[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Namówienie Anny na przyjazd niebyło rzeczą prostą.Zastał ją w jej mieszkaniu nie ubraną, wpodomce, nie spakowaną, mimo że od dziesięciu dni wiedziałao zaproszeniu.Na wszelkie namowy, aby zmobilizowała się dopodróży, odpowiadała, że jest chora, zmęczona i niezdolna dojakiegokolwiek kontaktu z ludzmi.Dopiero, kiedy Ausiewiczujął ją mocno za ręce i patrząc prosto w oczy powiedział: -Niech mi pani wierzy, pani Anno, że profesor będzieniepocieszony.Wydaje mi się, że on naprawdę pragnie paniązobaczyć i szczerze porozmawiać - skinęła głową na znak zgodyi w ciągu kilku minut przygotowała się do drogi.Domek Grąszyców, stał nad Zalewem na zboczu pagórka,przytulony do skrawka ziemi, jakby w obawie, że lada podmuchwiatru może go strącić do wody.Osłaniały go co prawda liczne idość gęste krzaki i drzewa, a z tyłu broniły od kaprysów aurystare świerki - stanowiące resztki wytrzebionego lasu, ale napierwszy rzut oka sprawiał wrażenie, jakby za chwilę miałwywinąć koziołka.Było to oczywiście złudzenie optyczne,znakomity architekt wykonał go według planu gwarantującegobezpieczeństwo i stabilność budowli, a całość dawała zamierzo-ny, niecodzienny efekt, gdyż stanowiła mieszaninę styluzakopiańskiego połączonego z elementami świątyni bud-dyjskiej, co u Małobrackiego wywołało dreszcz niesmaku, alelaika zaskakiwało nieoczekiwaną koncepcją formy ipomysłowością elewacji.We wnętrzu, mimo wczesnej pory, paliły się już stojącelampy, przesłonięte jedwabnymi abażurami, i buzował ogień nakominku wykonanym z ozdobnego, czarnobiałego kamienia.Magda w długiej, obcisłej sukni z zielonego aksamitu, zgłębokim dekoltem, odsłaniającym szczupłe, opalone ramiona,roześmiana, uwieszona u boku męża, witała gości hałaśliwie i zostentacyjną serdecznością.- Strasznie fajnie, żeście przyjechali - mówiła każdemu.-Musimy dzisiaj zaszaleć, nawet Mikuś pozwolił mi się upić.Alenajpierw chodzcie obejrzeć nasz domek.Prawda, że tu jestwspaniale?Nikt oczywiście nie przeczył, a w oczach docenta Ryńskiego,zwykle zastygłych w nieodgadnionym, kamiennym wyrazie,malowało się pewne podniecenie, połączone z zazdrością.Najbardziej reprezentacyjny pokój znajdował się na dole.Zwyłożonego belkami stropu, ścian, sosnowych podłóg unosił sięspecyficzny zapach przesiąkniętego żywicą drzewa.Cepeliowskie meble ciosane z jednej bryły rękądoświadczonego artysty: stół na mocnych, sękatych nogach,niewielki kredensik, drewniane zydle, ławy - stanowiłyharmonijną całość, zakłóconą nieco przez supernowoczesnelampy i chiński, bladoróżowy dywan, rozciągnięty na podłodze.W samym środku pokoju umieszczone były wąskie, dośćstrome schody, obramowane poręczami, prowadzące na piętro.W ich cieniu, jakby w ukryciu, stał politurowany fotel nabiegunach z siedzeniem z wikliny.Na półce migotał ostrymibarwami kolorowy, miniaturowy, japoński telewizor Sony ipołyskiwały nowym, czarnym obudowaniem kasetowymagnetofon i aparat radiowy.Stół przykryty barwnym,haftowanym obrusem, zastawiony był masą różnorodnychzakąsek, których nie powstydziłby się zakład gastronomicznykategorii S, oraz bateria butelek z alkoholem zagranicznegopochodzenia, zaopatrzonych w kolorowe nalepki.Małobracki,nieprzeciętny łakomczuch ismakosz, od progu zaczął zerkać pożądliwie na stół.- Chodzcie, państwo, na górę i rozgośćcie się.Każdy będziemiał swój pokoik, co prawda niewielki, ale osobny - zapraszałGrąszyc.- Zaraz zobaczycie, jaki wdechowy gabinecik urządziłamMikusiowi.Może tam pracować od rana do nocy i nikt mu niebędzie przeszkadzał - pochwaliła się Magda.- A jak tylkotrochę wypoczniecie, to schodzcie zaraz na dół na coś mocnego.- Jeśli chodzi o mnie, to mogę już zaczynać.Przy tobie czujęsię jak młody bóg - oświadczył Małobracki.- Podaj jakiśzbawczy płyn strudzonemu podróżnemu.- Harry ma rację, to świetny pomysł.Mikuś - zwróciła sięrozkazująco do męża Grąszycowa - oni na pewno zmarzli podrodze.Nalej nam wszystkim ginu.Grąszyc posłusznie napełnił kieliszki.- Za świetną przyszłość tego domu i jego gospodarzy -wzniósł toast doktor Ausiewicz.- Oby te ściany nigdy nie popękały - dodał z powagąMałobracki, wchodząc na schody, które niepokojąco za-trzeszczały pod jego ciężkimi stopami.- Uwaga! Proszę państwa.Próba techniczna! Jeżeli Harryprzejdzie, możemy iść za nim - powiedział Ryński
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Kossak Zofia Krzyżowcy 01 Krzyżowcy t.1
- Rychter Zofia Zakochanka
- Strzal na Mokotowskiej Zofia Kaczorowska
- Układ ze mierciš Zofia Kaczorowska
- Barbara Wood Zielone miasto w słońcu
- ŁYSIAK WALDEMAR TEKSTY z GP i NGP
- Little Kate Samotna z wyboru
- Wróblewski Janusz Reżyserzy
- 64 633
- Ks. Grzegorz Polok ROZWINÄ˝Ć SKRZYDŁA (Nie tylko o dorosłych dzieciach alkoholików)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- alter.htw.pl