strach ten przejawial w rozny sposob.Po pierwsze, co roku musial miec wszystko nowe: nowy samochod, nowe ubrania.Jak gdyby dwunastomiesieczny mercedes nadawal sie tylko na zlom, a garderoba na szmaty.-I nowoczesna sztuka, nowoczesna architektura, supernowoczesne umeblowanie.-Tak.I najnowsze gadzety elektroniczne.Mysle, ze nastolatki stanowily czesc skladowa jego obsesji, by pozostac mlodym i.oszukac smierc.Zapewne w swoim pokreconym umysle ubrdal sobie, ze seks z mlodymi dziewczetami uchroni go przed staroscia.Gdy dowiedzialam sie o Cindy Wasloff i o tym domu w Palm Springs, zdalam sobie sprawe, ze jednym z powodow, dla ktorych ozenil sie ze mna, byl moj wiek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl